Telewidzu, płać!

Telewidzu, płać! Abonament za telewizję traktuje się u nas jako powinność obowiązującą tylko w jedną stronę. Tymczasem, świadczenie to niesie z sobą ? pomijaną dziwnym milczeniem i coraz bardziej zapominaną ? umowę obowiązującą nie tylko adresata, lecz również nadawcę, czyli obie strony zawartego kontraktu.

Wisła, Belweder, Rekord? W czasach PRL posiadanie własnego telewizora było wyznacznikiem nie tylko statusu materialnego, ale i społecznego prestiżu dumnego właściciela. W okresie pionierskim TVP sąsiad z telewizorem mieszkający w kamienicy, bloku czy we wsi to był prawdziwy gość. Najmłodszemu pokoleniu trudno wytłumaczyć, czym był w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ? kultywowany dzisiaj jedynie z okazji ważnych meczów ? rytuał wspólnego oglądania telewizji u sąsiadów.
Porozmawiajmy o kosztach. Pierwszy wydatek już opisałem. Odbiornik telewizyjny kosztował spore pieniądze i nie każdego było na niego stać. Klasy standard lub luksusowy. Usytuowany obowiązkowo w centralnym miejscu mieszkania pełnił eksponowaną funkcję domowego ogniska. W miarę, jak rosła liczba godzin emisji i doszedł drugi program, co dokonało się w dekadzie rządów Gierka, telewizor pracował na okrągło. To pociągało za sobą drugi koszt: eksploatacji. Kilka milionów odbiorników, las anten na dachach, megawaty energii. Niebagatelnie wzrosły rachunki za prąd, który pożerały i małe telewizorki typu Vela, i ogromne (na owe czasy, rzecz jasna) odbiorniki wielkoformatowe: ?cwietnoj tieliewizor? Rubin, Topaz, Beryl, Jowisz, Szeherezada, Libra?
Później, całkiem niedawno doszły do tego jeszcze anteny satelitarne, talerze, dekodery, nowsza generacja telewizorów, przestrojenia. Nowe opłaty, nowe wydatki, nowe koszta. Nie mówcie, że nie nasze. Nasze, a czyje? Odkąd istnieje, telewizja świadczy usługę z naszych pieniędzy. Mamonia i Sidorowskiego. ?Kto za to płaci?? ? ?Pan płaci, pani płaci, my płacimy. Społeczeństwo.?
Telewizję Polską utrzymują telewidzowie. Musowo. Państwo łoży na nią niebagatelne środki pochodzące z naszych opłat i podatków. Jeśli coraz głośniej słychać, że dostęp do telewizji należy się politykom (niby dlaczego?), nasuwa się logiczny wniosek, iż mamy do czynienia z nieuzasadnionym żądaniem korzyści i zwyczajnym naciąganiem ze strony tych, co nie płacą, a chcą korzystać.
Obowiązkiem państwa jest dbać o jakość usługi TVP, czyli o interes obywateli a nie polityków. I dlatego musi być dobra, inaczej przestaje ludzi interesować. Ostatni gasi światło, a przedtem telewizor. Rozumieli to nawet ci, dla których rzeczą oczywistą był monopol ideologiczny w szklanym okienku. Stuprocentowy, z Misiem z okienka włącznie.
MAREK HENDRYKOWSKI