Na tak postawione, mocno prowokacyjne pytanie, próbowali odpowiedzieć uczestnicy Business Content- konferencyjnej części 61 edycji festiwalu twórczości telewizyjnej w Monte Carlo. W składach panelowych grono wybitnych, międzynarodowych (Europa, USA, Australia) teoretyków i praktyków mediów elektronicznych z obu stron oceanu, producenci i autorzy wybranych filmów i seriali, członkowie jury i komisji selekcyjnej tegorocznej edycji festiwalu oraz dziennikarze i goście imprezy.
W trakcie trzech kolejnych wieczorów w jednej z sal ogromnego Grimaldi Forum dyskutowano o dniu dzisiejszym i przyszłości telewizji, ze szczególnym uwzględnieniem tworzenia i produkcji treści mających szanse na międzynarodowych sukces, przejścia na technologię cyfrową i nie tylko.
Każda dyskusja miała swój zaczątek w konkretnych przykładach produkcji wyemitowanej i zakończonej sukcesem, choć już w drugim panelu prowadzonym przez brytyjskiego wydawcę, Michaela Pickarda, mówiono głownie o błędach popełnianych przez byłych i potencjalnych kreatorów międzynarodowego hitu, w tym o albo zbyt luźnej lub zbyt zagęszczonej fabule, o pomyłkach w obsadzie czy zawierzeniu w znajomość literatury współczesnego widza. Podkreślano, że zawsze, i to nie zmienia się przez lata, najważniejsza jest fabuła, sposób opowiadania i pokazania historii oraz skupianie uwagi widza na detalach, które dowartościowują opowieść i jej bohaterów.
Wskazywano na pewne novum a mianowicie pojawienie się projektów, do których nie napisano fikcyjnego scenariusza bo zapis prawdziwych sytuacji okazał się bardziej zajmujący, atrakcyjny czy nawet dziwniejszy od kosmicznych pomysłów zawodowych wymyślaczy telewizyjnych historii. Życie wciąż okazuje się ciekawsze niż fikcja.
O międzynarodowej dystrybucji dyskutował niemiecko- norwesko- czeski tercet przypominając światowy sukces choćby takich produkcji jak, znany także polskim widzom serial „Babilon Berlin” czy megahit „Bitwa o tron” a dla przeciwwagi o powodzeniu lokalnych w zamyśle produkcji, na przykład skandynawskich czy tureckich, które niespodziewanie, również dla swych patronów, dotarły do wielu ramówek telewizyjnych na całym świecie. Łączył je, poza materiałem literackim, walor uniwersalizmu opowieści i dbałość o poziom realizacji.
Międzynarodowe koprodukcje to teraz temat niemal dyżurny na wszystkich forach i spotkaniach branżowych. Właściwie nie sposób sobie wyobrazić dużą, szczególnie kostiumową produkcję bez zagranicznych partnerów, finansowych, organizacyjnych czy dystrybucyjnych. O ewoluowaniu różnych form koprodukcji mówił zajmująco Vance van Petten, profesor Columbia College Chicago a własne doświadczenia wspominał Nick Witkowski z firmy Blue Sky Pictures. Tytuł panelu nie pozostawił wątpliwości co do jego zawartości i temperatury dyskusji: jak uniknąć pułapek i zbudować potężny projekt?
Remi Tereszkiewicz, szef BetaSeries jednego z największych europejskich producentów i dystrybutorów telewizyjno- filmowych zainicjował dyskusję na temat: (R)ewolucja zastosowań konsumenckich: nowe strategie i nowi gracze na rynku seriali telewizyjnych, przypomnieniem, że kiedyś koprodukcje to był niemal kaprys prezesa albo słynnego aktora, teraz są koniecznością wobec unifikacji międzynarodowej widowni telewizyjnej i wielkości rynku. Zauważył, że europejska wielka czwórka nadawców państwowych, brytyjska BBC, włoska RAI, francuska FT i niemiecka ZDF, daje dobre przykłady współpracy oraz łączenia sil i środków wobec eksploracji rynku ze strony głównie amerykańskich platform streamingowych w rodzaju Netflixa i Amazona.
Ten sam moderator prowadził panel poświęcony serialowi „Breakwater”, który to serial uchodzi za nowatorski format propozycji telewizyjnej przeznaczonej dla widzów wywodzących się z Generacji Z. Przypomnijmy, że to pokolenie ludzi urodzonych po 1995, pierwsze dorastające w pełni scyfryzowanym społeczeństwie, które w związku z tym ma, czego dowodza szczegółowe badania, m.in.: silna potrzebę zmienienia świata, korzystania z nowoczesnych technologii oraz automatyzowania działań i… niechęci do konsumpcji telewizyjnej w dotychczasowej formie.
Dla nich autorzy „Breakwatera” mieli zestaw propozycji na czele z dynamicznym montażem (zasada 3 sekund), jasno zdefiniowanymi motywacjami bohaterów i czytelnym przesłaniem. Odbiór serialu dobrze rokował takiemu podejściu ale o tym czy był to jednorazowy epizod czy początek dłuższego procesu kształtowania określonego odbiorcy, pokaże przyszłość.
Na razie może czeka branżę telewizyjno- filmową przejście na zrównoważoną produkcję, cokolwiek miałoby to znaczyć a pewnie zasadza się na równowadze między zyskami finansowymi a ambicjami artystycznymi.
JANUSZ KOŁODZIEJ