Na Woronicza strzelają szampany. Stara wypróbowana w przeszłości metoda, by coś dopisać ołóweczkiem, jak tą słynną jałowcówkę na początku „nowej Polski”, która spryciarzy z kilku wielkopolskich PGR- ów zrobiła milionerami, sprawdza się po latach. Były prezydent miasta słońca i radości, któremu niewiele się w R. udało, więc w nagrodę ponownie został posłem, tak właśnie, cicho i dyskretnie korzystając z ogólnego zamieszania, powiększył w projekcie ustawy przyszłoroczny budżet naczelnej telewizyjnej szczujni o 700 milionów.
Będzie za co wysyłać w teren uzbrojone w kamery i mikrofony bojówki, dowodzone przez bezczelnych „reporterów” i tupeciarskie panienki bez talentu, by zbierały ekranowe haki nie tylko na opozycję ale pewnie na każdego, komu nie podoba się urzędująca kamaryla o lepkich łapach i tępych spojrzeniach. Będzie za co organizować akademie ku czci przeklętych i wyklętych, konkursy własnej tzw. twórczości i tandetne sylwestry dla pijanych górali. Będzie też w końcu co wyprowadzać z firmy pod płaszczykiem ekspertyz i konsultacji, przed nieuchronnym końcem festiwalu psucia wszystkiego co dobre, widocznej nieuzbrojonym okiem głupoty i zwykłego, azjatyckiego cwaniactwa, który od siedmiu lat odbywa się na Górnym Mokotowie.
Tylko patrzeć jak w roku wyborczym przekonamy się, że dziadek w Wehrmachcie to był mały Miki w porównaniu z transpłciową mamusią i córeczką w burdelu, tatusiem w ubecji i bratem w trójmiejskim gangu złodziei samochodów i obcinaczy palców.
A na deser obejrzymy cudem odnaleziony w archiwach wiadomo jakiej partii filmik przedstawiający nocną akcję jej przewodniczącego, który z dwójką kolegów majstruje coś przy skrzydle czekającego na poranny lot ku zagładzie prezydenckim Tupolewie.
Niemożliwe? Za taką kasę można wszystko, więc teraz możecie nam….
WD-40