Wierny robot

Bartosik Tadeusz;

Czytam o elitarnej konferencji, jaka odbyła się ostatnio w Kalifornii, z udziałem najtęższych umysłów współczesnego świata. Radzą, co uczynić ze sztuczną inteligencją, jak zapobiec zbliżającej się globalnej katastrofie, którą każdej chwili może wywołać jej niekontrolowany rozwój. Czytam i uświadamiam sobie, że ktoś już mnie przed nią ostrzegał dawno temu, w dzieciństwie?

Super SI ? to taka maszyna, która (nomen, omen) na głowę bije inteligencją nawet najinteligentniejszych spośród ludzi. Aby ją ujarzmić, międzynarodowy trust złożony z mędrców i profetów obmyślił i sformułował na początku 2017 kodeks zasad ? uniwersalną instrukcję postępowania, nazwaną 23 zasadami z Asilomar. W kwestii sztucznej inteligencji jest się nad czym zastanawiać, bo od dawna nie chodzi już o to, kto z kim wygra w szachy. Wygląda na to, że żarty się skończyły. Szachownica i rozgrywka na niej przeniosła się w rejony, w których SI nowej generacji zdolna będzie do samoodtwarzania i samopowielania się. Alert mający przygotować ludzkość na nadejście wysokiej inteligencji trwa. Kwestia panowania nad superinteligentnymi maszynami stała się jedną z kwestii o kluczowym znaczeniu dla przyszłości homo sapiens. To nie był pierwszy taki think tank. Poprzedni obradował w 2015 w Porto Rico także z udziałem: futurologów, fizyków, informatyków, kosmologów, filozofów i gigantów cyfrowego biznesu. W tym roku spotkali się ponownie na Półwyspie Monterey, w uroczym, zacisznym i ekologicznym miejscu, którego poetycka nazwa podsuwa skojarzenie azylu (Asilo-) z morzem (-mar). Uczestnicy kalifornijskiej konferencji: Stephen Hawking, Jaan Tallin, Yann LeCun, Victoria Krakovna, Maks Tegmark i Elon Mask (wszystkie te nazwiska idealnie pasują do kart prozy pewnego genialnego polskiego autora) wydają się być postaciami z wyobraźni Stanisława Lema. W roku 1961 problem genialnego robota zaprzątał jego uwagę do tego stopnia, że pisarz dał mu kapitalny wyraz w niesłusznie dzisiaj zapomnianej humoresce sf zatytułowanej Wierny robot. Co to ma wspólnego z telewizją? Otóż bardzo wiele. Bo w tym samym 61 roku w poniedziałkowym (wówczas dzień święty telewidzów) Teatrze Telewizji pewien młody reżyser przed debiutem (pomysłodawca całej tej inteligentnej przygody) i pewna zręczna realizatorka telewizyjna zaprezentowali pamiętny spektakl Wierny robot. On nazywał się Janusz Majewski, ona Elżbieta Klekow.

Wypada dodać, że na pokład tego statku kosmicznego zabrali jeszcze parę scenografów Xymenę i Ryszarda Zaniewskich. O czym rzecz opowiada? Oto amerykański pisarz (Tadeusz Bartosik) pewnego dnia (akcja dzieje się w roku 2000!) otrzymuje przesyłkę, a w niej robota będącego idealną kopią człowieka (Saturnin Żórawski). Robot służy wiernie i lojalnie swemu panu aż do momentu, gdy okazuje się, że mocą swej iście piekielnej sztucznej inteligencji perfidnie wykreował jego sobowtóra. Nieważne, jak się ta historia skończyła, ważne, że trwa nadal. Szkoda tylko, że nie u nas. Z górą pół wieku temu mieliśmy wspaniałego pisarza piszącego humoreski telewizyjne i wspaniałą telewizję zdolną uczestniczyć w proroczym dyskursie, który dzisiaj zaprząta uwagę współczesnych. Gdzie to się wszystko podziało? Dlaczego przepadło? Nie bójmy się cyfrowych golemów, obawiajmy się samych siebie.

MAREK HENDRYKOWSKI