XX BLACK MOVIE, GENEWA: Czarne i białe w kolorze

Festiwal niespodzianka, bo z ciekawym i różnorodnym gatunkowo programem, którym można się tylko chwalić, a organizacja i obecność w przestrzeni kulturalnej miasta i regionu ? do pozazdroszczenia. Wśród małych, wielkich imprez filmowych obchodzący 20. urodziny Black Movie w Genewie z pewnością zasługuje na uwagę.

Program, podzielony na kilka sekcji, zawiera zarówno filmy fabularne, jak i dokumenty pogrupowane tematycznie nie zaś gatunkowo czy formalnie. Oceniają je dwa pięcioosobowe zespoły ? międzynarodowe jury złożone z krytyków i dziennikarzy oraz młodych kinomanów. Festiwal ma też swój dziecięcy odpowiednik Le petit Black Movie przeznaczony dla dzieci i młodzieży, w którym pokazywane są przede wszystkim animacje z całego świata, poddawane nadzwyczaj surowej ocenie dziecięcego jury. Tym, co wyróżnia genewską imprezę spośród wielu innych, to staranna selekcja i ?trzymanie się życia? we wszystkich jego aspektach. Plus troska o najwyższy poziom artystycznej wypowiedzi. Brzmi jak banał, ale bez trudu można wskazać dziesiątki, jeśli nie setki festiwali, które z dziwnych upodobań i kaprysów swych programatorów uczyniły znaczek firmowy. W Genewie nad całością programowego szaleństwa czuwa damski, znakomicie sprawdzający się w praktyce duet ? Kate Reidy i Maria Watzlawick (słowiańsko brzmiące nazwisko to skutek czeskiego pochodzenia) i przez cały czas trwania festiwalu nie zdarzyła się ani jedna programowa wpadka, a zdarzyło wiele pozytywnych niespodzianek i spełnienia oczekiwań. Obok pokazów konkursowych i projekcji dodatkowych, przez dziesięć styczniowych dni odbywały się w genewskich kinach i galeriach panele dyskusyjne, masterclass, wystawy fotograficzne oraz dyskusje okrągłego stołu, jak ta z udziałem Sergeja Loznicy, do której dobrym prologiem był jego ostatni fi lm Dzień Zwycięstwa.

NA OSTRZU KAMERY

Cykl nazwany przez organizatorów Pod obserwacją łatwo sugeruje dokumentalny charakter, ale obok klasycznych dokumentów (tu znalazł się też wspomniany fi lm Loznicy) pokazano także fabuły, których autorzy skupili uwagę na bliskiej wręcz drobiazgowej obserwacji swych bohaterów. Jak w kazachsko-polsko-norweskiej Rzece Emira Baigazina, który żyjącą na odludziu rodzinę (rodzice i piątka synów) śledzi niczym wytrawny biolog małe mrowisko. Tytułowa rzeka, do której surowy ojciec broni dostępu, jest nie tylko obszarem zakazanym, ale też przepustką do innego, nieznanego i fascynującego świata. Pięknie sfotografowany, toczący się jak u starych mistrzów kina w niespiesznym tempie fi lm, odbywa właśnie triumfalny pochód przez festiwalowe ekrany. Albo inna warta odnotowania propozycja. Filipiński Sezon diabła Lava Diaza to monumentalny musicalowy fresk, blisko czterogodzinny zapis epizodu z krwawej dyktatury Ferdynanda Markosa na Filipinach w okolicach 1970 roku. Poszukujący swej zaginionej żony poeta, doświadcza niemal wszystkiego, co skrajnie prawicowa dyktatura jest w stanie ?zaoferować? wrażliwemu artyście. Wszystkie dialogi są wyśpiewywane, wszystkie sceny ilustrowane śpiewem i tańcem. Ryzykowne, ale wciągające, może dlatego, że wykonane po mistrzowsku i sfotografowane w czerni i bieli. Przypomniany w tej sekcji belgijski Dom Fiena Trocha to z kolei wycieczka w pogmatwany emocjonalnie świat stosunków wewnątrzrodzinnych. Każdy z trójki kolegów przerabia na własnym przykładzie skrajne zachowania i reakcje, a przepustką do dorosłego życia okaże się popełniona z zimną krwią i jakby bez cienia refleksji zbrodnia.

