26. BLACK NIGHT FILM FESTIVAL, Tallin: Największy w północnej Europie

Trochę w cieniu znanych i uznanych skandynawskich imprez filmowych  jak Goeteborg, Sztokholm i Tampere, od ćwierćwiecza odbywa się w stolicy Estonii Black Night Film Festival, z roku na rok rosnący w siłę i budujący markę największego na północy Europy.

I nie jest to opinie na wyrost, bo wystarczy spojrzeć na różnorodny i ciekawy program, ilość filmów i konkursów, pokazów dodatkowych i specjalnych oraz rozbudowaną cześć industry, by stwierdzić, że Estończykom udało się to co dla wielu innych organizatorów nowych przedsięwzięć wizualnych, pozostało tylko w sferze niezrealizowanych marzeń.

Co roku w listopadzie Tallin zaprasza filmowców z całego świata pokazujących swe obrazy w siedmiu konkursach (kilkadziesiąt premier światowych, europejskich i estońskich), gości specjalnych i wybrane kinematografie (w tym roku był to Izrael i Brazylia), liczne grono dziennikarzy i festiwalowych programerów. A  także kilkuset reprezentantów branży filmowej, wykonujących wszystkie zawody i zasilających odpowiednie działy produkcji oraz dystrybucji, którzy przez kilka dni pracują nadzwyczaj  intensywnie, spotykając się na licznych panelach i prezentacjach nowych projektów, startując w pitchingach, negocjując przyszłe koprodukcje a podczas całodziennej wyprawy po Estonii poznając ewentualne lokacje, plenery i warunki realizacji. Estoński rynek filmowy ma czym zainteresować obecnych i potencjalnych producentów nie tylko odpowiednio wyposażoną bazą ale także wartymi uwagi ulgami podatkowymi.

DLA KAŻDEGO COŚ…

… innego. Tak chyba trzeba nazwać pomysł programowy tallińskiego festiwalu, by, przynajmniej w konkursie głównym (aż 23 tytuły), maksymalnie gatunkowo zróżnicować tegoroczny zestaw, dbając jedynie o odpowiedni poziom warsztatowy zakwalifikowanych filmów. Stąd na początku wielu projekcji zaskoczenie, które czasem nie opuszczało publiczności do końca projekcji, ale należy przyjąć, że taki był właśnie zamysł, by zaskakiwać, nawet prowokować, bo festiwal bez echa i dyskusji, może nie ma dzisiaj racji bytu. Widownia od razu kupiła zresztą niektóre niespodzianki, choć pomysł by do programu poważnego festiwalu włączyć film, którego już sam tytuł- „Magnum 578” zdradza zawartość i gatunkową proweniencję, wydawał się ryzykowny. Ale szybko okazało się, że wietnamski reżyser Doung Luong Dinh, ani myślał ścigać się z mistrzami gatunku ale używając tych samych chwytów montażowych czy niemal kalek scen dominujących w sensacyjno- kryminalnych strzelaninach, zrealizować momentami bardzo dowcipny pastisz klasyków. Jego bohater to heros, perfekcyjnie łączący najlepsze ekranowe cechy i umiejętności Bruce`a Lee  i Jasona Stathama nie daruje porywaczom swej córki, nie wygłaszając przy tym złotych myśli i w ogóle mało mówiąc, za to jego pieści i nogi „mówiły” bez przerwy.

Po drugiej stronie gatunkowego i stylistycznego bieguna, „The Wastertown” irańskiego twórcy Ahrama Bahramiego, który otrzymał w Tallinie nagrodę za najlepsza reżyserię. Jury doceniło jego pracę następującymi słowami: Reżyser, wykorzystując smutne i zniszczone miejsce, pokazuje archaiczny, uniwersalny dramat rodem z tragedii szekspirowskiej. Do tego intrygująca gra aktorów. Nigdy nie można zapomnieć metaforycznego klimatu z poetyckich obrazów, jak we śnie. Ten film to święto kina i sztuki. Dodajmy, że akcja tego czarno- białego, bardzo pięknie sfotografowanego filmu rozgrywa się na podmiejskiem samochodowym złomowisku, z którego próbuje wydostać zdesperowana trzydziestokilkulatka, odpracowującego tam karę grzywny, swego brata.

