To był wyjątkowy festiwal. Jubileuszowy bo 60., online`owy czyli tylko trochę krakowski a bardziej światowo- kosmiczny, bogaty w wydarzenia ale też mogący się pochwalić bardzo udaną selekcją tytułów stających do wyścigu o Rogi, Smoki, Lajkoniki i Hejnały.
Może to znak czasu, może subiektywne odczucie ale wydaje się, że dzisiejszy dokument jest coraz bliżej człowieka. Nigdy wprawdzie nie preferował obserwacji z oddali ale dzisiejszy kontakt, niemal na dotyk to jakby ?odgórny? nakaz ale może i obawa, by niczego nie zgubić i nie przeoczyć. Twarz, postać, osoba jako podmiot i przedmiot, w obu wyłącznie w pozytywnym tych słów znaczeniu. Aż rodzi się podejrzenie, że we wszystkich szkołach filmowych to teraz obowiązujący model nauczania. Bliżej wydaje się prognoza, że to wpływ pozytywny i negatywny telewizyjnych kanałów informacyjnych. Z jednej strony gadające głowy ale też miliard migotliwych obrazków, przelatujących przez media odbiorców z prędkością światła.
We wszystkich konkursach tegorocznej imprezy takich ?bliskich? filmów było kilkadziesiąt, zrealizowanych w oddalonych od siebie miejscach świata i przez autorów z różnych pokoleń i szkól. Jakby tło, środowisko i kontekst nagle zmalały, bohater ma być w absolutnym centrum, nie tylko dosłownie.
Tak, jak choćby w nagrodzonym przez jury Fipresci i festiwalową publiczność norweskim ?Autoportrecie? Margreth Olin (zdjęcie wyżej). To opowieść o dobiegającej trzydziestki a cierpiącej na anoreksję od 10 roku życia Lene Marie Fossen, która mimo bólu, cierpienia i codziennego zagrożenia życia, realizuje swą wielką pasję. Lene fotografuje, robi czarno- białe portrety ale też swoje zdjęcia w entourageu opuszczonych domostw, kościołów czy szpitali na greckich wyspach. To fotografie absolutnie magiczne, uduchowione jak z obrazów Caravaggia czy mistyczne jak z Tarkowskiego, po prostu obezwładniające. Trafiają pod ocenę światowej sławy norweskiego fotografa, który porażony talentem artystki, rekomenduje jej prace do czołowych skandynawskich galerii i wystaw. Lene przejmująco opowiada o początkach swej choroby, o swych rodzicach, lekarzach. Nikogo nie oskarża, nie żali się, choć wystarczy sekundowe spojrzenie, by wiedzieć że jest człowiekiem zmagającym się ze skrajnym cierpieniem. ?Autoportret? od początku naznaczony jest widmem śmierci i ona się dokonuje w finale. Organizm wspanialej wrażliwej artystki nie był w stanie dalej funkcjonować. Pozostały te oszałamiające pięknem i tajemnicą fotografie.
Kamera Wojtka Staronia w szwedzko- fińsko- polskim filmie Jerzego Śladkowskiego ?Gorzka miłość? także jest blisko bohaterów- uczestników randkowego rejsu po Wołdze. Jest blisko ale nie nachalnie i na tyle dyskretnie, że galeria świetnych typów zaludniających ekran, w ogóle jej nie zauważa.
Ową nadzwyczajną bliskość odczujemy w innym filmie- ?Złote guziki? Alexa Evstigneeva, który odwiedził w Moskwie zorganizowaną i prowadzoną na wzór wojskowy szkołę kadetów pod patronatem Prezydenta Federacji. Natychmiast pojawia się analogia do podobnych, elitarnych szkól w czasach carskich i porewolucyjnych i ta dzisiejsza chętnie odwołuje się do tradycji szczególnie swej carskiej poprzedniczki. Patriotyzm i wiara, nacjonalizm i bezkrytyczne oddanie władzy- to najważniejsze punkty edukacji chłopców. Przyglądamy się ich zbliżeniom z niesłabnącym napięciem, kiedy z off dochodzą słowa ich wychowawców tej współczesnej szkoły janczarów.
