MIPCOM 2025, Cannes: Gdzie są targi i… telewizja z tamtych lat?

Jesienna edycja międzynarodowych targów telewizyjnych MIPCOM w Cannes mogła zapewne ucieszyć organizatorów, bo na Lazurowe Wybrzeże przyjechało ponad 10 600 gości ze 107 krajów świata, czyli nieco więcej niż przed rokiem ale uważnych obserwatorów musiała zmusić do niewesołych refleksji.

Oczywiście wciąż robi wrażenie podawana przez szefową imprezy, Lucy Smith liczba 3340 kupców (większość pochodziła z USA, a następnie z Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji i Hiszpanii) czy 350 stoisk w Pałacu Festiwalowym i wokół niego, z których aż 88 uczestniczyło w MIPCOM po raz pierwszy ale to wciąż jest dalekie echo canneńskich targów sprzed lat. I nie chodzi tylko o statystykę, rozmach czy frekwencję, bo do naturalnych zmian na rynku mediów elektronicznych czy powołaniu do życia siostrzanych edycji w Meksyku i Chinach, doszła katastrofalna w skutkach pandemia ale przede wszystkim o dramatyczną zmianę w jakości oferowanego kontentu.

Tegoroczna dominacja YouTube, wkraczającego bardzo dynamicznie w produkcję treści, była zaś tylko potwierdzeniem tego, co obserwujemy każdego dnia czyli dominacji internetu w każdej dziedzin telewizyjnego życia.

Widać było także skutki wymuszonej sytuacją finansową i ewidentnym zmęczeniem formuły, rezygnacji z organizowania w Cannes wiosennej Edycji pod hasłem MIPTV, której integralną i ważną częścią były MIPDokument i MIPFormat a w przeszłości także sektory związane z rynkiem gier czy cyfrowymi przekształceniami. MIPTV zmienił nazwę na MIP LONDON i wylądował w lutym 2025 w angielskiej stolicy ale nie był to debiut marzeń, by użyć terminologii piłkarskiej. Jego druga edycja (22-24 lutego 2026) ponownie pokrywać się będzie z BBC Studios Showcase i London TV Screenings, który jest organizowany przez największych dystrybutorów z Wielkiej Brytanii, co nie ułatwia optymistycznych prognoz.

INTERNET RATUJE FORMATY

Przed omówieniem segmentu formatowo- serialowego, krótka wycieczka w przeszłość. Kiedyś na spotkanie z Virginią Mouseler i jej prezentacją The Wit’s Fresh, przed Grand Audytorium (2300 miejsc) w Pałacu Festiwalowym, formował się  taki tłum, że bywały kłopoty ze znalezieniem wolnego miejsca na widowni. Legendarna, formatowa  wyrocznia wskazywała wybrane przez siebie programy, którym ta prezentacja zapewniała niechybny sukces komercyjny, bo już samo zakwalifikowanie się do takiego bloku uruchamiało w sieci producenta lawinę zapytań i ofert.

Przypomnieć tu wypada, że wśród ponad tysiąca zarekomendowanych przez minione lata, przez Virginie Mouseler formatów, nie znalazł się ani jeden z Polski, choć udało się to takim potęgom telewizyjnym jak Mongolia, Słowacja  czy Burkina Faso.

W tym roku zorganizowano tylko jeden ogólnodostępny The Wit`s Fresh, który z trudem zapełnił część ogromnej sali a jego zawartość musiała rozczarować nawet największego optymistę. To był właściwie przegląd coraz mniej udanych mutacji pomysłów z cyklu talent show, tyle, że teraz wypełnionych coraz bardziej skrajnymi a nawet wymagającymi agresji zrachowaniami ale premiowanych wielomilionowymi nagrodami. Po drugiej stronie „zabawy” tak bezmyślne (vide toczenie ogromnych gumowych kul przez holenderskie miasta i wsie) i żenujące, że nie sposób je komentować. Ale skoro znalazły się w oferowanym zestawie, uznać je trzeba za znak czasu i sygnał, że produkcja formatów czysto telewizyjnych naprawdę dotarła do końcowej stacji. Jesteśmy już bardzo blisko realizacji w praktyce skrajnych projektów w rodzaju „Zabij swego sąsiada” albo odwołujących się do przeszłości „Przygód wesołego SS- mana”.

