SERIES MANIA FORUM, Lille: Zmęczenie materiału czy naprawdę wszystko już było?

Najważniejszy europejski festiwal seriali i jego część konferencyjno- targowa z oczywistych względów przyciąga uwagę branży ale jego ostatnia edycja, zakończona 28 marca, nie dostarczyła producentom i emitentom telewizyjnym, samych- jak to bywało w ostatnich latach- optymistycznych obserwacji. Wprawdzie frekwencja na części festiwalowej była najwyższa w historii ale opinie o zakwalifikowanych do niej pozycjach, dalekie od zachwytów. Widownia nie przestaje kochać historii w odcinkach i nie wygląda na to, by zmieniła nagle swe preferencje fabularne i estetyczne,  oczekuje jednak zaskoczeń a o te coraz trudniej.

TROCHĘ STATYSTYK

Póki co trwa wyścig, przybierający coraz bardziej kuriozalne formy, wśród zwolenników parytetu płci, liczących i mierzących wszystkie nadające się do tego dziedziny twórczości audiowizualnej. W raporcie przygotowanym pod auspicjami i za fundusze Komisji Europejskiej, których fragmenty zaprezentowano w Lille, pokazującym najważniejsze tegoroczne  trendy w europejskiej produkcji filmowej, zaraz na wstępie znalazła się statystyka pokazująca udział kobiet- twórców wśród: kompozytorów (10%), operatorów obrazu (12%), reżyserów (25%), scenarzystów (29%), wydawców (31%), producentów (31%) oraz innych specjalności (23%). Na szczęście poprzestano na tym, bo na przykład wzorem jednego z polskich festiwali, można było policzyć i ujawnić publicznie procentowy udział kobiecych piersi, pośladków i płci w bieżącej produkcji w kontrze do męskich pup i genitaliów oraz udział obu tych grup w scenach erotyczno- łazienkowych (jak reżyser ma dziurę w fabule, to zawsze chętnie pokaże bohaterkę/bohatera lub oboje pod prysznicem).

Ciekawych i pozbawionych nalotu niemądrej sensacji wniosków, dostarczyła inna statystyka, obejmująca liczbę filmów fabularnych i dokumentalnych, wyprodukowanych w ostatnich latach w Europie (mowa o 37 krajach należących do UE i z nią stowarzyszonych). W rekordowym pod tym względem roku 2019 zrealizowano na naszym kontynencie 2375 tytułów, rok później w szczycie pandemii udało się wypuścić na europejski rynek tylko 1662 filmy, by w 2023 dość do 2358 obrazów (1469 fabularnych i 898 dokumentów). Liderami pozostają od lat cztery kinematografie: włoska (354 filmy w 2023), hiszpańska (306) oraz francuska i brytyjska (po 236). Najwięcej, bo aż 4,8 mln euro pochlania średnio realizacja jednego filmu we Francji, potem w Irlandii (3,6 mln) oraz Belgii (3,4mln).

OLIMPIJSKIE WSPOMNIENIA

Series Mania to nie tylko konkursy seriali, pitchingi nowych projektów, prezentacje już zrealizowanych czy zaplanowanych produkcji, kursy mistrzowskie, narodowe bloki ale także panele dyskusyjne, spotkania (w tym roku m.in. z byłem prezydentem Francji, Francois Hollandem oraz niedoszłe z powodu choroby gościa, z Gerhardem Zeilerem, szefem Int. Warner Bros. Discovery) i niespodzianki.

W takich kategoriach należy potraktować pomysł organizatorów, by zaprosić do Lille na spotkanie z międzynarodową publicznością, parę głównych kreatorów wydarzenia z lipca 2024. Wydarzenia, które już oceniane jest nie tylko jako największe i najważniejsze w roku ale jedno z najwybitniejszych w całej historii światowej telewizji. Mowa oczywiście o ceremonii otwarcia letnich igrzysk olimpijskich w Paryżu, która nie przestaje fascynować rozmachem pomysłów, czarować kolorem i smakiem kolejnych epizodów, prowokować niektórymi kompozycjami do dyskusji i skrajnych ocen. Gdyby nie deszczowa pogoda, na która wymusiła rezygnację z kilku, głównie taneczno- baletowych numerów, zachwyt byłby jeszcze większy ale i tak, pokaz kilkuminutowego podsumowania ceremonii i jego najlepszych fragmentów, skwitowały teraz długie oklaski zachwyconych serialo maniaków.

