24. INT. SHORT FILM FESTIVAL, WINTERTHUR: Dla fanów kina w każdej postaci i gatunku

Za nami 24. edycja Internationale Kurzfilmtage Winterthur, oceniana przez organizatorów i wirtualnych widzów jako sukces, czego dowodem wiele tysięcy wejść na festiwalową stronę i odtworzeń zarówno oferty filmowej (konkurs międzynarodowy i szwajcarski, pokazy specjalne, kino ukraińskie i chińskie, klasyka) jak i wydarzeń towarzyszących.

Odbywająca się od ponad dwóch dekad w położonym nieopodal Zurychu Winterhur impreza wypracowała własny i oryginalny profil, którego sens zasadza się na prezentacji możliwie szerokiego spektrum twórczości filmowej, ograniczonej tylko ramą czasową. Na tym festiwalu pokazuje się reprezentantów klasycznych gatunków jak dokument, animacja, krótka komedia czy dramat ale także żart czy esej filmowy oraz cała mniej lub bardziej niezdefiniowana reszta pod hasłem: filmowy eksperyment.

Dla miłośników kina w każdej postaci to wielka uczta dla przypadkowego widza spore zaskoczenie i niemal szok, bo w mięście muzeów i wspaniałych dowodów na industrialną przeszłość, można zobaczyć rzeczy niedostępne albo niespotykane na żadnym innym festiwalu w Europie.

I właśnie przez samego autora Mouaada el Salema obraz określany jako esej filmowy „Ten dzień nie będzie ostatni” zdobył nagrodę w konkursie międzynarodowym.  Jury uzasadniło swój werdykt jednym zdaniem:  „Delikatny bunt przeciwko postkolonialnemu dziedzictwu” i dodatkiem, że cieszy jego „orzeźwiająca i wyzwalająca forma ”. A w przełożeniu na język konkretu tunezyjski film pokazuje świat dwubiegunowo, a więc dzień, który może być również życiem. Młody mężczyzna, który może być również starszą kobietą. Koszmar, który może być również marzeniem. W Tunezji – ale może być też gdzie indziej: na granicy między potrzebą i strachem przed filmowaniem a koniecznością i strachem przed rewolucją. Autoportret staje się portretem grupowym. Potajemnie, ale szczerze. Koniec, który może być również nowym początkiem.

Za najlepszy szwajcarski film krótkometrażowy uznany został „Carbón” Davide Tisato. Żyjący na Kubie dwaj przyjaciele Nivardo i Ismael, obaj ponad siedemdziesięciolatni wypalają węgiel drzewny i  noc po nocy czuwają nad tym, żeby drewno powoli stawało się węglem. Ale ich rzeczywistość nieustannie odchodzi od rewolucyjnych ideałów, o które walczą od ponad 60 lat.

Nagroda motywacyjna przyznana przez miasto Winterthur trafiła do autorki brazylijskiego filmu krótkometrażowego „Menarca” Lillah Halli. W nadrzecznej wiosce nękanej przez stada piranii, dorastające dziewczyny Nano i Mel marzą o tym, by schronić się przed pozornie nieuniknioną przemocą. Kiedy pojawia się tajemnicza postać ubrana w sieć rybacką, zaczynają rozumieć, gdzie mogą w końcu znaleźć schronienie.

Francuski film „Dustin” Naïli Guiguet (W opuszczonym magazynie odbywa się conocna impreza, podczas której masowy taniec do muzyki techno. Jest też tytułowy Dustin ze swoją załogą: Felix, Raya i Juan, gdy nocna zbiorowa histeria zamienia się w melancholię, euforię w tęsknotę za czułością.) kwalifikuje się do Europejskiej Nagrody Filmowej przyznawanej przez Europejska Akademię Filmową (EFA).

W tym roku na Kurzfilmtage Winterthur po raz pierwszy przyznało nagrodę George’a za najlepszą formę dokumentalną, ufundowana przez Fundację Volkart. Otrzymał ją ciekawy ormiański film „A Passage” Felix Kalmenson i Rouzbeh Akhbari, który przenosi nas w doliny regionu Meghri, w południowej Armenii, gdzie kiedyś swe tory miała legendarna linia miedzy Erewaniem a Baku, a która padła ofiarą „wolnej strefy ekonomicznej”. Autorzy łączą realistyczny zapis z teatralno- przestrzennym spektaklem, odwołującym się do mitów i symboli miejsca z niezwykłą kolejową historią.

Listopadowy festiwal zawsze miał w swym programie filmy polskie ale nie tylko. Dwa lata temu polska animacja była tu specjalnie honorowana, w roku ubiegłym gościem specjalnym zakochanych w „Zimnej wojnie” Szwajcarów była producentka tego filmu Ewa Puszczyńska. Teraz w programie znalazły się świetne animowane „Filmiki ze zwierzątkami” Katarzyny Miechowicz z łódzkiej Filmówki, udowadniające, że życie łabędzia może być ciche i nieskomplikowane, dopóki nie spotka szalonego kota o imieniu Tony. W barwach kanadyjskich wystąpiła inna reżyserka o polskich korzeniach, Sofia Bohdanowicz, pokazując „ Point and Line to Plane”. (Janko)