BO NAJWESELEJ JEST U NAS W PROSEKTORIUM

Jest taki naród w azjatyckiej części Europy, który w połowie (mniejszej) czyta przynajmniej jedną książkę w ciągu roku, a w drugiej (większej) ogląda wszystko co mu z telewizora wpadnie w oczy. Ale ma tak również dlatego, że ludziom odpowiedzialnym za telewizyjne ramówki nawet do głowy nie przychodzi refleksja w mikro skali, że powinni czuć się odpowiedzialni za to co będą narodowi pokazywać, bo napędza ich wyłącznie myślenie o przyszłych, potencjalnych i wymarzonych oraz oczekiwanych przez szefów, zyskach.

Kasa, kasa i tylko kasa się liczy. A jak tylko kasa to ma być szybko, głupio i byle jak plus rechot albo mordobicie, bo to masowy odbiorca przełyka najchętniej popijając przed ekranem piwem ulubionego gatunku, najlepiej mocnym i tanim. Zduszony procentowym mózgotrzepem nie zauważy jak w pierwszym kwadransie nowego serialu, policjantka bez cienia obciachu, nie wspominając o zażenowaniu czy wstydzie wda się w równie błyskotliwymi jak ona funkcjonariuszami w „zabawny” dialog nad… właśnie wyłowionym z wody trupem młodej kobiety. A powód do lawiny (uwaga trudne słowo) krotochwilnych  żartów dała pęknięta na szwie spódnica pani inspektor, kiedy przykucnęła, żeby dokonać obdukcji zwlok. Śmieszne? Bardzo śmieszne! Bardzo!!!

Tak śmieszne, że stacja zachęcona blisko milionowym rechotem natychmiast zleciła realizacje ciągu dalszego, bo przecież jest tyle trupów do obśmiania. A, że publice to się rzuca potem na głowę, to już nie ich czyli telewizyjnych programistów, sprawa. Bo oni mają bawić, rozrywać i zarabiać, a nie…

WD- 40