…  MONIKI RICHARDSON, dziennikarki

– Propozycję powrotu do TVP otrzymało już wielu dziennikarzy i prezenterów w przeszłości związanych z mediami publicznymi. Nowe duety debiutują również w „Pytaniu na śniadanie”. Kiedyś była Pani jedną z gospodyń tego formatu musi więc paść pytanie o ewentualny powrót.

Jestem właścicielką małego biznesu i na razie na tym się skupię. Natomiast jeżeli bym miała wracać do telewizji, to tylko do mediów publicznych, bo ja jestem człowiek z mediów publicznych i chyba się nie uda przesadzenie mnie do mediów komercyjnych, zresztą były już takie próby podejmowane. Trzymam bardzo kciuki za kolegów na Woronicza, ale wiem, że w tej chwili operują w arcytrudnych warunkach i są pod obstrzałem wszystkich stron sceny politycznej i życia publicznego.

– Odzyskiwanie mediów publicznych z rąk PiS-u okazało się trudnym procesem, bo poprzednia ekipa wciąż nie chce przyjąć do wiadomości wyników październikowych wyborów.

Wydaje mi się, że panuje nieco większy chaos niż to, co zakładałam. Miałam wrażenie, że ekipa, która przyjdzie po PiS-ie do Telewizji Polskiej, będzie miała klarowną politykę czy strategię wprowadzania zmian. A jednak wydaje mi się, że takiej strategii nie ma, z różnych przyczyn pewnie, ale bardzo mocno trzymam kciuki za to, żeby sytuacja się uspokoiła i żeby wyszli na prostą. Nie mam pojęcia, ile czasu na to potrzebują.

– Nie ulega jednak wątpliwości, że zmiany w mediach publicznych są konieczne na wszystkich płaszczyznach także po stronie ich aktualnych dysponentów. Zgadza się pani z taką tezą?

Przez wiele lat powtarzałam, że te zmiany, które wprowadzał Jacek Kurski et consortes, były zmianami w dużej mierze nieodwracalnymi. Bardzo wielu ludziom złamał życie zawodowe, odesłał  ich do innych zawodów, niektórych na emeryturę. I zawsze mówiłam, że to będzie bardzo trudne wprowadzić z powrotem względną równowagę polityczną czy też obiektywizm w media publiczne. Może to zajmie sześć miesięcy, może dwa lata, a może nigdy się to nie uda. Po prostu zepsuliśmy media publiczne, zniszczyliśmy je i może one już nigdy się nie odrodzą. Niestety nie możemy mieć do nikogo pretensji, tylko do samych siebie.