Podczas drugiej z prezentacji, omawiającej formaty przeznaczone do emisji w internecie, szefowa firmy The Vit`s zwróciła uwagę na dwie  niedawne mutacje teleturniejów, które pojawiły sie na YouTube we Francji i są bardziej ambitne niż zwykle oraz bardziej przypominają tradycyjne programy telewizyjne.

W „Stop the Train” (9 specjalnie wyposażonych wagonów pędzącego przez górskie okolice pociągu), 90-minutowym programie specjalnym, który pojawił się na YouTube w zeszłym miesiącu, francuski YouTuber Squeezie organizuje konkurs z udziałem dziesięciu innych YouTuberów (o łącznej liczbie 70 milionów subskrybentów). W każdym wagonie stają przed fizycznymi, strategicznymi lub psychologicznymi wyzwaniami, a przegrany jest eliminowany, gdy jego wagon zostaje odczepiony. Zwycięzcą zostaje ten, komu uda się dotrzeć do lokomotywy i zatrzymać pociąg, wygrywając 100 000 €.

„Stop the Tran” był reklamowany jako najdroższy program na YouTube we Francji, z budżetem 700 tys. euro za odcinek; program zdobył 12 milionów wyświetleń w ciągu czterech tygodni, co firma skomentowała jako wynik dobry, choć nie wyjątkowy.

Innym formatem YouTube był czteroodcinkowy serial „Terminal”, obława na opuszczonym lotnisku. Wzięło w nim udział osiem drużyn składających się z dwóch zawodników, w tym znanych youtuberów, Michou i Inoxtag (po 10 mln abonentów), które musiały przetrwać 18 godzinne polowanie. Budżet w wysokości 1 miliona euro na odcinek a serial zgromadził 22 miliony wyświetleń w ciągu czterech tygodni.

W Holandii gra „Catch-Us if You Can”, została najpierw przetestowana na YouTube, zanim wyprodukowano jej większą wersję. Przedstawia trzech celebrytów, którzy stają się żywymi celami śledzonymi w całej Europie przez 12 innych osób. Założyciel Signal.Stream, Wouter Van der Pauw, wyjaśnił, że takie podejście pomaga zmniejszyć ryzyko, pozwala także zobaczyć, ile osób ogląda, kim są (profil odbiorców) i dostroić jego ostateczny format.

I odwrotnie, niektóre starsze formaty telewizyjne cieszą się ponownym uruchomieniem na YouTube. Richard Ager z firmy Fremantle, mówił o klasycznym formacie firmy Supermarket Sweep, który został przywrócony na platformę we współpracy z YouTuberami,  którzy mają 22 miliony subskrybentów.

Niektórzy twórcy lubią korzystać z różnych formatów. To świetna okazja, aby z nimi współpracować i rozwijać pomysł– powiedział. W międzyczasie Banijay France ogłosił konkurs mający na celu wyłonienie twórców cyfrowych, którzy mogliby na nowo wyobrazić sobie pięć formatów grupy z różnych gatunków. Banijay przeznaczył po 50 000 euro dla każdego z pięciu zwycięzców na produkcję pilotażu.

To eksperyment, więc nie wiemy jeszcze, co nastąpi– stwierdził Laroche-Joubert z Banijay France. Jeśli okaże się sukcesem, może pojawić się kolejny sezon, albo w wersji cyfrowej, albo w telewizji. A jeśli ten schemat zadziała, wprowadzimy go w innych krajach.

To więcej pieniędzy, niż kiedykolwiek miałem, aby wyprodukować jeden z moich programów na YouTube– skomentował twórca cyfrowy Sparkdise, jeden ze zwycięzców.

CO TAM PANIE W TELEWIZJI?

