Tak, tak! Nie wysyp, ale wysypka, bo to, czego jesteśmy świadkami w młodym, polskim kinie, to nieustanna ofensywa niewątpliwie utalentowanych kandydatów na świadomych i odpowiedzialnych twórców.
Ale na razie tylko kandydatów, bo spośród wielu pokazywanych podczas 38. edycji koszalińskiego Festiwalu Debiutów Filmowych Młodzi i Film, tylko część rokuje warsztatowo, a tylko garstka osobowościowo. Zdecydowana większość próbuje, usiłuje, proponuje, ale tak naprawdę sama jeszcze nie wie, czym będzie się zajmować w dalszym życiu. I nie ma tu nic do rzeczy, że chciałaby robić filmy, bo sama chęć już teraz absolutnie nie wystarcza, nie istnieje właściwie bariera sprzętowo-warsztatowo-finansowa, bo technologia pozwala kręcić filmy praktycznie każdemu, komu coś w duszy filmowo gra, ale trzeba jeszcze znaleźć istotny powód, by mieć odwagę, ba czelność, żeby przyszłym widzom zająć czas. Niestety, zdecydowana większość młodych, zdolnych i utalentowanych ma ogromną trudność w ekranowym wyartykułowaniu sensu realizacji swego dzieła. Uważny ogląd konkursowych propozycji, a łącznie pokazano w tym roku w Koszalinie ponad 70 tytułów w czterech kategoriach (fabuła, krótka fabuła, dokument i animacja), wręcz skłania do refleksji, że u młodych, zdolnych i utalentowanych z roku na rok słabnie świadomość, iż kino bez widza nie ma racji ani sensu bycia. Że można się popisywać do woli swą fantazją, zabawami z formą i toksyczną rodziną (to od lat ulubiony temat większości debiutów), ale wciąż brak przekonania, że ma się coś wartego uwagi zaproponować dzisiejszemu widzowi.
Widzowi, a nie grupie przyjaciół. Chciałoby się tu dodać: oraz kolegów ze szkoły, ale jak chodzą słuchy, studenci wszystkich bez wyjątku szkół filmowych nad Wisłą, jak ognia unikają oglądania innych propozycji. Zajęci sobą i swoimi pracami i własną wizją świata, o której ? ich zdaniem ? może wcale nie trzeba i nie powinno się ów świat informować. I ten brak myślenia o potencjalnym widzu widać nieustanie na ekranie, ale to zjawisko, które narasta z roku na rok, jest dodatkowo pogłębiane przez jurorskie werdykty, utwierdzające młodych, zdolnych i utalentowanych, że są na dobrej drodze, by zająć miejsca największych artystów polskiego i światowego kina. I nie mają się przejmować takimi głosami, że tworzą dla nikogo, że proponują jakieś wyimaginowane zabawy w nieistniejącym świecie, że w końcu im bardziej gmatwają fabułę, znaczenia i przesłanie, to, tym bardziej i lepiej udowadniają swe powołanie do zawodu. Koszaliński werdykt (jury obradowało pod kierunkiem Joanny Kos-Krauze) to kolejny podobny głos. Oto nagrodę Wielkiego Jantara za pełnometrażowy debiut fabularny otrzymuje Moja polska dziewczyna Ewy Banaszkiewicz i Mateusza Dymka: Za przejmujący opis samotności współczesnego człowieka. Za film spełniony. Tyle jury, ale życie już napisało swój scenariusz do ekranowych losów tego filmu. Pokazywany w ubiegłym roku w Gdyni nie wzbudził na tyle entuzjazmu, by zagościć w korespondencjach, ale ? co najważniejsze ? nie wywołał też zainteresowania dystrybutorów kinowych i telewizyjnych. Skromny, kameralny i może nawet przed kwadrans interesujący, ale? ale to za mało, by znaleźć drogę do widza. Zresztą para autorów odbierając nagrodę, była równie zaskoczona werdyktem, jak koszalińska publiczność. Może dzięki nagrodzie Moja polska? zaistnieje w którymś z telewizyjnych kanałów filmowych. Może?
