…czyli jak zniechęcić telewidzów do oglądania sportu. Bo przed Węgierką, koszmar koszmarów czyli olimpijskie walki w judo, które były antypropagandą tej dyscypliny, sportu w telewizji i sportu w ogóle. Wychodzi na matę para mocno nieświeżych zawodniczek(ów) i przez kolejne pięć- osiem minut „walczy” szarpiąc się bez czytelnego sensu i kopiąc po kostkach. Coraz bardziej przepoceni i ogólnie mało telewizyjni uczestnicy tej przepychanki nawet mrugnięciem oka nie starają się przekonać kogokolwiek, że to im sprawia frajdę, daje przyjemność z rywalizacji i radość z ewentualnego zwycięstwa itd. W ekranowej wersji judo jawi się, jako bezmyślna szarpanina z mocno niejasnymi zasadami, jak w walce żywiołowego Gruzina z mocno leniwym Japończykiem, ten ostatni po blisko dziewięciu minutach unikania walki wykonał coś, co podobno było próbą rzutu czy chwytu i… I wystarczyło do złotego medalu. Nie dziwi, że judo także dzięki takim przekazom, nie tylko nad Wisłą traci swą atrakcyjność i popularność u progu dorastania.
A teraz Węgierka, która idzie na życiówkę. Nie idzie bo na rowerze trudno się chodzi, o jakiej zaś życiówce można mówić, jak się ma ledwie nieco ponad osiemnaście lat. Ale w stacji na „E” rozszczebiotanym i ogromnie z siebie zadowolonym chłopakom przed słyszalną mutacją, zagadującym totalnie relację z wyścigu dziewczyn w kolarstwie przełajowym to oczywiście nie przeszkadza. Dla nich język ulicy, wyrażenia używane podczas piwnych przepychanek czy nieustanne wchodzenie sobie w słowo są integralną częścią ‘komentarza”. Ale pracują tak, bo nikt ich nie koryguje, nie wali po łapach za ewidentne gapiostwo (wspomniana para gubiła się stale podczas wyścigu szosowego, a w przełajach przez ostatni kwadrans relacji nie zająknęła się nad miejscem Polki) nie zawiesza karty mikrofonowo- ekranowej (jeśli ja oczywiście mają, co nie jest takie oczywiste) do zapanowania nad błędami językowymi, dykcją i niemądrymi emocjami. No i bywa, że jeszcze wpuszcza na wizję, co już totalnie musi poddawać w wadliwość przygotowanie zawodowe wydawcy. Ale pewnie on też idzie na życiówkę???
WD-40