Dobre wrażenie pozostawiła po sobie słowacko- czesko- polska „Plastikowa symfonia” , pochodzącego z Bratysławy, Juraja Lehotskyego, z naszym Bartoszem Bielenia (pamiętne „Boże ciało”) w roli głównej. Utalentowanego wiolonczelisty, który u progu światowej kariery w wiedeńskiej filharmonii, niespodziewanie dla otoczenia rezygnuje i wraca w rodzinne strony, bo nie chce brać udziału w środowiskowym wyścigu muzycznych szczurów.

Z konkursu debiutów w pamięci pozostał z pewnością chorwacki „Pelikan” Filipa Herakovica (nagroda specjalna jury). Kiedyś sławny bramkarz po wypadku na nartach trafia do sanatorium, gdzie w nudnym z pozoru otoczeniu ma szansę, może  po raz pierwszy w życiu spojrzeć na siebie z innej perspektywy, dystansu, oddalenia.  Dobra rola Idi Celica i niebanalny portret społeczny.

Nie zawiedli krytycy, estońscy i zagraniczni, którzy swój wybór potraktowali z powagą i sumiennością, dzięki czemu ten zestaw miał wyrównany poziom i świetną frekwencję.  Z niego przyjęty aplauzem, żartem potraktowany jako europejska odpowiedź na legendarnego „Taksówkarza” Martina Scorseeze, „Roxy” gruzińskiego reżysera Dito Tsintsadze, to brawurowo zrealizowano i zagrana (w roli głównej świetny niemiecki aktor, Devid Striesow) opowieść o dzisiejszych Niemczech, w których sierota po NRD, człowiek z przeszłością ale bez przyszłości, próbuje jakoś żyć, choć ma odczucie, że życia go przerasta. Thomas jeździ codziennie taksówką aż trafia mu się gruzińsko- rosyjska ekipa z rotwailerem- czempionem (tytułowym Roxy) w składzie, która zdecydowanie i dramatycznie odmieni jego los.

W sekcji prezentującej wybrane filmy zrealizowane w krajach basenu morza bałtyckiego zdecydowanie wyróżniał się  „Mińsk” Borisa Gutsa, reprezentujący kinematografię gospodarzy a rozgrywający się tuż po sfabrykowanej reelekcji białoruskiego dyktatura w sierpniu 2020 roku. Julia i Paweł podczas wieczornego spaceru trafiają do centrum miasta, gdzie trwają antyłukaszenkowskie protesty. Młodzi zostają bez powodu aresztowani i wraz z innymi demonstrantami  w budynku milicyjnego posterunku brutalnie torturowani, szantażowani i gwałceni. Ich cudem odzyskana wolność to tylko niestety wstęp do tragicznego końca nocy. Dobrze budowane napięcie, mocny przekaz i zaskakujący finał to niewątpliwe walory „Mińska”, słabiej wypadło aktorstwo, przede wszystkim odtwórczyni filmowej Julii.

Tallinski Black Night Festival prezentował także kilkadziesiąt filmów  poza konkursem  na czele z najnowszym obrazem austriackiego skandalisty, Ulricha Seidla „Sparta”. To kontynuacja głośnego „Rimini”, pokazywanego na tegorocznym Berlinale, utrzymany w paradokumentalnej konwencji zapis realizacji pomysłu pewnego wiedeńskiego lekkoducha, który przeprowadza się do Rumunii, by w opuszczonych, wiejskich szkołach tworzyć złożone z dzieci i młodych chłopców wspólnoty funkcjonujące na wzór starożytnej Sparty. Zapowiadana premiera filmu zbiegła się z publikacją hamburskiego tygodnika „Der Spiegel”, w którym zarzucono Seidlowi, że na planie „Sparty” zmusił młodych aktorów-amatorów do odgrywania w Rumunii scen, do których nie byli przygotowani, a ich rodzice nie zostali też poinformowani, że homoseksualizm odgrywa w filmie pewną rolę. Niebawem “Spiegel” podał informację, że festiwal filmowy w Toronto w Kanadzie wyrzucił film z programu, a inny wielki festiwal w San Sebastián pokazał go tydzień później.