Kolejne wyróżnienia znowu były w kontrze do odczuć festiwalowej widowni, bo i nagrodę dla Kaliny Alabrudzińskiej za reżyserię filmu Nic nie ginie (uzasadnienie: Jak to udało się ogarnąć reżysersko? Nie wiemy… ale witamy nowy talent w polskim kinie) i Nagrodę Specjalną Jury za reżyserię filmu Via Carpatia, którą otrzymali: Klara Kochańska i Kasper Bajon (Uzasadnienie: Kameralny fi lm o wielkich sprawach, wymykający się jakimkolwiek definicjom. Za odwagę spojrzenia tam, gdzie inni z zakłopotaniem odwracają wzrok.), chyba traktować należy wyłącznie jako zachętę do dalszych poszukiwań, nie zaś jako glejt na talent. To, czy mamy z nim do czynienia, odpowiedzą następne filmy wspomnianego tercetu, bo na razie to mają za sobą tylko poprawne odrobienie zadań domowych, a do aktu strzelistego jeszcze bardzo daleko. Ale i w wyborach aktorskich jury postanowiło iść tylko za swym głosem. Dowód? Nagroda za główną rolę męską dla Wojciecha Mecwaldowskiego. Znany już z ekranów Juliusz, komedia w duchu i stylu zabaw made in NRD, przyniosła mu nagrodę: za stworzenie postaci, której widzowie kibicują z całego serca. Za autoironię i wzruszenie. Można i tak! Można też talent i możliwości Julii Kijowskiej nagrodzić nie za przejmującą kreację w Ninie Olgi Hajdas, ale za obecność na ekranie we wspomnianej Via Carpatii (Uzasadnienie: Za kreację zbudowaną na celowym samoograniczeniu, delikatności i dojrzałości). Jedynym Jantarem, który spotkał się z pozytywną reakcją po obu stronach finałowej gali była nagroda za scenariusz oraz tygodniowy pobyt w Domu Pracy Twórczej Stowarzyszenia Filmowców Polskich w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą, która trafiła do rąk Piotra Dylewskiego i Magdaleny Celmer za fi lm Zgniłe uszy (Uzasadnienie: Za twórcze, sprawne wodzenie widza za nos i wytarganie za uszy.).
I dla informacji jeszcze o nagrodach w sekcji krótkometrażowej, której zespołem jurorskim dowodził w tym roku Piotr Domalewski. Jantar 2019 za krótkometrażowy fi lm fabularny otrzymał Hubert Patynowski za film Nie zmieniaj tematu (Uzasadnienie: Za intrygujące spojrzenie, świetne kreacje aktorskie, wiarygodny portret zamkniętej społeczności, w którym nie wyczuwa się fałszu. Za brawurę oraz za trzydzieści minut akcji i napięcia.) Jantar 2019 za krótkometrażowy fi lm dokumentalny trafił do Grzegorza Paprzyckiego za przejmujący obraz Mój kraj taki piękny. (Uzasadnienie: Za wstrząsającą wyprawę w świat, którego się domyślamy, a o którym nie mamy pojęcia.) Jantara 2019 za krótkometrażowy fi lm animowany otrzymała Julia Orlik za świetnie zrealizowany fi lm Mój dziwny starszy brat. (Uzasadnienie: Za niezwykłą opowieść o zwykłym życiu. Za techniczny i scenariuszowy kunszt i za 13 minut subtelnego humoru.) Publiczność miała własne typy i dlatego swą nagrodę przyznała filmowi Underdog Macieja Kawulskiego. Dodajmy, to obok wspomnianej Niny drugi z w pełni profesjonalnie zrealizowanych tytułów w konkursie!?! Nagroda dziennikarzy za film pełnometrażowy: Eastern Piotra Adamskiego. (Uzasadnienie: Za czerpanie pełnymi garściami z mitów i podań, przełamywanie konwencji, nieustanne zaskakiwanie widza oraz dwie postaci dziewczęce, których mogłyby pozazdrościć produkcje Marvela.) Nagroda dziennikarzy za film krótkometrażowy: Miłość bezwarunkowa Rafała Łysaka. (Uzasadnienie: Za pełen uroku autodokumentalizm, angażujący i wzruszający szczerą relacją pomiędzy wnukiem a babcią.) Po raz wtóry w pamięci gości i uczestników koszalińskiej imprezy pozostaną niektóre panele dyskusyjne, a raczej ich zaskakujące tematy i niemniej zaskakujące przebiegi. Dwie dyskusje z pewnością przejdą może nawet do historii festiwalu. Pierwszą, poświęconą krytyce filmowej, wyróżniał skład panelistów, w którym znalazła się? tylko jedna osoba, co warte podkreślenia, także z dużymi oporami czująca swe związki z krytyką, a bardziej z dziennikarstwem filmowym, ale cały czas próbująca prowadzącej oraz słuchaczom przypomnieć, kim jest krytyk i czym się wyróżnia wśród ludzi piszących stale o filmie. Pozostali uczestnicy panelu, na co dzień zajmujący się opisywaniem premier i seriali w Internecie także nie czuli się krytykami, ale chętnie i obszernie opowiadali o swej działalności. Panel drugi Cicha szarża. Kobiety w polskim kinie według założeń, miał być rozmową z kobietami wykonującymi różne zawody o ich zmieniającej się roli i statusie w branży filmowej. Miał i był, ale tylko przez moment, bo szybko stał się chaotyczną wymianą pretensji między żeńską częścią sali a pozostałymi słuchaczami. I jak co roku, bo kobiecy element pojawia się w Koszalinie od kilku sezonów, konkluzja była taka sama. Nawet jeśli przywołuje się setki przykładów zachowań seksistowskich czy dyskryminacyjnych, to są one wyrazem indywidualnej głupoty, chamstwa czy braku kultury nie zaś ?odwiecznego? pomniejszania roli kobiet w kinie i kinematografii. Bo od zawsze najważniejsze będą w tej i pewnie nie tylko w tej branży, takie elementy jak: talent, warsztat i osobowość, nie zaś płeć, jak chciałyby niektóre z uczestniczek dyskusji. (Janko)