Nad Wisłą można i da się zmienić prawie wszystko. Od ustroju, przez gospodarkę i klimat aż po przeklęty przez dekady system skupu opakowań szklanych. Nie można zmienić tylko przejmowanej w upiornym spadku od antenatów głupoty i bezinteresownej ćwiczonej każdego dnia zawiści wobec wszystkich i wszystkiego wokół, które to cechy pozwalają- jak się zdaje- obywatelkom i obywatelom państwa na P. przetrwać własne nieszczęścia i ogólnonarodowe, historyczne kataklizmy. Tak już mamy, że nic nas tak nie wnerwia jak spokój, cisza i brak większych zmartwień. Nie lubimy się też ponadto za bardzo edukować bo tzw. mądrości życiowe przejmujemy z mlekiem matki a wszystkie inne znajdujemy siebie w Internecie. Książki są dla mniej kumatych i zaradnych, o czym wie każde polskie dziecko, czy to chowane na zasikanych łódzkich podwórkach czy wypieszczone w okolicach apartamentów z widokiem na morze/góry/sąsiada.
Wiemy też, że zawsze ale to zawsze, bez względu na okoliczności, uwarunkowania obiektywne i jakiekolwiek inne, jest jakaś GÓRA, co nie tylko wie wszystko najlepiej ale też lubi mieć wszystko na oku i w razie czego potrafi wykonać telefony z wiadomym pomrukiem i skutkiem. Taka góra wykonała właśnie telefon w sprawie pewnego sprawozdawcy telewizyjnego, który po raz kolejny palnął na antenie głupotę bo może czytał nie to co trzeba albo słuchał nie tych co powinien albo po prostu wszystko mu się kojarzy z jednym jak temu kapralowi ze słynnego powiedzenia. Wicie, rozumicie mruknęło groźnie o zawieszeniu co dyrekcja redaktora od głupich skojarzeń wykonała bez szemrania bo wie, że z władzą się nie dyskutuje, bo od tego ona jest, żeby wiedzieć co można a co nie.
A spragniony jakichkolwiek olimpijskich sukcesów naród, zamiast podniecać się 13 miejscem naszej triatlonistki i 57 miejscem innego nadwiślańskiego jeźdźca, fascynował się przez kilka dni nową definicją… komunizmu. A odwieszony potem redaktor B. szybko sam się ugotował, co daje nadzieję, że do zimy mamy go z głowy.
WD-40