20. ZFF, Zurich: Czy i kiedy kobiety przejmą Hollywood?

10 pracowitych dni, ponad 140 tysięcy widzów, bardzo wielu gości w tym ponad 120 członków Amerykańskiej Akademii Sztuki i Nauki Filmowej (AMPAS) oraz oczywiście twórców, producentów i dziennikarzy z całego świata. Te dane podkreślają rosnące niewątpliwie znaczenie festiwalu na międzynarodowej scenie filmowej, zaś pierwsze podsumowania można ująć tak: jubileuszowa edycja Zurich Film Festival wypadła popisowo a organizatorzy mogą z dumą przyjąć do wiadomości opinie, że zaledwie w ciągu dwóch dekad udało im się stworzyć i mądrze rozwijać jeden z najciekawszych i najlepiej zorganizowanych festiwali europejskich. A z pewnością trzeci, po Berlinie i Locarno, co do wielkości i rangi festiwal w obszarze niemieckojęzycznym!

Trzy konkursy (w głównym “Pod wulkanem” Damiana Kocura a w jury Ewa Puszczyńska, dokumentalny i dziecięcy (zauważony “Kajtek czarodziej” Magdy Łazarkiewicz), pokazy dodatkowe i specjalne, koncerty (m.in. muzyki do naszych “Chłopów”) oraz panele i dyskusje branżowe .  I informacja może najważniejsza: dzięki uważnej selekcji widzowie i goście mieli możliwość obejrzenia wielu dobrych, interesujących filmów.

GWIAZDY, GWIAZDY…

W tym roku ZFF zabłysnął niezwykłą koncentracją gwiazd. Szwajcarscy wielbiciele dobrego filmu I łowcy autografów, powitali takie osobowości jak m.in.: Kate Winslet, Richard Gere, Pamela Anderson, Ralph Fiennes, Jennifer Gray, Alicia Vikander, Jude Law, Sebastian Stan, Emil Steinberger i Howard Shore.

Christian Jungen, dyrektor artystyczny ZFF tak go na gorąco podsumował:  Nastrój był pozytywny od pierwszego dnia, wiele filmów otrzymało długie owacje na stojąco, a światowe gwiazdy, takie jak Kate Winslet i Richard Gere, poświęciły swoim fanom dużo czasu na zielonym dywanie. O ZFF mówiono o całym mieście i przyciągnęliśmy o wiele więcej gości, niż się spodziewaliśmy. To była wspaniała, jubileuszowa edycja, która pokazała, że ​​festiwal ma doskonałą międzynarodową reputację i lokalną społeczność, która go w pełni wspiera.

Powitany w Zurychu owacją i nagrodzony Złotym Okiem, Jude Law podobnie komentował swoje wyróżnienie: To wielki zaszczyt zostać docenionym przez wasz festiwal filmowy. Kocham filmy, są moją pasją, a takie festiwale są domem dla prawdziwych fanów kina.

Podczas tegorocznej edycji szczególnie głośno było o kobiecych głosach – czego przykładem byli także lista celebrytek, od odmienionej Pameli Anderson po wspomniana już Kate Winslet, która przyjechała, by promować film “Lee. Na własne oczy”.

Reprezentantki wszystkich profesji i specjalizacji filmowych były obecne w składach jurorskich, aktywnie uczestniczyły w panelach dyskusyjnych i spotkaniach prasowych a przede wszystkim „rozpychały się” na ekranie, niejako przy okazji odkrywając masowej publiczności swe równe utalentowane i warte pokazania nie tylko aktorskie zaplecze.

Tytułowe pytanie wcale nie brzmi niedorzecznie, jest raczej zapowiedzią procesu, który już się rozpoczął i jest konsekwencja zarówno bagażu trudnej i skomplikowanej przeszłości jak i naturalnych oczekiwań i aspiracji wchodzących na filmowy rynek roczników.

KOBIETY MÓWIĄ PEŁNYM GŁOSEM!

Jak Rungano Nyoni autorka nagrodzonego Złotym Okiem, najważniejszym wyróżnieniem 20. ZFF filmu “On Becoming a Guinea Fowl”. Jurorzy zgodnie podkreślali znakomity warsztat, pochodzącej z Zambii i mieszkającej na Wyspach Brytyjskich  reżyserki, która swój drugi w dorobku obraz o traumach z przeszłości, które w końcu wychodzą na jaw, gdy rodzina przygotowuje się do pogrzebu wujka, opowiedziała konsekwentnie od początku do końca, panując nad emocjami i nie wpadając w naturalne pułapki. Przewodniczący jury Lee Daniels dodał: Wierzymy, że ona przejmie Hollywood, bo od pierwszego ujęcia tego filmu jesteśmy wrzuceni w świat, który jest spektakularnie pokazany, wypełniony niesamowitą muzyką, znakomitym dźwiękiem i grą aktorską, która pozostawiła nas wszystkich bez tchu, nazywając film surrealistyczną, dramatyczną komedią pełną niespodzianek na temat kłamstw, które sami sobie wmawiamy.

Jak Pamela Anderson, tak, tak, ta Pamela ze „Słonecznego patrolu” i wielu plastikowych seriali, która triumfalnie powróciła na ekran, a na kolejnym, bo była też ostatnio w San Sebastian, festiwalu prezentowała swą urodę i piękne zmarszczki  z naturalnym wdziękiem. Na festiwalu odebrała nagrodę Golden Eye Award i długie, bardzo długie brawa.

