Festiwal EnergaCamerimage po raz 28. w ogóle, a po raz pierwszy w formule online, nie zwiódł oczekiwań, bo to jedna tych imprez filmowych, gdzie do selekcji przywiązuje się najwyższą uwagę. Zaraz po jakości obrazu prezentowanych filmów, bo uczulenie na zdjęcia filmowe i prace ekip operatorskich oraz ich projekcję są tu- z oczywistych względów- priorytetem.
Konkursy długich i krótkich dokumentów zawsze dawały pretekst do ogólniejszych rozważań czy to na temat aktualnych mód czy manier realizacyjnych, czy o obszarach filmowej penetracji. Te pierwsze można chyba zamknąć hasłem, że obowiązuje daleko idąca powściągliwość w kamerowych szaleństwach na rzecz uważnej obserwacji i cyzelowania szczegółu. Zaś „w temacie” obszarów nieodkrytych nie sposób nie zauważyć tendencji do uruchamiania dokumentalnego biura podróży. Hiszpanie kręcą na Filipinach, Holendrzy w Urugwaju, Polacy w Rosji a Amerykanie w Nigerii, co może rodzić przypuszczenie, że w ich własnych krajach czy środowiskach nie dzieje się już nic godnego kamery i mikrofonu.
Są oczywiście wyjątki choćby skandynawskie. “Meanwhile on Earth” (Dania, Estonia, Finlandia) to zbudowany z kolażu rodzajowych scen film o śmierci, który opowiada o życiu. Każda z jego części stanowi odrębny obraz przyglądający się społecznemu postrzeganiu zjawiska śmierci oraz ludziom, którzy obcują z nią na co dzień. Poznajemy tu przede wszystkim osoby zawodowo związane z umieraniem, ale też jednorazowego gościa w tym świecie, mężczyznę przygotowującego się na utratę matki. “Meanwhile on Earth”* to film o ludzkiej naturze: naszych lękach, wątpliwościach i stosunku do ostatecznego kresu życia.
Zamknięta instytucja na „Själö”* (Szwecja), odizolowanej wyspie na Morzu Bałtyckim, przez wieki służyła jako miejsce odosobnienia dla nieprzystosowanych społecznie kobiet. Trzymano tam w zamknięciu buntowniczki, poddając je obserwacjom, studiom i pomiarom, dokładnie w ten sam sposób, w jaki naukowcy centrum badawczego, w które przekształcono ośrodek, skupiają się teraz na otaczającym ich świecie natury. W czasie, gdy młody naukowiec zbiera na wyspie próbki do badań, z szeptów nigdy niewysłanych listów i pustych sal niegdysiejszego szpitala wyłania się przeszłość, a gdy ożywają niewidzialne archiwa, przestrzeń wypełnia się wspomnieniami. Które z nich przetrwają, a które odejdą w niepamięć?
To miał być powrót do miejsc rodzinnych i ukochanych a tymczasem… Para azerskich staruszków opuszcza Teheran i wraca do idyllicznego rodzinnego miasta na tureckiej granicy. Ich marzenia o spokojnej emeryturze legną jednak w gruzach, gdy uświadomią sobie, że miasteczko zmieniło się w przemytniczą bramę wjazdową do Europy a wszyscy, których znają, są zaangażowani w ten proceder. „A Horse Has More Blood Than a Human”* (zdjęcie wyżej) to produkcja angielsko- irańska, nagrodzona Złotą Żabą dla najlepszego dokumentalnego filmu krótkometrażowego, ze zdjęciami Mehdi Azadiego i montażem naszego rodaka, Pawła Steca.
W tym konkursie zasłużone wyróżnienie otrzymał amerykańsko- nigeryjski „Blood Rider”*. W zakorkowanym Lagos, borykającym się z kryzysem niedoboru krwi, jej transport do pilnie potrzebujących transfuzji pacjentów często zajmuje ponad dobę. Joseph, jeden z miejskich motocyklowych „jeźdźców krwi”, potrafi jednak dostarczyć ją do szpitali w mniej niż godzinę. Dla rodzących kobiet jest to często sprawa życia lub śmierci.
Najlepszym długometrażowym dokumentem, międzynarodowe jury uznało film Macieja Cuske- reżyseria i Piotra Banasia- zdjęcia „Wieloryb z Lorino”*. Czukotka, miejsce położone na skraju Syberii, gdzie mroźna zima trwa dziesięć miesięcy; kraina surowej ziemi, na której przetrwają tylko najsilniejsi. Od wieków żyje tam jedno z najstarszych syberyjskich plemion, którego tradycja, kultura oraz życie w zgodzie z naturą, zostały brutalnie zburzone przez sowiecki reżim. Po upadku ZSRR, porzuceni, pozbawieni mądrości przodków i nadziei na przyszłość przedstawiciele plemiona próbują jakoś przetrwać. Jednym z ich ostatnich źródeł utrzymania i podtrzymania tradycji są połowy wielorybów, których los również jest zagrożony. Dla Czukczów zwierzęta te są jednak nadzieją na przetrwanie kolejnej zimy, dlatego też gdy tylko ziemia Lorino nagrzewa się od słońca, myśliwi wyruszają na polowanie. Dochodzi w ten sposób do starcia dwóch światów, które przy każdym kolejnym spotkaniu zbliżają się nieuchronnie do krawędzi swojego istnienia.
I jeszcze na koniec wspomnienie o „Gorzkiej miłości” (Szwecja, Finlandia, Polska) Jerzego Śladkowskiego ze zdjęciami Wojciecha Staronia, który to film nie pozostawia wątpliwości co do tego, że autorzy są spadkobiercami najlepszych tradycji i dokonań polskiej szkoły dokumentu, Karabasza, Bossaka, Ziarnika i Łozińskiego. (JK)
*Opisy filmów za katalogiem festiwalu.