Albo w znowu nakręconym w Rosji filmie, bo ona stała się od pewnego czasu mekką filmowców- dokumentalistów z całego świata (egzotyka? inność? kontrasty nie mieszczące się w żadnej skali? prawdziwi do bólu ludzie? niezwyczajna ciekawość?) i niemal masowo pracują tu ekipy filmowe z Niemiec, Francji, Holandii, Czech i oczywiście Polski. Jak Maciej Cuske, którego ?Wieloryb z Lorino? otrzymał w Krakowie aż trzy nagrody, w tym Srebrny Róg dla reżysera filmu o wysokich walorach artystycznych. Jego walory dobrze oddaje uzasadnienie jury: za “doświadczenie głębi, w którym metaforyczne obrazy i dźwięk pozwalają nam zanurzyć się w rzeczywistość rdzennej syberyjskiej wioski położonej w odległym i zapomnianym zakątku Rosji. Oglądając film, czujemy się chwilami niespokojni i poza strefą komfortu, w innych zaś momentach ? głęboko zaangażowani. Reżyser wykorzystuje strukturę narracji zataczającej koło, która rzuca wyzwania widowni, aby ta dokonała interpretacji swojego doświadczenia wspólnoty i konfrontacji z własnymi uprzedzeniami. Wreszcie, ten wyjątkowy film w piękny sposób przedstawia kulturowy związek pomiędzy człowiekiem a środowiskiem i paradoksalnie pokazuje nam, że mężczyźni, którzy polują na zagrożone wieloryby, aby przeżyć, również należą do gatunku na granicy wymarcia.
Zwycięzca 60 KFF w międzynarodowym konkursie dokumentalnym, rumuńsko-fińsko- niemiecki film Radu Ciorniciuc ?Acasa, mój dom? łączy bliskość obserwacji z uważnym posłuchem, bo jego bohaterowie, liczna cygańska rodzina, żyjąca na przedmieściach Bukaresztu, chętnie werbalizuje swe zachowania, sytuacje, marzenia i oczekiwania. Przenoszona do betonowych bloków z trudem poddaje się asymilacji, korzystając z pierwszej nadążającej się okazji, by wrócić miedzy trzciny. Choć nie zachęcają warunkami, w jakich żyją na co dzień i świadomością tego, co czeka ich w przyszłości, jesteśmy mimo wszystko po ich stronie. Władza nie jest już tak opresyjna, jak za czasów Ceausescu ale wciąż nie ma realnego pomysłu na ?zagospodarowanie? rodziny.
Prawdziwą rewelacją okazały się irańskie ?Cienie bez słońca? Mehrdada Oskouei, bodaj pierwsza w historii wizyta ekipy filmowej w więzieniu dla kobiet niedaleko Teheranu. Tu znowu duża cześć to spojrzenia w kamerę, twarzą w twarz i już po kilku minutach nie tylko potwierdzająca się opinia o oryginalnej urodzie Iranek ale też-co może i musi zaskakiwać- w wielu przypadkach arcyciekawa, rozbudowana osobowość. Skazane za zabójstwa głównie ojców, którzy często przez całe lata znęcali się nad nimi, ich matkami i rodzeństwem, czekają na śmierć? uniewinnienie? wolność? miesiącami, bo wedle prawa koranicznego najważniejsza jest decyzja krewnych zabitego. Z tych opowieści wyłania się wstrząsający obraz totalnej męskiej dominacji, powszechnej i niemal usankcjonowanej przemocy domowej. Jeśli w Iranie wybuchnie następna wielka rewolucja, to wywołają ją tamtejsze piękne i mądre kobiety. A wtedy ci wszyscy damscy bokserzy i rodzinni psychopaci niech lepiej mają przygotowane testamenty.
JANUSZ KOŁODZIEJ