Sprawozdawcy sportowi zawsze byli chłopcami do bicia. Nie bez powodu. Słabe przygotowanie merytoryczne, kiepski refleks, ubogi język komentarzy ograniczający się do niewielkiej ilości słów, nieumiejętność dostrojenia się do emocji widza i jakaś ogólna toporność zachowania przed kamerą czyniły z tej grupy dziennikarzy telewizyjnych jak gdyby drugi sort zawodowy.
DYGRESYJNY IMPROWIZATOR
Jednak i w tej dziedzinie zdarzały się wyjątki. Nieliczne, więc tym bardziej warte wspomnień. Jan Ciszewski to chyba najpopularniejszy sprawozdawca sportowy wszech czasów. Słynął z barwnego i pełnego emocji języka, za który kibice go kochali. Języka niezwykle obrazowego i sugestywnego mimo licznych lapsusów i większych lub mniejszych śmiesznostek. To właśnie Ciszewski, zapowiadając występ jeździecki Jana Kowalczyka na olimpiadzie w Moskwie w 1980 roku, krzyknął rozgorączkowany: Wszystko w rękach konia!. Koń i Kowalczyk zdobyli złoty medal. Pochodził z Sosnowca. Marzył o sporcie żużlowym, ale wypadek w latach młodości i w efekcie krótsza prawa noga uniemożliwiły mu karierę w tej dyscyplinie. Przed mikrofonem debiutował w 1952 roku w Radiu Katowice, a cztery lata później zaczął komentować mecze w TVP. Kiedy na kilka lat przerwał karierę sprawozdawczą, by uzupełnić wykształcenie, widzowie byli zawiedzeni. Od 1972 roku w redakcji programów sportowych telewizji zajmował się komentowaniem przede wszystkim piłki nożnej. To on relacjonował słynny mecz na Wembley dający Polsce awans do fi nałów Mundialu 1974, mecze Górnika Zabrze w Europejskich Pucharach, Piłkarskie Mistrzostwa Świata w latach 1974, 1978 i 1982 oraz Igrzyska Olimpijskie. Patriotyczna nuta odczuwana w jego niepowtarzalnych sprawozdaniach, podbudowana rzetelną wiedzą, zmysłem obserwacyjnym, wygadaniem i rzadko spotykaną umiejętnością dygresyjnej improwizacji przesłaniały jego błędy językowe ? podsumowywał prof. Jan Miodek. Ostatnim występem przed kamerami Jana Ciszewskiego był finał Mundialu w Hiszpanii w 1982 roku. Jechał na placówkę sprawozdawczą już ciężko chory. Podczas rutynowych badań wykryto raka wątroby i trzustki. Zmarł w listopadzie tegoż roku. Miał 52 lata.
CHARYZMATYCZNY INACZEJ
Styl dziennikarski Bohdana Tomaszewskiego (1921 ? 2015) zasadniczo różnił się od stylu Jana Ciszewskiego. Można powiedzieć, że ten świetny dziennikarz i pisarz (wydał kilka książek, był autorem scenariuszy filmowych m.in. Boksera, Zaczarowanego roweru i Czekam w Monte Carlo, członkiem Związku Pisarzy Polskich), znawca i miłośnik tenisa, był charyzmatyczny inaczej. W pracy sprawozdawczej odwoływał się do intelektualnej refleksji nad sportem jako dziedziną twórczej aktywności człowieka, tworząc nowy styl komentatorski ? właśnie refleksyjny ? przeciwieństwo przeżyć stymulowanych wyłącznie emocjami widowiska sportowego. Jego przesłanie dla zawodników brzmiało: pamiętajcie o fair play. Sam też zawsze o fair play pamiętał. Uwagi krytyczne formułował w sposób elegancki i daleki od napastliwości. Gdy Agnieszka Radwańska odpadła z Igrzysk w Rio de Janeiro (2016) już po pierwszej rundzie i bagatelizowała zarówno swą druzgocącą porażkę, jak i udział w olimpiadzie, za co spotkała ją fala hejtu, Tomaszewski powiedział tylko tyle: Pani Agnieszka nie zrozumiała idei olimpijskiej. Najchętniej komentował zawody lekkoatletyczne i tenisowe. Przed wojną był wicemistrzem Polski juniorów w tenisie. Po wojnie zaczął pracę sprawozdawczą ? najpierw w Kurierze Szczecińskim, potem w warszawskim Expressie Wieczornym, a od 1955 roku w Polskim Radiu i wkrótce w telewizji. Komentował 12 olimpiad zimowych i letnich oraz wszystkie najważniejsze zawody lekkoatletyczne i tenisowe w Polsce i na świecie.