MADE IN POLAND

Polska obecność na estońskiej imprezie ma długą i bogatą przeszłość, w roku ubiegłym Wojciech Smarzowski otrzymał nagrodę za reżyserie przyjętego tu z dużym zainteresowaniem „Wesela”. W tym wprawdzie nie było żadnego tytułu w konkursie głównym, nie brakło ich jednak, zarówno w innych kategoriach, jak i podczas serii specjalnych pokazów.

Takim była choćby „Liczba doskonała” Krzysztofa Zanussiego, towarzysząca przyznaniu polskiemu mistrzowi nagrody za całokształt twórczości, obok niemieckiego aktora i reżysera Udo Kiera i miejscowego klasyka, Peetera Urbeli. Dodajmy, że Zanussi znalazł się w doborowym gronie laureatów, bowiem w przeszłości nagrodę  wręczono w Tallinie m.in.: Istvanowi Szabo, Theo Angelopoulosowi, Andrejowi Konczałowskiemu, Margaretacie von Trotta i Carlosowi Saurze.

Druga z nagród w kategorii Best Pitch dla filmowców znad Wisły to projekt Michała Marczaka (reżyser) i Anny Różalskiej (producentka) „Z pewności as koniec czegoś”. Wyróżnienie firmowane przez redakcję magazynu Screen International  zostało wręczone podczas uroczystej gali wieńczącej 21. edycję Industry@Tallinn & Baltic Event.

W sekcji dziecięco- młodzieżowej pokazywano „Detektywa Bruno” Magdaleny Neć  i Dariusza Paleja oraz „Sonatę” Dariusza Blaschke. Wśród kilkunastu filmów pokazywanych pod hasłem „Best of Fest” znalazło się „EO” Jerzego Skolimowskiego, o którym to obrazie i w Estonii mówiono jako jednym z najważniejszych tytułów minionego sezonu filmowego.

Nie można też było nie zauważyć filmowego wspomnienia o aktorze, który choć urodzony w Tallinie wiele lat spędził w Polsce a dokładnie we Wrocławiu. Bruno O`Ya, bo o nim mowa, wystąpił w kilkudziesięciu polskich, radzickich, czeskich i niemieckich filmach, prowadził programy kabaretowe i estradowe, pisał scenariusze i teksty piosenek. Na początku lat 90. wrócił do ojczyzny a teraz przypomniano na międzynarodowym festiwalu w rodzinnym mieście jego głośny film z 1966 roku, „Nikt nie chciał umierać” w mijającą właśnie dziesiątą rocznicę śmierci.

JANUSZ KOŁODZIEJ

19 Trackbacks / Pingbacks

  1. pudbiascan.strikingly.com
  2. hafbeltminla.zombeek.cz
  3. www.clubsandwiched.comcommunityaccountsagasdg
  4. https://pastelink.net/ii18z6qf
  5. joshbond.co.ukcommunityprofileshippingtousa
  6. canadian pharcharmy online
  7. canadian prescriptions online
  8. top rated online canadian pharmacies
  9. www.horreur.clubcommunityprofilecanadianpharmacy
  10. https://essidi.cm/community/profile/canadianpharmacy/
  11. canada pharmacies
  12. abusetalk.co.ukforumprofilecanadianpharmacy
  13. plclink.co.ukcommunityprofilecanadianpharmacy
  14. warriorfarm.co.ukcommunityprofile153413
  15. ascenddeals.combeaverageprofilecanadianpharmacy
  16. https://baldstyled.com/community/profile/canadianpharmacy/
  17. https://www.careerstek.com/forum/profile/canadianpharmacy/
  18. https://chanchuoi.com/community/profile/canadianpharmacy/
  19. canadian rx

Komentowanie jest wyłączone.