Po spotkaniu z dyrektorem kreatywnym wydarzenia Thomasem Jolly oraz Fanny Herrero (showrunnerka) sukces wydaje się niemal oczywisty. Para wizjonerów o nieposkromionej wyobraźni i świadomości, że mając do dyspozycji takie, jak Paryż miasto i taką jak Francja historię, oraz niemal kosmiczną technikę i miliardowy budżet, można pozytywnie zaszaleć, kreując widowisko, jakiego jeszcze telewizyjna widownia na całym świecie nie widziała. Już samo wyprowadzenie uświęconej tradycją ceremonii otwarcia igrzysk ze stadionu na ulice goszczącego je miasta, było niemal szarganiem olimpijskiej świętości a dodanie do tego fabuły, w której dominuje historia i sztuka, tradycja i międzynarodowe gwiazd występujące na scenach usytuowanych na 6- kilometrowym odcinku Sekwany, wydawało się niemożliwe do realizacji. A jednak udało się, trzysta tysięcy widzów w Paryżu i kilka miliardów przez telewizorami przez cztery godziny pozostawało w rosnącym podziwie. Jak uczestnicy spotkania z duetem Jolly & Herrero w Lille, opowiadającym z ogniem w oczach o kolejnych etapach powstawania scenariusza, doborze gości, angażu wybitnych specjalistów, reżyserów, choreografów i architektów. I  realizatorów telewizyjnych, operatorów kamer, montażystów i dźwiękowców, których talent i praca dały tak spektakularny wynik. Świat oniemiał w zachwycie poza pewnym krajem w środku Europy, gdzie najwięcej dyskutowano o rzekomym szarganiu świętości i obrażaniu uczuć religijnych!!!

POLSKIE KWIATKI

A właściwie należałoby ten akapit zatytułować tak: KABUL czyli francuscy producenci, gracka armia i polska ekipa (reżyserki Olga Hajdas i Kasia Adamik oraz operator Mateusz Wichłacz). Jak podkreślano w Lille ten sześcioodcinkowy thriller z ogromnym budżetem w wysokości 20 milionów euro, z udziałem partnerów z 11 krajów, dużą obsadą z kilku kontynentów, wieloma językami na planie i fabułą o geopolitycznie naładowanym wydarzeniu, które miało miejsce zaledwie kilka lat wcześniej, a którego globalne reperkusje są nadal odczuwalne, powinien być skomplikowaną, wieloletnią walką o produkcję zarówno pod względem kreatywnym, jak i finansowym.

Zamiast tego przeniesienie na telewizyjny ekran scenariusza serialu o dojściu talibów do władzy w Afganistanie, odbyło się niemal bezproblemowo przy wykorzystaniu funduszy zapewniających  najwyższą jakość produkcji, przy jednoczesnym zachowaniu wolności twórczej zespołu artystycznego. Dodajmy, że „Kabul” realizowany był miedzy kwietniem a lipcem ubiegłego roku, głównie w Grecji i z ogromnym wsparciem greckiej armii oraz udziałem setek statystów. Całość prac koordynowała France Televisions.

Akcja serialu „Kabul”, który miał swoją światową premierę na tegorocznej Series Manii, rozgrywa się w sierpniu 2021 roku, gdy Amerykanie i ich sojusznicy z NATO przygotowują się do opuszczenia Afganistanu, a talibowie są gotowi przejąć Kabul. Oparty na prawdziwych wydarzeniach serial skupia się na afgańskiej rodzinie i wplata wiele wątków głównych bohaterów z Niemiec, Francji, Włoch i USA, którzy są ściśle zaangażowani w ewakuację.

