Ziemia jest płaska, rządzi nami pogodny przystojniak z Żoliborza a wybory w USA wygrał najprawdopodobniej Joey Binladen, pardon Biden (co za wredne podobieństwo nazwisk)- taki przekaz płynie z centrum dezinformacji telewizyjnej usytuowanym na warszawskim Placu Powstańców, wspomaganym władczym słowem młodego żonkosia z Woronicza. W ich świecie nic nie musi, ba, nie powinno być profesjonalne, po wielokroć sprawdzone, na najwyższym zawodowym poziomie. Ważne, żeby spełniało oczekiwania aktualnej władzy. Jeśli więc ona postawiła na faceta, któremu myli się Poland z Holland, a koronawirus to długo była według niego chińska gra komputerowa, to zakłamujemy rzeczywistość do końca, w czym świetnie pomaga wysłanie na zaoceaniczne wybory faceta z dziennikarskiego przedszkola ze śladową znajomością języka i umiejętnością włączenia mikrofonu.
Szalejący reporter zaczepia więc ludzi na ulicach, a że mówi do nich w eskimoskim narzeczu, nikt nie chce mu potwierdzić, że „ziemia jest płaska, rządzi w…”. Swoje dokłada w tej kampanii poparcia dla sprytnego bufona, który sprzedał nam masę przestarzałego żelastwa, warszawska centrala, na wszelki wypadek zwalając winę na jego ewentualną porażkę na protestujące masowo nad Wisłą i Odrą kobiety. A to wszystko za dwa miliardy z ogonkiem, bo mądra władza nie żałuje na swoje media, w końcu ktoś ją musi chwalić i popierać, jeśli nie robi tego połowa suwerena. I jeszcze wciąż rosnąca ćwiartka swoich!
WD-40