Przed kilkunastu laty, w jednym z wywiadów, Janusz Gajos powiedział: Nigdy się nie przejmuję tym, czy gram pisarza, lekarza, hydraulika, ponieważ zawsze gram człowieka.
A prawdę mówiąc, już na początku aktorskiej drogi było się czym przejmować. Wydawało się, że pozostanie na całe życie Jankiem Kosem, najprzystojniejszym bohaterem serialu Konrada Nałęckiego Czterej pancerni i pies (1966-1970), a później woźnym Tureckim z telewizyjnego Kabareciku Olgi Lipińskiej. Swoją drogą, warto wspomnieć, że Gajos trzy razy zdawał na wydział aktorski. Dostał się dopiero za czwartym razem, po odsłużeniu wojska. Trafił do łódzkiej Szkoły Filmowej, którą ukończył w 1965 roku, a gdzie pół wieku później został uhonorowany doktoratem honoris causa. Pamiętam, jak Janek Kos przejeżdżał przez moje rodzinne miasteczko z kolegami czołgistami oraz psem Szarikiem. Zwialiśmy wtedy całą klasą z lekcji, a wychowawczyni udała, że naszej nieobecności nie zauważyła, widać też w Janku była zakochana. Pozostała mi z tamtych czasów kartka pocztowa z autografami czterech pancernych i odciskiem prawej przedniej łapy psa Szarika. Popularnością z Gajosem mógł się w tamtych latach równać jedynie Włodzimierz Lubański, który tuż po szesnastych urodzinach strzelił Norwegii gola w swym reprezentacyjnym debiucie w 1963 roku, czy Stanisław Mikulski, słynny agent J-23, czyli Hans Kloss, bohater ? nie mniej popularnego niż Czterej pancerni i pies ? serialu Andrzeja Konica i Janusza Morgensterna Stawka większa niż życie (1967-1968).
Po tak ogromnej popularności, a zarazem mocnym aktorskim ?zaszufadkowaniu?, na dodatek niemal na samym zawodowym starcie (wcześniej Gajos zagrał tylko kilka małych filmowych ról), mało kto by się pozbierał. On jednak dość szybko udowodnił ? w wielu kreacjach filmowych, teatralnych, telewizyjnych i estradowych ? że potraf zagrać wszystko. W tonacji dur i tonacji moll, serio i buffo, w pierwszym planie i znaczącym epizodzie. Już za rolę w Milionerze (1977) Sylwestra Szyszki otrzymał nagrodę na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku, podobnie jak za kreację w Wahadełku (1981) Filipa Bajona, przejmującej opowieści o człowieku, w którego organizmie ogromnego spustoszenia dokonała choroba oraz ideologia. Następną wielką rolę stworzył w Przesłuchaniu (1982; premiera w 1989) Ryszarda Bugajskiego, osadzonym w latach pięćdziesiątych przejmującym studium wzajemnych relacji: kat ? ofiara. Rola bezwzględnego i okrutnego majora ?Kąpielowego? została uhonorowana również nagrodą za najlepszą pierwszoplanową rolę męską na festiwalu gdyńskim, ale dopiero w 1990 roku. A potem przyszły kolejne wielkie kreacje, m.in. wesołkowaty, ale i refleksyjny Janek z Bing Bang (1986) Andrzeja Kondratiuka, cenzor z Ucieczki z kina Wolność (1990) Wojciecha Marczewskiego, mąż w ekranizacji Łagodnej (1995) wyreżyserowanej przez Mariusza Trelińskiego, trawiony alkoholowym uzależnieniem bohater Żółtego szalika (2000) Janusza Morgensterna, odcinka cyklu Święta polskie, opartego na prozie Jerzego Pilcha, Cześnik w adaptacji Fredrowskiej Zemsty (2002) Andrzeja Wajdy, braciszek Zdrówko w Jasminum (2006) Jana Jakuba Kolskiego, prokurator Janusz Koprowicz w Body/Ciało (2015) Małgorzaty Szumowskiej i wiele, wiele innych. Gajos jest aktorem wszechstronnym. Znakomicie sprawdza się w repertuarze współczesnym i klasycznym, komediowym i dramatycznym, w rolach głównych i drugoplanowych ? co nie uchodzi uwadze publiczności, krytyki oraz jurorów festiwali filmowych i teatralnych.
Zgromadził już na swym koncie ponad 80 nagród i wyróżnień. W kwietniu, podczas 31. edycji Tarnowskiej Nagrody Filmowej otrzyma kolejny laur, tym razem za całokształt dokonań filmowych. Opowiadał mi kiedyś Jerzy Stuhr, że po zagraniu Lutka Danielaka w Wodzireju (1977) Feliksa Falka wszyscy chcieli, by grał wyłącznie podobnych bohaterów. Mógłbym tak ciągnąć do emerytury, i to nieźle ? wyznał mi w wywiadzie i opowiedział o pewnym zdarzeniu. Zadzwonił do niego kiedyś Tomasz Wiszniewski, proponując rolę w przygotowywanym filmie Kanalia (1990), oczywiście tytułową. Stuhr odmówił, bo ról wszelkiego rodzaju kanalii nagrał się już do syta. Ale zaproponował Adama Ferencego. To taki prostaczek boży, uczciwy, szczery, dobrze mu z oczy patrzy, on ci znakomicie zagra kanalię ? doradził reżyserowi. I Wiszniewski Stuhra posłuchał, zaangażował Ferencego, co aktorowi przyniosło na gdyńskim festiwalu nagrodę na najlepszą rolę pierwszoplanową. Bo miarą wielkości aktorstwa jest właśnie przełamywanie stereotypów, tworzonych przez przyzwyczajenia i? lenistwo reżyserów. Najlepszym przykładem kariera Janusza Gajosa.
JERZY ARMATA