Pokaz w Lille z udziałem reżyserskiego duetu znad Wisły zakończyła zasłużona owacja, co dobrze wróży sprzedaży „Kabulu” na światowe rynki telewizyjne.

„Gąska” ( supermarket  w typowym polskim mieście) to drugi ślad polskiej obecności w Lille. Serial w reżyserii Macieja Buchwalda, Aleksandra Pietrzaka i Grzegorza Jaroszuka,  zrealizowany na zlecenie Amazon Prime Video znalazł się wśród pięciu projektów z najlepszym wsparciem marketingowym. Chodziło przy tym nie tylko o promocję skierowaną do widowni, ale także za inicjatywy podejmowane przez producentów i dystrybutorów mające na celu zwiększenie świadomości wśród nabywców.

Jak anonsowali organizatorzy: Ten nowy konkurs jest odpowiedzią na potrzebę nadawców i platform, którzy w obliczu oszałamiającej liczby dostępnych seriali muszą stworzyć innowacyjne i wyjątkowe narzędzia marketingowe, dzięki którym seriale zostaną zauważone i będą miały szansę dotrzeć do swojej widowni.

„Gąska” nagrody nie zdobyła ale samo zakwalifikowanie się do konkursu na tak wielkim i liczącym się w branży telewizyjnej, festiwalu jest niemałym wyróżnieniem.

TYLKO SZWAJCARZY

Swe nowe projekty serialowe zaprezentowali w Lille m.in. gospodarze  (Unifrance). Hiszpanie i Koreańczycy, wspólnie Szwedzi i Finowie, Kanadyjczycy i Bośniacy a ostatniego dnia imprezy francusko- niemiecka Arte oraz Szwajcarzy. I niestety, co brzmi może zaskakująco ale oddaje stan realny, tylko Ci ostatni starali się wyjść poza obowiązujący zestaw pomysłów, manier i gatunków. Wszędzie bowiem królują policyjno- szpiegowsko- kryminalne strzelaniny, opowieści o wszelkiej maści dewiantach i dziwakach, dramaty o narkotyzujących się nastolatkach uciekających z domu i obyczajówki o rodzinno- uczuciowych często rozpadających się związkach. I oczywiście coraz mniej śmieszne komedie, których akcja rozgrywa się w coraz bardziej zaskakujących miejscach (np. w poprawczaku ?!?).

A Szwajcarzy przygotowali pięcioczęściowy zestaw, właściwie w całości do natychmiastowego kupienia i ekranowej konsumpcji. A w nim koprodukcja Helwetów z Francuzami, Luxemburczykami  i Belgami czyli „Układ” (wyróżnienie specjalne za scenariusz w konkursie międzynarodowym SM), trzymający w napięciu thriller, którego akcja toczy się podczas amerykańsko- irańskich negocjacji w jednym ze szwajcarskich kurortów. Ale także „Davos 1917” stylowo zrealizowana kostiumowa opowieść o najspokojniejszym miejscu w ogarniętej wojennym szaleństwem Europie. Były jeszcze szwajcarsko- francuskie „Niezrównoważone” pokazujące jak coraz trudniej uniknąć cyfrowym zagrożeniom, nawet w codziennym życiu.

A na deser wspaniale zrobiona, zagrana i sfotografowana „Słodka Amelia” Petry Volpre. Amelia urodziła się na worku ziaren kakaowca. Być może dlatego ma wyjątkowo silny zmysł smaku i węchu. Jej ścieżka jako pracownicy fabryki jest zaprogramowana, ale marzeniem Amelii jest zostać czekoladnikiem. Miniserial obejmujący pięć dekad, od 1908 do 1955 roku: od dziewczyny, która wkrada się do fabryki i znajduje swojego mentora, przez nastolatkę, która zakochuje się w synu właściciela fabryki, po kobietę, która jest nieustannie uwięziona między społecznymi ograniczeniami swoich czasów a jej niesamowitym talentem do wytwarzania najlepszej czekolady na świecie.

„Słodka Amelia” może być ozdoba każdej ramówki poważnego nadawcy. Może także polskiego?

JANUSZ KOŁODZIEJ