Mowa oczywiście o telewizji linearnej, która wbrew zapowiedziom, wciąż ma wielu zwolenników, głównie wśród starszej publiczności. Niestety czeka ją smutny sezon powtórek i zrealizowanych po łepkach projektów, jakby niespodziewanie w Europie i za oceanem zaczął upowszechniać się, tak dominujący podczas ostatniego festiwalu w Gdyni, polski model produkcji pod hasłem: byle jak dla nikogo!

Przykłady aż nadto liczne więc z canneńskich pokazów wybierzmy tylko dwa. Wpierw amerykański serial „Miniature Wife”, firmowany przez Sony Pictures Television, co jest ważną informacją, bo oznacza, że nawet giganci zwolnili się z troski o jakość i wiarygodność produkowanych i emitowanych przez siebie historii. Tandetny scenariusz, świetlicowe aktorstwo i coś, co jeszcze niedawno było za oceanem nie do pomyślenia czyli fatalna praca kostiumologów i scenografów, rekwizytorów i speców od make- upów. Całość na poziomie amatorskim.

Ale w Europie wcale nie lepiej. Oto kontynuacja wcale udanej i mającej jak się wydawało nieprzemijającą markę , niemieckiej serii o szkole tańca przy słynnej berlińskiej ulicy. Tegoroczny „Ku`damm77” szokuje już w pierwszych scenach a potem jest jeszcze gorzej. Nie te wnętrza, nie te ubiory, fryzury i makijaże, nie te rekwizyty i pojazdy. Ale prawdziwy dramat w warstwie fabularnej i sytuacyjnej. Debiutujący (chyba!) scenarzyści i reżyserka serialu nie zadali sobie trudu, by poznać choćby elementarne zasady komunikacji między zachodnią a wschodnia częścią Berlina, obowiązujące w drugiej połowie lat 70. XX wieku. Gdyby to zrobili, ich młodzi bohaterowie nie mieliby szans by tak łatwo i bezboleśnie udać się legalnie za mur berliński a już z kamerą filmową w rękach, to w ogóle. U nich NRD to prawie cywilizowany, normalny kraj, tylko rządzony przez innych Niemców.

Pokaz „Ku`damm77” wpisał się na długą listę nieudanych, canneńskich premier i podtrzymał wieloletnią tradycję filmu otwarcia, z którego chce się szybko wyjść.

Honor Europy ratowała międzynarodowa ekranizacja opowiadania Astrid Lingren „Seacrow Island”, kino familijne w najlepszym wydaniu, jak każe historia i tradycja gatunku, uczące i bawiące w sposób atrakcyjny i przyswajalny.

Może jeszcze kazachski „Black Caviar”, zrealizowany bardziej niż poprawnie dramat kryminalno- obyczajowy, a przy tym smaczny w odbiorze, bo przecież czarną ikrę lubimy prawie wszyscy.

PL CZYLI…

… tradycyjna nieobecność narodowego stoiska (TVP miała swoje na niezmienionej od lat powierzchni), brak w programie polskich prezentacji czy premier. I, znowu, jak zawsze, liczna obecność na korytarzach i w salach Pałacu Festiwalowego, producentów, dystrybutorów i nabywców kontentu znad Wisły. A w tle reklamy, zrealizowanego dla francuskiego producenta serialu „Kabul”, który wyreżyserowały wspólnie Kasia Adamik i Olga Hajdas. Mimo dobrych recenzji i niemałej promocji, wciąż nie zauważanego i nie kupionego przez polskich emitentów.

Polska jest w klasyfikacji największych importerów na wysokim szóstym miejscu, ale jak się samemu produkuje niemal wyłącznie tandetę  to trzeba kupować od innych. Rosnący udział korzystania ze streamingu w preferencjach polskich telewidzów został też zauważony bo urósł w ciągu roku z 6 do 10% czyli niemało.

Na koniec dobra wiadomość. Nasza Mia Wasikowska stanie za kamerą, aby współreżyserować “The Great White”, niecodzienny dramat prawniczy. Australijska gwiazda już wcześniej doskonaliła swoje umiejętności, realizując filmy krótkometrażowe do antologii “The Turning” i “Madly”. Obecnie pełni funkcję artystki-rezydentki w Australijskiej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Radiowej. Można? Można!!!

JANUSZ KOŁODZIEJ