Ośmiominutową owację na stojąco odebrała z kolei Maria Braendele, reżyserka i autorska scenariusza szwajcarskiego dramatu “Sprawa Friedy”, opartego na prawdziwej historii krawcowej oskarżonej o zamordowanie swojego dziecka w 1904 roku. Zaprezentowana w konkursie głównym „Sprawa…” pokazywała, jak społeczeństwo obywatelskie opowiadało się za reformą sądownictwa, która przyznawałaby kobietom równe prawa. Czarno- białe zdjęcia, świetne aktorstwo a przede wszystkim temat musiały przywoływać natychmiast analogie z nagrodzonym w Gdyni filmem naszego Magnusa von Horna „Kobieta z igłą”.

A był jeszcze pokazany poza konkursem ale w rekordowej frekwencji pierwszy anglojęzyczny film Pedro Almodovara „The Room Next Door”, przejmująca, blisko dwugodzinna rozmowa o śmierci a właściwie nie tyle nawet o jej nieuchronności co pogodzeniu się z tym faktem a więc pokonaniu strachu . Spotkanie w szpitalnym pokoju po latach dwóch przyjaciółek, z których jedna (w tej roli wspaniała Tilda Swinton), była korespondentka wojenna i wzięta dziennikarka, zmaga się z trzecim stadium raka a druga (niezawodna Julianne Moore), kiedyś koleżanka z redakcji, konsumująca właśnie kolejną premierę swej książki, stwarza okazję do głębokiej, poważnej rozmowy, której słucha się z najwyższą uwagą i rosnącą zadumą. Kamera jest blisko aktorek, niemal dotyka ich twarzy, nie roni niczego, co ważne w przekazie stanów emocjonalnych i biologii a mistrzowski duet docenia jakość i rangę materiału literackiego (film jest adaptacją noweli „What Are You Going Through”) „grając” (cudzysłów uzasadniony bo wielkie aktorki przecież nie grają) na najwyższych rejestrach talentu i prawdy. Informacja o 17. minutowej owacji na festiwalu w Wenecji nie może więc dziwić nikogo. Wielkie kino hiszpańskiego klasyka, który, co warto zauważyć, coraz częściej rozmyśla na ekranie o śmierci!

PRZEMOC I POCHWAŁA MIŁOŚCI

W konkursie dokumentalnym zwycięzcą (zdobył również nagrodę publiczności) także okazał się film podpisany przez kobietę. “Black Box Diaries” w reżyserii Shiori Itō, dokumentuje jej własne śledztwo w sprawie napaści na tle seksualnym w Japonii. Reżyserka pracowicie przez kilka lat gromadziła materiał,  walczyła z anachronicznymi przepisami dotyczącymi tego rodzaju przestępstw w swoim kraju, korupcją policji i ostrzeżeniami od własnej rodziny. Jury w końcowym werdykcie podkreślało, że dzięki starannemu montażowi “Black Box Diaries” rozwija się jako wrażliwa, a jednocześnie przypominająca thriller historia.

Zrealizowany z finansowym wsparciem Niemiec i Mongolii, australijski film doświadczonej dokumentalistki,  Gabrielle Brady “The Wolves Always Come at Night” to zapis narastającego dramatu ale też nieskrywana pochwała miłości w obliczu klęski. Kiedy ekstremalna burza zabija ich stado owiec, młoda rodzina zostaje zmuszona do przeprowadzki do miasta, gdzie dzielnie walczy o przetrwanie. I nie przestaje się wspierać okazując sobie miłość za pomocą prostych ale czytelnych dla każdego gustów. Wspaniale fotografowany film to także dowód na to, że jak podają media, zmiany klimatyczne mają swój niewątpliwy udział w procesie narastającego uchodźctwa.

UCZEŃ CZARNOKSIĘŻNIKA

Urodził się w Rumunii, potem z matką wyjechał do Austrii a następnie za ocean. Sebastian Stan (zadebiutował jako dziecko u Michaela Hanekego w “71 fragmentów chronologii przypadku”) bo o nim mowa zagrał brawurowo główną rolę w filmie Ali Abbasiego, który  po premierze na festiwalu w Cannes jest sensacją kinową ostatnich tygodni na całym świecie. Wszędzie,  poza USA. W Stanach Zjednoczonych jego bohater, Donald Trump, usiłuje z armią prawników nie dopuścić do premiery “The Apprentice”. Chodzi przede wszystkim o scenę gwałtu byłego prezydenta na swej pierwszej żonie Ivance. Uzasadnienie jest takie, że pani ex Trump najpierw złożyła wprawdzie skargę na policję ale potem ją wycofała co w myśl obowiązujących przepisów czyni całe zdarzenie nieistniejącym. “The Apprendice” to starannie zrealizowane (sceny z lat 60 I 70 robią wrażenie niemal autentyku) i zagrane kino drogi do sławy, milionów i prezydenckiego stanowiska, niejakiego Donalda Trumpa. A ten z przedsiębiorcy budowlanego i dziedzica rodzinnej fortuny staje się nie tylko finansowym krezusem ale coraz bardziej wpływowym politykiem. A wszystko zaczyna się od przypadkowego spotkania w nocnym klubie w Nowym Jorku, gdzie złoty chłopiec (nazywany tak ze względu na rzeczywiste podobieństwo do Roberta Redforda) zwraca uwagę wziętego prawnika (w tej roli wspaniały Jeremy Strong). Pod zimnym okiem swego nowego, bezwzględnego mentora, Trump uczy się agresywnych taktyk. Szybko przyswaja, że słabość jest tematem tabu, nigdy nie wolno przyznawać się do błędu a każdy atak powinien zostać odwzajemniany bez kompromisów. I wprowadza je wciąż życie, o czym możemy przekonać się sami w relacjach telewizyjnych zza oceanu.

To oczywiście tylko  kilka wyjątków z bogatego i różnorodnego program 20. edycji Zurich Film Festival. Do innych będziemy zapewne jeszcze wracać oczekując na przyszłoroczne wydanie imprezy nad Limmatem.

JANUSZ KOŁODZIEJ