Odbywający się od ponad ćwierćwiecza Międzynarodowy Festiwal Krótkich Filmów w Winterthur po ubiegłorocznej, jubileuszowej edycji przeniósł się z sal szacownego Casino i Teatru Miejskiego do byłej dzielnicy przemysłowej. Hal, które przez dziesięciolecia mieściły fabryki, warsztaty, laboratoria i magazyny, dające zatrudnienie tysiącom ludzi i budujące finansową potęgę stutysięcznego miasta nieopodal Zurychu, nie zburzono przy dźwiękach fanfar ale celowo i rozsądnie zagospodarowano. Przede wszystkim włączono do miasta, wprowadzono do loftów i nowych budynków ludzi, a dla nich otwarto sklepy, restauracje i bary, sale treningowe i centra sportów ekstremalnych. Wielopiętrowe gmachy przyjęły uczniów i studentów a pomieszczenia warsztatowe i teren byłej lokomotywowni oddano na potrzeby kultury. Kilku salowe kino pod dachem i w plenerze, galerie i pracownie oraz dziesiątki miejsc, gdzie można tworzyć, komponować, malować i rzeźbić, organizować pokazy i koncerty wszystkich gatunków filmowych i plastycznych. I bawić się całą dobę!
W takim otoczeniu festiwal, który od początku istnienia miał ambicję prezentowania kina bez granic i ograniczeń, projektów eksperymentalnych i skrajnie autorskich, filmów będących w świadomej kontrze do tego, co pokazuje się gdzie indziej, poczuł się chyba wreszcie na swoim miejscu. Dowodem znakomita frekwencja oraz pochwały gości i uczestników. Było ich jakby mniej niż przed rokiem ale to skutki pandemii i wojny na Wschodzie Europy oraz oszczędności, którym musiała ulec również branża filmowa.
STATYSTYKA I RODZYNKI
Za oficjalna strona festiwalu podajemy, że podczas 26. edycji festiwalu zaprezentowanych zostało 259 filmów krótkometrażowych w 27 tematycznie dobranych blokach i 16 programów konkursowych plus różnorodna oferta wydarzeń specjalnych, a w niej: koncerty, imprezy, instalacje, performansy, warsztaty i nie tylko: łącznie 103 wydarzenia w ciągu sześciu dni, plus sześć kilkudniowych wystaw w sekcji Kino Rozszerzone. W konkursie szwajcarskim 18 z 19 wybranych filmów miało swoją światową premierę w Winterthur, w konkursie międzynarodowym odnotowano 3 premiery światowe i 2 premiery europejskie. Podczas ceremonii wręczenia jury ogłosi, które z 55 prac konkursowych otrzymają w tym roku nagrodę (nagrody pieniężne i rzeczowe o łącznej wartości 69 000,– CHF).
Tytułowe rodzynki to wybrane propozycje z ośmiu bloków konkursowych, które łączyła pewna myśl przewodnia- temat, sposób realizacji czy przesłanie. A także osoba programera, które wybrał te filmy albo spośród nadesłanych albo podczas wizyt na innych imprezach filmowych, przed pokazem je prezentował a po zakończeniu projekcji rozmawiał na żywo z autorami. Bywa, że musiał wysłuchać cierpkich uwag znającej się na kinie zależnym i niezależnym publiczności na temat własnego, zbyt subiektywnego odczytywania wektorów rysowanych na ekranie. Nie dotyczy to poniższych propozycji bo te prawie wszystkie ewidentnie zwracały pozytywną uwagę.
Na początek kolumbijski dokument „Wszystkie moje blizny znikają na wietrze” duetu: Angélica Restrepo/Carlos Velandia. Ubrane w niepokojące atmosferą reminiscencje wciąż jeszcze atrakcyjnej dojrzałej kobiety, która zmaga się z traumą przeszłości, niespełnionym macierzyństwem i kolejnymi alergicznymi związkami. Ale nie jest to bynajmniej pamiętnik osoby, która dokonuje rachunku życiowych strat ale próba niełatwego spojrzenia na siebie z zewnątrz.
Zrealizowany na końcu syberyjskiego świata, na Kamczatce, brytyjski „Wyjazd” Maxima i Evgenii Arbugaevych wbija w fotel niesamowitymi zdjęciami tysięcy (dokładnie 95) morsów, które pewnego dnia, jak zawsze od wieków, lądują na wysuniętym w morze cyplu, bu rozpocząć gody. Prowadzącego ich systematyczną obserwacje naukowca czeka konieczność przetrwania totalnego, kilkudniowego oblężenia w niewielkiej chatce.
Portugalskie „Stawanie się mężczyzną w średniowieczu” Pedro Nevesa Marquesa to opowieść o queerowej seksualności, cielesnej autonomii, pragnieniach reprodukcyjnych i duchu normatywności. W rolach głównych dwie sympatyczne pary po trzydziestce. Podczas gdy Mirene i André raczej walczą z nadpłodnością, Vicente decyduje się na eksperymentalny zabieg polegający na wszczepieniu sobie jajnika z nadzieją na upragnione dziecko z Carlem.
W tym wyborze nie mogło zabraknąć polskiego reprezentanta, jedynego w tym roku w konkursie ale za to świetnie podtrzymującego w Szwajcarii dobrą opinie o polskiej animacji. Bo pięknie namalowane i zgrabnie animowane przez Katarzynę Miechowicz kadry ilustrują zbiór kilkunastu fraszek połączonych motywem zapętlenia w absurdzie. W kolorowym labiryncie obserwacji bohaterowie próbują nadać sens bezsensowi lub bezmyślnie w nim trwają. Jak zapewnia autorka w rekomendacji swej “Szczypigłówki” prawdopodobnie nie zmienią świata, nie wywołają wstrząsu ani rewolucji, za to- być może – będą podszczypywać głowy w trakcie projekcji?
Islandzko- duńskie „Gniazdo” Hlynura Pálmasona to zapewne murowany kandydat do nagrody publiczności bo żaden inny tytuł nie wywołał tak spektakularnej reakcji i tylu braw przy napisach końcowych. A pokazywał historię rodzeństwa budującego wspólnie domek na drzewie. Jasnowłosy tercet przez rok realizacji zdjęć do filmu brawurowo „grał” swe role czasem nawet dodając od siebie dramatyczne momenty.
I jeszcze jeden tytuł, reprezentujący wciąż uprawianą przez niektórych młodych filmowców manierę oddziaływania na widza zbitką obrazów, urodzonych w niekontrolowanej wyobraźni artysty. Brazylijska reżyserka po studiach w szkole filmowej na Kubie i być może pod wpływem hawańskich klimatów, zaproponowała nieco zaskoczonej, choć nawykłej do odlotów publiczności, obraz „Morze jest również twoje” a po projekcji tłumaczyła zawiłą fabułę, tylko trochę rozwiewając wątpliwości czy aby na pewno podąża dobrą drogą. Artystyczne kino w takim wydaniu to na szczęście już przeżytek, ale producenci „Morza…” do końca spotkania z widzami pozostali w wierze, że otwierają być może nowe okna w światowym kinie.
JANUSZ KOŁODZIEJ