Pochodził z warszawskiej rodziny o tradycjach patriotycznych (walczył w Powstaniu Warszawskim), ale uważał, że patriotyzmu nie trzeba demonstrować rano i wieczorem. W 2015 roku ustanowiono nagrodę im. Bohdana Tomaszewskiego dla dziennikarza sportowego. Pierwszym laureatem został Stefan Szczepłek z Rzeczpospolitej, kolejnym Włodzimierz Szaranowicz. Corocznie (od 1968 roku) rozgrywany jest w Warszawie międzynarodowy turniej tenisowy młodzieży do lat 16 ? Bohdan Tomaszewski Cup.
BIEG PO ZDROWIE
Lekkoatleta (sprinter i średniodystansowiec), w latach 50. członek kadry narodowej, dwukrotny mistrz Polski w sztafecie 4 x 400 metrów, popularny prezenter Studia 2, czyli bloku programów rozrywkowo-publicystycznych lat 70. w programie drugim, no i oczywiście ogromnie lubiany sprawozdawca sportowy… Tomasz Hopfer (1935 ? 1982) był wielką gwiazdą polskiej telewizji. Gwiazdą, która zabłysła i dość szybko, bo po 12 latach, zgasła ku powszechnemu żalowi widzów. Miał talent, osobowość, wiedzę, dar słowa, szacunek dla pracy, ujmujący sposób bycia, był lojalny w kontaktach ze współpracownikami, wierny w przyjaźni. Miał także ogromną wrażliwość. Na każde niepowodzenie reagował stresem, przejmował się każdą krytyczną uwagą, co rujnowało jego i tak nie najmocniejsze zdrowie. Ekran uskrzydlał go, ale zarazem krańcowo eksploatował. Eksplozja popularności zbiegła się z sukcesami piłkarskiej reprezentacji Polski podczas mistrzostw świata w RFN. Mecze komentował Jan Ciszewski, a Tomasz Hopfer znakomicie sprawdzał się w roli gospodarza piłkarskiego studia w Warszawie. Dużo energii poświęcił propagowaniu czynnego uprawiania sportu. Był inicjatorem telewizyjnej akcji Bieg po zdrowie i Maratonu Warszawskiego zwanego wówczas Maratonem Pokoju. W 1980 roku został szefem redakcji sportowej. Zaskoczyła go ta nominacja, ale czy ucieszyła? Wiązała się raczej z urzędowaniem niż z dziennikarstwem. Poza tym był zbyt prostolinijny, by rozstrzygać spory, których nie brakowało w telewizji lat 80. Wkrótce też złożył dymisję, powracając na stanowisko szeregowego dziennikarza. Kłopoty zdrowotne odsunęły go na pewien czas od zajęć komentatorskich. Po wprowadzeniu stanu wojennego odmówił występowania przed kamerami w mundurze i został zwolniony z telewizji. Pracował krótko jako taksówkarz i galwanizer. Zmarł na wirusowe zapalenie płuc. Zawody (lekkoatletyka, biegi) poświęcone pamięci Tomasza Hopfera odbywają się do dziś w kilku miastach Polski, m.in. na warszawskim Ursynowie, w Świnoujściu, w Janowie Wielkopolskim i w Lęborku.
MISTRZ SZACHÓW I SZPADY
Wspomnijmy też Jacka Żemantowskiego (1939 ? 2002), bardzo sprawnego dziennikarza, nie mniej sprawnego sprawozdawcę sportowego, a poza tym mistrza szachów i szermierki. Był bardzo wszechstronny, wszystko mu się udawało. Współpracował z wieloma redakcjami, ale szlify, sławę i nagrody (dwukrotnie ?Złoty Ekran?, siedmiokrotnie ?Złote Pióro?) zdobył jako komentator sportowy Telewizji Polskiej. Od najmłodszych lat uprawiał szermierkę i szachy. Miał niemałe osiągnięcia w tych dyscyplinach, był też twórcą Akademii Szachowej, a przez dwanaście lat szanowanym prezesem Polskiego Klubu Szachowego. W telewizji powszechnie lubiany za uczynność, życzliwość i serdeczność.
Osobowości małego ekranu… Ile ich było? Sporo, choć w dziedzinie dziennikarstwa sportowego raczej niewiele. Trwale zapisali się w pamięci widzów i kibiców naprawdę nieliczni.
BARBARA KAŹMIERCZAK