
Dziewięć dni w Clermont- Ferrand to ogromna radość dla każdego kinomana, który preferuje krótkie formy filmowe. Staranna kwalifikacja, pozwalająca wyłuskać z setek a nawet tysięcy (dokładnie 6368) zgłoszeń filmy rzeczywiście warte pokazania, wypełnione po brzegi sale, tłumnie odwiedzane konferencje prasowe i spotkania z twórcami, trzydniowe tragi producentów, dystrybutorów i innych imprez festiwalowych a w finale przekonanie, że zalew serialowej i formatowej tandety tylko służy powrotom przed duży ekran. I tak się dzieje już od blisko dwóch dekad, a prawdziwe święto krótkiego metrażu trwa w najlepsze nie tylko w Clermont- Ferrand.
Warto zacytować w tym miejscu rekomendacje organizatorów z festiwalowego katalogu: Te krótkie filmy, niezależnie od tego, czy nas śmieszą, prowokują do walki czy pobudzają wyobraźnię, są bliskie naszemu życiu, tutaj i gdzie indziej. Przypominają nam, że sztuka jest zarówno lustrem, jak i ucieczką, sztandarem, który wspólnie wznosimy, by stawić czoła ciągle zmieniającej się rzeczywistości. Ten program jest zaproszeniem do spojrzenia na świat inaczej, oczami tych, którzy nadal opowiadają o nim najlepiej.
47. edycja, należącego od lat do światowej czołówki podobnych imprez (nasz KFF nie jest ostatnio w stanie nawet nawiązać do swej pięknej historii i niegdysiejszej rangi) festiwalu w Masywie Centralnym, potwierdziła wszystkie pozytywne opinie, które zbiera on od lat. W tym roku poza konkursami (m.in. międzynarodowym, krajowym, LABO i XR) częścią przeznaczoną dla młodych widzów i nowościami afrykańskiego rynku filmowego, uhonorowano libańskie kino i podkreślano znaczenie dźwięku w filmach. Z nieskrywaną radością i zasłużoną dumą odnotowano udział w festiwalowych seansach prawie 173 tysięcy widzów i ponad 4100 profesjonalistów akredytowanych przez Short Film Market.
POLSKA? OBECNA i NIEOBECNA!!!
Polskie kino krótkometrażowe ma tu długa historię niemal corocznej obecności w konkursie głównym i sekcjach dodatkowych, wielu nagród i wyróżnień, łącznie z tymi najwyższymi oraz opinię, że spośród zrealizowanych w minionym sezonie nad Wisłą fabuł, dokumentów oraz animacji, zawsze znajda się tytuły warte pokazania w miejscowym Domu Kultury, gdzie odbywają się główne, festiwalowe pokazy.
Do konkursu 47. Festival International du Court Metrage zakwalifikowano „Taniec w narożniku” Jana Bujnowskiego, zrealizowaną z nerwem i dystansem wycieczkę przez minione dekady, w której symbolicznym przewodnikiem jest w polskim domu odbiornik telewizyjny. Kiedyś mały i czarno- biały pokazywał podobną rzeczywistość, w Nowej Polsce jest coraz nowocześniejszy i większy ale czy- tu autor stawia znak zapytania- krajobraz za oknem jest równie ostry i pełen barw, jak ten na telewizyjnym ekranie? Tylko marzenia naszych rodaków się nie zmieniają, przynajmniej te odnoszące się do naszej reprezentacji piłkarskiej, wciąż marzymy o pokonaniu najlepszych drużyn świata…
W sekcji Prix de Public Europeens pokazana z kolei „Skraj” Dylewskiego i Edmunda Krempińskiego, oparty na autentycznych przeżyciach drugiego z autorów, który jako osoba transseksualna musiał doświadczać wszystkiego tego, co miało mu do zaoferowania opresyjne otoczenie.
Na towarzyszących festiwalowi targach, wśród setki wystawców (stoisk narodowych, innych festiwali, producentów i dystrybutorów, instytucji filmowych) z całego świata po raz kolejny zabrakło wystawców i uczestników znad Wisły. Jeśli nie liczyć ulotki Krakowskiego Festiwalu Filmowego, utrzymanej w duchu i jakości starej Polski (gruby karton, fatalna kolorystyka i nadmiar tekstu). Jeśli zwracała uwagę to tylko niedzisiejszym wyglądem.
Z WOJNĄ W TLE
Tegoroczny festiwal w C-F dostarczył bogatego materiału do stworzenia symbolicznego rankingu narodowych problemów, lokalnych specjalności a nawet endemicznych fobii. Jak twierdził klasyk- każdy ma coś za uszami- nie tylko człowiek ale też kraj czy region. I to prawda.
Przegląd rozpoczyna obraz „Zmarłam w Irpniu” zrealizowany technika kombinowaną (animacja+ dokument) za naszą południowa granicą przez ukraińską reżyserką Anastazją Falilejewą. Ilustruje ona i bardzo osobiście i z pewnej perspektywy, swój list do widzów, rozpoczynający się od słów: 24 lutego 2022 roku mój chłopak i ja uciekliśmy z Kijowa do Irpnia. Spędziliśmy dziesięć dni w zablokowanym mieście i udało nam się uciec z ostatnim konwojem ewakuacyjnym. Minęło trochę czasu, ale uczucie, że umarłam w Irpniu, nie opuściło mnie do dziś.
