Tak miła polskiemu sercu, choćby ze względu na kościuszkowskie ślady, Solura od ponad pięćdziesięciu lat podejmuje w styczniu doborową reprezentację szwajcarskich filmowców. I gości z całego świata (nieco rozczarowanych tym razem pogodą, bo w dziesięciostopniowym słońcu szybko topniały resztki śniegu), ciekawych co też nie tylko od święta, ale na co dzień, sympatyczni i oszczędni Helweci zrealizowali w minionych dwunastu miesiącach.
Formuła Solothurn Filmtage jest bowiem taka, że prezentuje się nie tylko obszerny wybór całorocznego dorobku podalpejskiej kinematografii fabularnej, ale także tego, co interesującego zrealizowano w telewizji, co podpisali twórcy animacji, dokumentu czy innych form aktywności wizualnej. Część produkcji startuje w konkursach, inne mają charakter przeglądu, kolejne służą jako ilustracja do paneli dyskusyjnych na temat wczoraj, dziś i jutro szwajcarskiej kultury filmowej. Ale wszystkie projekcje i spotkania, co warto podkreślić, cieszą się sporym powodzeniem, a jak zabawnie skomentowała ten fakt lokalna prasa na widowni w Landhausie i kilku innych salach, spotkać można było młode twarze, starych wyjadaczy i? nowe formy. Ale też prawdziwe osobowości lokalnego i światowego kina, bo do nich należy z pewnością gość specjalny 51 edycji solurskiego festiwalu, Marthe Keller. Świetna aktorka wciąż ze śladami oryginalnej urody, wciąż aktywna, bo dalej występuje na scenie i ekranie, a także reżyseruje spektakle operowe, wciąż obok Ursuli Andress najbardziej znana postać szwajcarskiego kina, z rolami u boku Dustina Hoffmana (Maratończyk), Richarda Burtona (Wagner), Williama Holdena (Fedora) czy Matta Damona (Medium). Wśród zagranicznych gości imprezy znalazł się miedzy innymi czeski klasyk, Jiři Menzel, tym razem jednak nie jako autor nowego tytułu czy żywy pomnik X Muzy, ale… bohater dokumentalnego filmu Roberta Kolinsky`ego (To Make a Comedy Is No Fun ? Jiři Menzel).
W Solurze głównie ogląda się filmy i dyskutuje o nich, ale obok sztuki przez dużą i małą literę, pojawiają się, co oczywiste, bo teraz bez mecenasa, koproducenta, wspólnika niewiele można dzisiaj zdziałać, wątki finansowe i organizacyjne. O tych drugich m.in. wspominali reprezentanci kilku europejskich festiwali filmowych (Cannes, Amsterdam, Karlove Vary i Turyn) akcentując kłopoty z selekcją zgłaszanych do nich tytułów. Gigantyczna nadprodukcja powoduje, że łatwo przeoczyć propozycje naprawdę godne uwagi, w hałasie marketingowo medialnym nierzadko giną rzeczy warte upowszechnienia, a presja młodych producentów rośnie z roku na rok.
O pieniądzach, co też jest znakiem czasu, mówi się teraz otwarcie i bez skrywanej kiedyś hipokryzji. Wskazuje się na już istniejące i potencjalne źródła finansowania produkcji filmowej. Co oczywiście nie oznacza, że sztuka zeszła na dalszy plan, ale ? jak dowodzą tysięczne przykłady ? niełatwo ją kreować z pustym portfelem.
Jedną z dwóch głównych nagród 51 edycji Filmtage, czyli Prix de Soleure w wysokości 60 tysięcy franków (środki miasta, kantonu i Funduszu Prix de Soleure) dzielonej między producenta i reżysera otrzymał debiutancki film Evy Vitiji Das Leben drehen ? Wie Mein Vater versuchte, Glück das festzuhalten. Międzynarodowe jury konkursu ? niemiecka aktorka Julia Jentsch, rumuński reżyser Călin Peter Netzer i szwajcarska dyplomatka Heidi Tagliavini ? było pod wrażeniem, sposobu w jaki autor skonfrontował się z własnym pochodzeniem i szacunku, z jakim potraktował własną rodzinę w tym dokumencie. Film pokazuje nam, jak ważne jest, aby stawić czoła swemu przeznaczeniu, aby lepiej zrozumieć życie. Nawet jeśli to boli ? napisano w uzasadnieniu. Zwycięski film rozpocznie karierę w mediach niemieckojęzycznych 5 maja 2016.
Michael Schaerer z kolei zdobył Nagrodę Publiczności (20 000 franków) za swą Linę. Odtwórczyni roli tytułowej Rabea Jajko, otrzymała już wcześniej nagrodę szwajcarskiej telewizji publicznej za 2016. Historia tytułowej bohaterki sięga końca 1960 roku, kiedy jako nastolatka zaszła w ciążę i została zatrzymana w areszcie prewencyjnym przez administracyjne władze za ?deprawację moralną? i ?skłonność do rozpusty?. Odebrano jej prawo do opieki nad urodzonym w więzieniu synkiem. Dopiero po blisko 40 latach mogła mu powiedzieć, co się wtedy naprawdę stało. Poruszający, mocny dramat został wyemitowany 21 lutego 2016 w pierwszym niemieckojęzycznym kanale telewizyjnym.
W tym konkursie startował także nowy, szwajcarski film Grega Zglińskiego Le tempes d`Anna, którego akcja toczy się miedzy 1917 a 1933 rokiem w Neuchatel. Młody zegarmistrz, pracujący nad nowym modelem wodoodpornego zegarka, zakochuje się w subtelnej, pięknej Annie. Łączy ich szaleńcze uczucie, plany małżeńskie, ale zaczynają dzielić pojawiające się coraz częściej ataki tajemniczej choroby, nękające kobietę. Krytycy podnosili staranną reżyserię i dobre aktorstwo, a także ciekawy temat, łączący historię melodramatyczną z wycieczką w świat wynalazków. Wrażliwy i szczery ? pisano w relacjach z festiwalu o filmie Zglińskiego.
O pieniądzach, na szczęście nie tylko, choć głośno i wyraźnie, mówiono także podczas uroczystej gali kończącej festiwal. Jego dyrektorka Seraina Rohrer dziękowała wszystkim partnerom za ich wsparcie i lojalność. Zapowiedziała również, co zostało przyjęte niewymuszonymi brawami, że głównym sponsorem imprezy, pozostanie firma Swiss Life potwierdziła swoje zaangażowanie na kolejne trzy lata. (Janko).