26. TIDF, Saloniki: Na wszystkich frontach dzisiejszego świata

Plac Arystotelesa w Salonikach to nie tylko centrum metropolii ale także salon towarzyski, kulturalny i obywatelski. Wszystko, co najważniejsze w historii tego miasta miało swój początek lub finał w tym miejscu. W tym i wydarzenia, o których biografowie najchętniej by zapomnieli a kronikarze pomijali.

9 marca 2024 dołączyło do tej haniebnej listy kolejne. Wieczorem, trzeciego dnia odbywającego się w Salonikach 26. Międzynarodowego festiwalu Filmu Dokumentalnego, co ważne bo obserwatorami incydentu byli także goście i uczestnicy filmowej imprezy z całego świata, zebrała się ponaddwustuosobowa grupa ubranych na czarno, w przeważającej części, młodych ludzi, która najpierw tylko wznosiła prowokacyjne okrzyki i hałasowała ale w momencie kiedy w pobliżu pojawiła się transpłciowa para, zaatakowała ją nie tylko werbalnie. Parze udało się na szczęście schronić w jednej z  kawiarń co oczywiście wzmogło agresywne zachowania czarnej bandy,  szybko jednak na ulicach prowadzących do placu zaczęły parkować kolejne policyjne wozy. Uzbrojeni w tarcze i pałki szturmowe funkcjonariusze oddziałów prewencji sprawnie spacyfikowali wrogi tłum, zatrzymując kilkunastu najbardziej agresywnych bandytów.

To niestety był kolejny incydent pozafilmowy towarzyszący tegorocznej imprezie. Bo ta rozpoczęła się od protestów, które zakłóciły wieczór otwarcia festiwalu, a wzywały one do zakończenia izraelskiej wojny w Strefie Gazy. Wezwania te powtarzały się na dziesiątkach pokazów i wydarzeń branżowych w ciągu tygodnia, a wielu filmowców zebrało się również na czuwaniu, aby uczcić pamięć ponad 30 tysięcy Palestyńczyków, którzy zginęli od początku konfliktu. W niedziele po wspomnianym wyżej ataku na ulice Salonik wyszło kilkanaście tysięcy osób, by zaprotestować przeciwko agresji, przemocy, homofonii i jawnie faszystowskim zachowaniom skrajnie prawicowych ugrupowań politycznych i ich bojówek.

Na wspomniany na wstępie  incydent natychmiast zareagowało także Greckie Stowarzyszenie Dokumentalistów krytykując odradzającą się na Peloponezie “mentalność talibów” i wezwanie do przywrócenia w Gracji przepisów, pozwalających karać za obrazę narodowych i religijnych uczuć.

Przypomnijmy, ze w roku ubiegłym goście festiwalu także spotkali na ulicach uzbrojone oddziały policji, który wtedy rozpędzały demonstracje obywatelskie po tragicznej (57 ofiar) katastrofie kolejowej, która miała miejsce w przeddzień rozpoczęcia festiwalu.

UKRAINA I NA WSCHÓD OD NIEJ

Wydarzenia w Ukrainie i wszystko co wiąże się z trwającym od dwóch lat konfliktem, dominują w programach wszystkich licznych się imprez filmowych na świecie. Nie inaczej było w Salonikach, które zasłużenie aspirują do grona najważniejszych przeglądów aktualnej twórczości dokumentalnej.

Po nagrodzonymi Oscarem „20 dniami w Mariampolu”, a wcześniej po  wstrząsających relacjach z zasłanej cywilnymi trupami Buczy, filmowcy starają się dokumentować „codzienne” życia napadniętego kraju, życia pod ostrzałem i w groźbie okupacji przez rosyjskich bandytów w mundurach, których przyzwolenie dowództwa nie ogranicza w zbrodniach, rabunkach i gwałtach. Dwójka czeskich filmowców, Ivan Ostrochowski i Pavol Pekarcik („Światłowstręt”)  zeszła z kamera i mikrofonem do tuneli charkowskiego metra, gdzie od miesięcy ukrywają się mieszkańcy, gdzie rodzą się dzieci a kobiety i nie biorący udziału w walkach mężczyźni starają się zapewnić minimum egzystencji uciekinierom. Polski realizator, Maciej Hamela zrealizował, wędrujący teraz po wielu festiwalach świata, przejmujący dokument „Stąd dokąd”, występując w nim w roli aktywnego uczestnika wydarzeń- pomaga w samochodowej ewakuacji cywilnej ludności z objętych walkami terenów- i narratora. Inni pokazują losy diaspory ukraińskiej, od początku wojny opuściło zaatakowany przez Rosje kraj, kilka milionów Ukraińców, w Belgii, Niemczech, Szkocji i Kanadzie. I oczywiście w Polsce, która przyjęła ponad półtora miliona uciekinierów.