A oto przykład z Antypodów, nagrodzony Grand Prix „Unspoken”, rozgrywający się w Australii pod koniec lat 80. ubiegłego wieku. Wobec pogarszającej się sytuacji w Jugosławii u kresu dyktatury Tito, do głosu dochodzą narodowościowe waśnie i ruchy separatystyczne. Chorwaccy emigranci w Sydney domagają się niepodległości dla swej republiki, co wywołuje zdecydowaną reakcję władz i ostre interwencje policji, rozbijającej kolejne demonstracje. Marina, pochodząca z emigranckiej rodziny a zakochana w australijskim chłopaku, doświadcza przy okazji tych zamieszek, jak bardzo jej świat i jej problemy, rodem z Europy, ważą na kontaktach z tubylcami.
„Upshot” (Palestyna/Francja/Włochy) Mahy Haj to z kolei przejmujący obraz zagmatwanych relacji i trudnych decyzji, które podejmują mieszkańcy Bliskiego Wschodu. Sulejman i Lubna po traumatycznych przeżyciach przenieśli się na odizolowaną farmę, gdzie uprawiają ogród i z pasją angażują się w debaty na temat wyborów życiowych pięciorga swoich dzieci. Nie mogą wiedzieć, że najgorsze dopiero przed nimi.
Syria to kolejny filmowy przystanek i historia, którą sprawnie opowiada duet syryjsko- niemiecki, Daood Alabdulaa i Louise Zenker. I znowu, ja wyżej dojrzałe małżeństwo wiodące ubogi ale spokojny żywot hodowców owiec, gdzieś na skraju pustyni. Wszystko zmienia się w 2014 roku, kiedy Aziz angażuje się w działania ISIS i pewnego dnia przywozi do domu młodą europejską ochotniczkę, zafascynowaną ideą tzw. Państwa Islamskiego i kandydatkę na drugą żonę. Żona pierwsza, Amuna postanawia pierwszy raz zbuntować się i realizuje plan, który może ja kosztować życie. Niespełna dwudziestosiedmiominutowy dramat, który oferuje nie tylko zaskakujący finał ale wcześniej pełną napięcia fabułę. Plus dojrzałe aktorstwo i sprawną reżyserię.
Od dramatów, których źródłem były i są wydarzenia polityczne, blisko do dramatów w skali jednostkowej, ludzi zmagających się z przeszłością, w której albo popełnili osobiście błędy albo ulegli presji złego/trudnego otoczenia.
Nagrodzony za najlepszą kreację aktorską, Ingvar E. Sigurðsson, zagrał zdegradowanego przez alkohol inteligenta, który z okazji ślubu ukochanej jedynaczki, postanawia zerwać z nałogiem, co się nie udaje, bo nie mogło się udać. Islandzko- szwedzki film „O” Rúnara Rúnarssona zwraca uwagę poetyckim nastrojem i fakturą czarno- białych zdjęć.
I jeszcze kanadyjski „Najemnik” Piera- Phillippe`a Chavigny, udowadniający, że nawet w sytym i dobrze zorganizowanym kraju, resocjalizacja byłego więźnia nie musi przebiegać książkowo, bo system nie przewiduje odstępstw od reguły.
UŚMIECHNIJ SIĘ, JUTRO…
Po powyższej dawce dramatów w makro i mikro skali, warto, trzeba i należy spojrzeć na ekranowe otoczenie z dystansem i niewymuszonym uśmiechem.
Łatwo o niego, gdy obejrzy się animowany holenderski i niespełna trzyminutowy „Kontyngent” w brawurowy sposób ilustrujący to wszystko, co stanie się ze światem i jego mieszkańcami, kiedy zbuntują się nasze ukochane telefony komórkowe i… wybuchną. A wszystko za sprawa przekroczenia norm emisji CO2. Dobra kreska, montaż i rewelacyjny głos z offu.
Śmiech to najlepsza broń w starciu wszechobecnym a najczęściej ponurym wizerunkiem współczesnego świata. A taki angielski „Rabarbar Rabarbar” Kate McMullen, zabiera nas w podróż po smakowitych perypetiach ojca i córki (zbierają plony przy blasku świec, podobnie jak ich przodkowie), właścicieli plantacji rabarbaru, wstrząśniętych konsekwencjami Brexitu.
A Argentyńczyk Brian Kazez, pomny, że w jego ojczyźnie powstały przed laty genialne „Dzikie historie”, idzie podobnym tropem humoru sytuacyjnego w swym „Wzlocie i upadku Zary Zilverstein”. Tytułowa bohaterka, na co dzień pozbawiona wigoru pracownica sklepu z elektroniką, niespodziewanie staje się gwiazda mediów po niefortunnym zdarzeniu ze znanym aktorem. Sława i pieniądze stają się dla niej przekleństwem.
Na koniec film niespodzianka, bo udowadniający, że Kubańczycy także lubią czarny humor. „Usługa pogrzebowa dla ciebie” Marii Salafrancy to wycieczka po domu pogrzebowym w małym kubańskim miasteczku, którą poprowadzili Maurilio i Fidela, świadczący usługi funeralne i przygotowujący zwłoki od 17 lat w tym samym miejscu, w którym żyją w zgodzie i miłości.
Janusz Kołodziej