Z GAZEM CZY BEZ ?

To prawdziwa sensacja tegorocznego sezonu wakacyjnego. Poraża prostotą pomysłu i wykonania, jak każda rzecz oczywiście oczywista, banalnie prosta, jak z definicji związku przyczynowo- skutkowego. Na dodatek oferowana przez firmę, która do tej pory nie słynęła z oryginalnych pomysłów i zachowań, raczej z tępej bezmyślności w aktywnym działaniu i pochwały głupoty na co dzień.

A tu proszę taka niespodzianka! Czego najbardziej potrzeba tłumom przechodniów, zmęczonym letnimi upałami? Ano chwili rzeźwego oddechu, mgnienia arktycznego zefirka, wzbogaconego pieprzną nutą. Pakuje się to to do poręcznego pojemnika z rozpylaczem i daje w ręce doświadczonego i bystrego operatora, który może nie jest urodzonym oratorem a nawet ma kłopot z zapamiętaniem kolejności działania, że najpierw słowna oferta zakończona pytaniem a dopiero potem tsunami z pomalowanego na czerwono dystrybutora. Ale suma summarum liczy się efekt a nie instrukcja obsługi. Tym bardziej, że tenże operator stara się pozostać anonimowy, co słuszne, bo nie on ale to co kryje w sobie dzierżony w jego ubranych dłoniach magiczny przedmiot, jest najważniejsze.

Naród na początku wykazał zaskoczenie ale potem zareagował entuzjastycznie, bo czego jak czego ale niespodzianek nie miał ostatni zbyt wiele, jeśli nie liczyć dzikiej inflacji i kolejnych dowodów, że DYBURA wcale nie wkroczyła w wiek schyłkowy ale ma się lepiej niż lepiej.

Teraz, kiedy nieśmiało wprowadzona usługa „ Z gazem czy bez ?” pozbyła się już etykiety nowości, chętnych jest więcej niż możliwości usługodawcy. A i zaangażowany przez firmę w charakterze PR- owca, i ambasadora marki szołmen, nie zawsze jest dostępny.

Po legendarnych saturatorach i lodach na patyku, po zapiekankach i lemoniadzie w woreczkach, odświeżający pieprzowy oprysk ma duże szanse, by stać się gwiazdą bieżącej dekady nadwiślańskich upałów.

WD-40