Po raz pierwszy na festiwalowych ekranach pojawiły się także filmy, zrealizowane po drugiej stronie frontu, w Rosji. Oto „Błoto” Ilji Powolockiego, który korzystając z holenderskich funduszy i dystrybucyjnej pomocy amsterdamskiej IDFY (najpoważniejszy przegląd światowego dokumentu filmowego) pojechał do oddalonego ledwie o kilkanaście kilometrów do ukraińskiej granicy uzdrowiska, specjalizującego się w leczeniu borowinowym, tytułowym błotem. Rodzice zapisują dzieci na specjalne inhalacje, nowe porcje pulsującego błota ładowane są do zardzewiałych, poradzieckich instalacji. Wyczerpane pielęgniarki zanurzają klientów w gęstej mazi, a potem owijają ich ciała. Wiadomości z pierwszej linii frontu i szczekające głosy propagandystów odbijają się echem po korytarzach. A pracownica pralni liczy, na dole, w piwnicy, śpiewając starą odeską piosenkę…

Autor tylko obserwuje i słucha, nie prosi o wypowiedzi do kamery, nie komentuje, dzięki czemu widz ma przekaz pozbawiony ozdobników czy publicystycznych tez. A to przekaz taki, że główny barbarzyńca z Kremla ani nie musi fałszować wyborów ani uzasadniać inaczej niż naiwno- fałszywymi argumentami krwawą wojnę, która wywołał i kontynuuje z niemal totalnym poparciem zapatrzonej w imperium ludności miast i wsi.

TALIBOWIE U BRAM?!

Ale wojna nie toczy się tylko w Ukrainie. Choć nie tak otwarta, pełnoskalowa jak zaczęto o niej mówić, ale równie bezwzględna i kalecząca. Obraz irańskiego reżysera Farahnaza Sharifiego “Moja skradziona planeta”, intymny portret rodzinny życia podczas rewolucji islamskiej w Iranie w 1979 roku, zdobył  w tym roku w Salonikach Złotego Aleksandra. Wykorzystując zarówno osobiste archiwa reżysera, jak i nagrania 8 mm z życia obcych ludzi, film,  wykorzystuje styl eseistyczny, aby przedstawić radość i witalność życia w Teheranie w latach 70., w przeciwieństwie do ucisku narzuconego narodowi irańskiemu przez twardogłowy reżim tego kraju.

Srebrnego Aleksandra otrzymał film dokumentalny Lidii Dudy “Las” (produkcja polsko- czeska), którego akcja skupia się na polskiej rodzinie mieszkającej w pobliżu polsko- białoruskiej granicy w tytułowym, najstarszym europejskim lesie.  Para młodych rodziców próbuje tworzyć bezpieczne schronienie dla trójki swoich dzieci, dopóki w okolicy nie zaczną się pojawiać uchodźcy z ogarniętych konfliktami krajów arabskich i azjatyckich, niemile- jak to delikatnie określono w festiwalowej zapowiedzi- widziani zarówno w Polsce, jak i na sąsiedniej Białorusi. Zdjęcia do „Lasu” powstawały dwa lata, bo autorka (jej słynne i wielokrotnie nagrodzone „Pisklaki” pokazywano w Salonikach przed rokiem na pokazie specjalnym) jest z karabaszowskiej szkoły wytrawnego filmowca- dokumentalisty, który z uwagą i niespiesznie przygląda się swym bohaterom i sytuacjom, w jakie są uwikłani.

Na specjalną uwagę zasługuje kolejny film „wojenny”, bo będący mocnym głosem w batalii o wolność w każdym wymiarze i każdej dziedzinie. Specjalne Wyróżnienie Jury otrzymało „Zbłąkane ciało” (Gracja, Włochy, Szwajcaria, Bułgaria), pokazujace, jak wiele muszą zrobić kobiety w Europie, aby uzyskać dostęp do procedur medycznych, które są zakazane w ich własnych krajach (Robin jest w ciąży, ale nie chce zostać matką, Katerina nie może mieć dziecka, mimo że bardzo by chciała, jedynym pragnieniem Kiki jest godne zakończenie życia) Eliny Psykou, który wywołał burzę protestów w Grecji przed premierą.

Towarzyszący mu plakat, przedstawiający kobietę w ciąży z nagim biustem przybitą do krzyża – został uznany za “bluźnierczy” przez urzędników kościelnych i prawicowych polityków. Po groźbach zakłócenia premiery filmu, władze Salonik zakazały wszelkich protestów i rozmieściły oddziały prewencji przed teatrem Olympion w noc otwarcia festiwalu..Premiera przebiegła bez zakłóceń, a wzruszona Psykou została powitana długą i porywającą owacją. Kontrowersje wokół filmu jednak nie ustawały. Wobec wezwań do zakazania pokazywania plakatu filmu, który jeden z przywódców prawosławnych nazwał “głęboko obraźliwym dla uczuć religijnych chrześcijan w mieście”, dyrektor generalna festiwalu Elise Jalladeau napisała płomienną odpowiedź, broniąc obrazu, który, jak powiedziała, był “napędzany pragnieniem twórcy, aby uwiecznić agonię ludzi, którzy cierpią, ponieważ ich wolność jest ograniczona”.

Niewiele optymizmu przynieśli widzom także pokazywani zaraz potem „Więźniowie losu” (Szwajcaria, reż. Mehdi Sahebi). Po ucieczce ze swoich ojczyzn kilkoro afgańskich i irańskich uchodźców walczy o rozpoczęcie nowego życia pod Alpami. Nie tylko skostniały system azylowy, ale także osobiste traumy są przeszkodami, które muszą pokonać. W chwilach rozpaczy uważają się za więźniów losu, ale przyjaźń i humor pomagają im zachować nadzieję.

JANUSZ KOŁODZIEJ