
Kontynuacje zgranych do imentu formatów, amatorska z pogranicza kiczu rozrywka, słabiutkie seriale, których nawet pod przymusem nie chce się oglądać i zdominowana bieżącą walką polityczną informacja/publicystyka- tak wygląda oferta telewizyjna największych polskich stacji jesienią AD 2025.
Żadnej samodzielnej inicjatywy, nowego pomysłu, wychodzącej choć trochę poza standard propozycji- ten stan trwa od lat i bywa bezlitosny dla wyznawców takiego działania. Bo warto i trzeba wiedzieć jedno- „Wielka” piątka (TVP1, TVP2, Polsat, TVN i PULS) zbiera ledwie 30 procent codziennej widowni telewizyjnej nad Wisłą i procent ten z roku na rok maleje.
Odpowiedź na pytanie o genezę takiej sytuacji jest niespodziewanie dość prosta i oczywista. Poza zawirowaniami polityczno- organizacyjnymi, w których jesteśmy przecież mistrzami świata, a które przez minione dekady Nowej Polski zmarginalizowały ogólnodostępne media do funkcji wyłącznie doraźnie użytkowych, do ich degrengolady przyczynił się także masowy odpływ profesjonalistów do kanałów tematycznych i streamingowych, firm producenckich i studiów reklamowych. Finał tego procesu widoczny dzisiaj nawet nieuzbrojonym okiem pokazuje telewizje kreowane i robione przez siódmy szereg, zawodowe halabardy, zachwycone samym faktem, że po latach zawodowych upokorzeń i czekania na swoją szansę, mogą wreszcie rządzić i zarabiać.
Najgorsza, bo wróżąca telewizyjnemu medium totalną zapaścią jest konstatacja, iż tak naprawdę nie tylko decydentom ale zdaje się, że i niektórym właścicielom- z różnych zresztą powodów- nie zależy na zmianie tego stanu rzeczy, ani sposobu myślenia i działania.
Byle utrzymać dotychczasową pozycję bez nadmiernych wydatków, tanio kopiować sprawdzone schematy, reanimować hity sprzed lat, wycisnąć maksymalne zyski z rynku reklamowego i skrupulatnie je liczyć, sprawdzając przy okazji czy na osobistych kontach pojawiają się co miesiąc umówione tysiące. Bo w największych telewizorach wciąż nieźle się zarabia, na Woronicza, który żyje z rządowych kroplówek pensje są równie wysokie jak za Kury. A co potem? A potem choćby potop…
WIDZ CZYLI NIKT!
Przekleństwem polskich mediów, bo rzecz nie dotyczy tylko telewizji ale także radia czy prasy, jest zabójczy dla ich jakości pracy, kondycji i oceny tercet: amatorszczyzna na wszystkich etapach, nieodpowiedzialność w myśleniu i działaniu oraz totalny brak szacunku wobec widza, słuchacza i czytelnika.
Przykładami na potwierdzenie powyższej opinii, można by wypełnić dziesiątki stron, dodając mniej lub bardziej (raczej właśnie te) jadowite komentarze. Poprzestańmy na przykładach ewidentnych.
Wystarczy obejrzeć w publicznej telewizji „Koło fortuny”, realizowane w wersji na bogato i prowadzone przez dwójkę para aktorów, która nigdy nie powinna pojawić się na ekranie. Albo w tej samej stacji zapowiadana kontynuacja serialu „Profilarka”, którego przypadkowi producenci i równie niedoświadczeni autorzy nie zauważyli, że na światowych ekranach palenie jest już dawno passe. Tu palą wszyscy i wszędzie, niemal w każdym ujęciu.
Miarą atrakcyjności słonecznej stacji będą z kolei na bieżący sezon: teleturniej przejęty właśnie od konkurencyjnego nadawcy wraz z nieznośnie pretensjonalnym prowadzącym, jubileuszowa, bodaj 20., edycja tanecznego formatu poprzedzona łapanką, bo tańczyli już tutaj wszyscy oraz środowa jazda po bandzie, o ładunku humoru i satyry wyrażonym aż nadto dosadnie na zdjęciu trójki prowadzących.
Żółto- niebiescy zapowiadają, jak zwykle zresztą, same nowości czyli wszystko, co dotychczas już było tu w ramówce ale przecież nie wszyscy Polki i Polacy, przynajmniej raz w życiu przeżyli kuchenne awantury coraz bardziej nerwowej Magdy G., uznali za prawdziwe wymyślone przy biurku kolejne ukryte prawdy czy nie zdążyli zanudzić się na zawsze brawurowymi pointami dwóch niedorosłych chłopców, Kuby i Marcina.
Pulsująca czerwienią stacja miast konkretów ma, pochodzące z końca maja, orędzie skierowane do światowej opinii publicznej wygłoszone przez swego złotoustego prezesa: Cały czas jesteśmy w procesie dynamicznych zmian, mających na celu uzyskanie jak najwyższej jakości i wysokiego standardu realizacji, jak m.in. kończąca się niebawem modernizacja naszego studia. Równolegle pracujemy nad ofertą programową nowych produkcji własnych, które również zaprezentujemy w jesiennej ramówce. Krótko a jakże pięknie!
Wędrówka po ofercie największych kanałów to prawdziwa droga przez mękę dla cokolwiek bardziej świadomego i oczekującego poważnego traktowania odbiorcy. To festiwal telewizyjnej tandety, bylejakości i złego gustu wzmocnionego prowincjonalnymi kompleksami. Wystarczy nawet krótka wizyta na zagranicznych stacjach, by dostrzec pokoleniowe zapóźnienie dzisiejszych kreatorów telewizyjnej rzeczywistości nad Wisłą.
Ani słowa o gwiazdkach minionego sezonu?
Ani słowa bo to stacyjki, udające telewizję (wystarczy rzut oka na ich ramówki), kierowane przez oszalałych z chwilowego powodzenia partyjnych propagandzistów i grupkę sprytnych cwaniaków, których jedynym celem jest walka z politycznymi przeciwnikami patrona. Najchętniej i bez wstydu za pieniądze widzów, przy użyciu wszelkich metod i sposobów.
JACEK BIELSKI