I panie doktorze, Jędruś mówi przez sen po norwesku, a potem przeklina po baskijsku albo myśli, że jest Wikingiem, który nie umie pływać i dlatego koledzy nie biorą go ze sobą na nowe wyprawy. A jak się budzi to przez 10 minut stoi przed lustrem i kręci włosy, jakby miał dredy albo był jakimś Wiedzminem. Ostatnio zużył całą butelkę wody utlenionej bo chciał być biały na głowie, jak ci ludzie w serialu. Jak wyszłam na bazarek po ziemniaki to do mojego ulubionego szlafroka przyczepił zszywaczem stary lisi kołnierz babci Lusi i zapowiedział, że teraz będzie w takim stroju jeździł do pracy na druga zmianę w mleczarni.
No i najgorsze, że zaczął zaczepiać dziewczynki na podwórku, szczególnie te trochę wyłupiaste z dużymi zębami i dziwnym zgryzem. Dzielnicowemu udało się wyrwać go z rąk nerwowego ojca, który chciał Jędrkowi na poczekaniu wymierzyć karę za dziwne teksty i niemęskie ruchy ale następnym razem może nie zdążyć.
Jak wrócił do domu to zamknął się w spiżarni i położył między słoikami z grzybkami i kompotem wiśniowym. Nakrył głowę starym kocem ze słowami, że to będzie trening przed turniejem na wózkach akumulatorowych w robocie, a jak w nim zwycięży to umówi się wreszcie z tą Dżesiką z pierwszej zmiany, co jakoś tak dziwnie patrzy ale jemu się podoba.
I jeszcze panie doktorze najgorsze, że wciąż mnie pyta jak się urodził i czy też rozcinali mi brzuch, żeby go wyjąć. A jak ma dobry humor to chwali się, że odłożył już 312 złotych na wielkiego gumowego nietoperza od Chińczyków z hurtowni w Zalesiu. Jak go kupi to nadmucha i spróbuje polecieć z drugiego piętra za rzekę.
Mam więc ogromna prośbę, żeby mu pan doktor zapisał coś mocnego na uspokojenie, żeby polubił takie seriale w telewizji, w których jest mniej fantastyki! Najlepiej, zeby bylo dużo o miłości albo o zwierzętach, a najlepiej o jednych i drugich.
WD-40