U BRAM LEPSZEGO ŚWIATA

Nomadzi XXI wieku ? tak nazwano sekcję, której propozycje odnosiły się do jednego z najbardziej palących problemów współczesności ? fali emigrantów usiłujących dostać się z Bliskiego Wschodu, ale też z Somalii, Afganistanu czy Pakistanu do wciąż jeszcze sytej i spokojnej Europy. Choć milionowa fala nieco opadła, to jednak jej skutki odczuwać będziemy jeszcze długo, a tylko kwestią czasu pozostaje kolejny nalot uciekinierów na nasz kontynent. Filmowcy przyglądają się temu procesowi z uwagą i możliwie wszechstronnie, bo i sami uchodźcy, i ich dzisiejsze losy nie dają się ująć w jakieś skodyfikowane ramy. Wycieczka (Central Airport THF Karima Ainouza) na dawne lotnisko Tempelhof w Berlinie może przynieść tak oczekiwane uspokojenie nastrojów anty emigranckich, bo główny bohater, 18-letni Syryjczyk, na naszych oczach (realizacja filmu trwała ponad rok) przechodzi pozytywnie cały proces weryfikacji swej przeszłości, a potem udziału w programie adaptacyjnym. Jest dobrym przykładem na to, że warto, trzeba i nawet należy pomagać tym, którzy musieli uciekać Neruda O ojcach i synach River Central Airport THF Victory Day 22 FESTIWALE MARZEC 2019 z własnych domów i środowisk. Ale w tle pozostają niestety setki i tysiące innych uciekinierów, którzy w hangarach berlińskiego dworca lotniczego mogą spędzić kolejne lata, bo nie zdradzają ochoty na życie w nowym życiu. Zadawalają się darmową egzystencją na koszt niemieckiego podatnika i perspektywą dalszej egzystencji na zasiłku. Somalijsko-duński Ostatni wojownik Nasiba Faraha i S?rena Steena Jespersena pokazuje też inną stronę problemu emigranckiego. Mohammed, zaangażowany w przeszłości w terroryzm, nie może dołączyć do przebywającej w Anglii żony i dziecka. Chciałoby się napisać, wegetuje, ale poziom życia temu przeczy, co dodaje sytuacji dodatkowego kontekstu. Barierą w wydostaniu się z Mogadiszu jest nie tylko pełna niedomówień i zagadek przeszłość, ale też biurokracja i zmieniające się preferencje polityczne. Na pewno nie pieniądze. Pewnie takich ?ostatnich wojowników? o niejasnych powiązaniach jest więcej, ale autorzy chcą widzieć w nim tylko ofiarę biurokratycznego systemu. Z Somalii szybki skok na rosyjską prowincję, gdzie blondwłosy Iwan pracuje jako pastuch w zapomnianym kołchozie na końcu imperium Putina. Swej emigracji do lepszego życia pewnie nie planował, ale wyrok losu w postaci pary oszustów, wyłudzających metodą na słupa (czytaj na Iwana), kolejne kredyty i towary, przyjmuje z całą swą naiwnością i bez cienia refleksji. Bo Iwan to tylko, jak przekonuje reżyser Vitalij Suslin, tytułowa Głowa. Dwoje uszu.

HISTORIA I KINO

Filmowe wycieczki w przeszłość to nic nadzwyczajnego, ale warto zwrócić uwagę na fakt, że owa przeszłość często działa się ledwie rok, dwa lata temu. Czas politycznych, społecznych i gospodarczych zmian biegnie jednak tak szybko, że to, co kiedyś długo czekało na patynę historii, teraz zyskuje ją niemal natychmiast, bo już w kolejce czekają następne zdarzenia, które zmieniają świat i nasze jego postrzeganie. Filmowcy starają się za tym nadążać. Nagrodzony Prix de la critique oraz Prix des jeunes syryjsko-libański obraz O ojcach i synach Talala Derekiego jest tego zjawiska najlepszym przykładem, choć metoda jego realizacji i postawa autora wydaje się mocno kontrowersyjna. Oto w północnej Syrii, w prowincji kontrolowanej przez lokalną gałąź Al-Kaidy, Abu Osama wychowuje swoich ośmiu synów, aby uczynić ich bojownikami w imię Allaha. Reżyser nie kryje swej akceptacji dla takiej postawy i przekonań, i staje się na dwa lata uprzywilejowanym świadkiem codziennego życia rodziny, oferując rzadki wgląd w to, co to znaczy dorastać w islamskim kalifacie. I ta unikalność zapisu broni fi lm Derekiego przed dyskwalifikującą go opinią proterrorystycznej agitki. Wobec innego nastawiania pewnie niemożliwa byłaby realizacja takiego obrazu. O tym, jak fi lm może być nie tylko świadectwem czasu, ale też zmieniać go, pokazuje francusko-algiersko-szwajcarski dokument La bataille d`Alger, un fi lm dans l`historie Maleka Bonsmaila. Autor sięgnął do legendarnego obrazu Bitwa o Algier i dodając zachowane a niewykorzystane kadry oraz wypowiedzi aktorów i  świadków, udowodnił, jak powstanie klasyka i jego światowe echa wpłynęło na sytuację w samej Algierii, a potem przełożyło się na rozczarowanie tamtejszych środowisk pro niepodległościowych. I jeszcze jeden tytuł, zrealizowany w koprodukcji chilijsko-argentyńskiej (plus USA i Francja) dramat Neruda Pablo Larraina z zapadającą w pamięć kreacją Luisa Gnecco w roli tytułowej i starannością w rekonstrukcji realiów epoki. A to epoka zimnej wojny, kiedy chilijski prezydent Videla nakazuje policji śledzić pisarza Pablo Nerudę i jego żonę, aby ich powstrzymać przed propagowaniem lewicowych i antykapitalistycznych poglądów. Po premierze tak pisano o Nerudzie: Z niecierpliwością czekaliśmy na ten fi lm o chilijskim micie, poecie Pablo Nerudzie, napisanym i wyreżyserowanym przez lidera nowej generacji lokalnych fi lmowców, i nie zawiedliśmy się. Inauguracyjny etap w umywalni Senatu w Santiago sam w sobie jest niezapomniany. I jeszcze kirgiska Aurora (satyryczne spojrzenie na losy słynnego ośrodka wypoczynkowego dla partyjnej elity otwartego kilkadziesiąt lat temu przez samego Breżniewa) i meksykańsko-kolumbijskie Les oiseaux de passage (narodziny kolumbijskiego narkobiznesu) i rumuński Several Conversations About a VeryTall Girl (o trudnej lesbijskiej miłości w Bukareszcie) i? wiele innych interesujących propozycji tego festiwalu niespodzianek.

JANUSZ KOŁODZIEJ