
Odpowiedź na tytułowe pytanie może być twierdząca co jednak nie oznacza, że patroni potencjalnego nowożeńca powinni porzucić wątpliwości co do tego czy aby ich pupile dobrze wybrali drogę zawodowego życia.
Bo ona dla debiutujących właśnie w zawodzie nadwiślańskich filmowców może przypominać i bardzo często przypomina jazdę na niekończącym się rollecoasterze, podczas której będą i nagłe, bolesne hamowania i ostre zakręty grożące wypadnięciem z szyn albo rzadkie ale za to gwałtowne przyspieszenia ze świstem chwilowej sławy w uszach. W spisie atrakcji mogą pojawić się także wątki katastroficzne od kraks i awarii całego urządzenia po zaplanowaną rezygnację (co rzadkie) lub nie przewidziane (co znacznie częstsze) wykluczenie uczestnika z dalszego wyścigu.
Póki co jest gigantyczna nadprodukcja, właściwie w każdym z gatunków, trochę poza kontrolą i instynktem samozachowawczym a przede wszystkim bez zauważalnej refleksji na temat przyszłego i potencjalnego odbiorcy.
Wymyślamy i produkujemy a potem się zobaczy- takie jest zdaje się motto przewodnie znakomitej większości starszych dorosłych startujących w zawodzie, któremu – co wynika pewnie z narracji uświęconej wieloletnia tradycją- towarzyszy obyczaj permanentnego narzekania na brak lub niedostępność środków, kłopoty z dystrybucją, procedury i instytucje oraz co oczywiste naturalny opór materii.
DYŻURNA LISTA TEMATÓW
To jakieś przekleństwo polskiego kina debiutanckiego, ciążące na nim od dekad czyli robimy filmy o tym co znamy najlepiej a co na ekranie owocuje niekończącym się przeglądem dramatów rodzinnych młodych pań i panów filmowców. A, nawet widzowi tylko festiwalowemu, oferuje pasmo przeżyć powszechnych albo skrajnych, osobistych albo stadnych, czytelnych albo urojonych… Ilustrowany filmowymi obrazami podręcznik psychologii i psychiatrii
Drugi zestaw obowiązkowy to rejestr dziwactw i dziwaków. Wszystko, co choćby o milimetr odstaje od powszechnie obowiązującej normy, wydaje się odkrywcze, oryginalne i warte zapisania na taśmie filmowej. W takie pułapki młodzi filmowcy wpadają od lat, szkoda, że kupują te pomysły także ich opiekunowie ze szkół i kursów. Może jedni i drudzy liczą na to, że proponowany przez nich cosezonowy kalejdoskop skrajności zainteresuje nadawców telewizyjnych, którzy podobno biorą, wobec ogromnego zapotrzebowania, wszystko co się kręci. No, może prawie wszystko.
W finale i na deser ARTYŚCI, którzy wciąż się trafiają w filmowym przedszkolu. Oczywiście tacy byli i w przeszłości ale podczas selekcji w najważniejszych szkołach filmowych, dość skutecznie ich wyłuskiwano z tłumu i eliminowano z walki o indeksy. Niektórym udawało się zmylić pogoń ale jak to się kończy obserwowaliśmy czas jakiś temu z dziełem i autorką filmu, nad którym i w Koszalinie piano z zachwytu, że niby zaproponowała nowy język filmowy a „Wieża. Jasny dzień” (do dzisiaj jednak nikt nie potrafi objaśnić klarownie sensu tego tytułu) miała być najlepszym debiutem ostatnich dekad. Opromieniona taką sławą reżyserka brnęła w wywiadach w pseudoartystyczne dywagacje na temat sztuk wizualnych i swego w nich przesłania ale jej drugi film boleśnie obnażył duże braki warsztatowe „ostatniej nadziei polskiego kina” i nie słuchać o jej nowych dziełach fabularnych.
Teraz jednak nie trzeba ani szkoły ani sprzętu a wystarczy własny, dobry smartfon i nieskomplikowana aplikacja dla kursu montażowego, by zaproponować publiczności własny wykwit talentu.
WYBRANE Z WIELU
Spośród kilkudziesięciu zakwalifikowanych do czterech (dokument, fabuła, krótki metraż i teatroteka) konkursów pozycji, zwracały uwagę- obok wymienionych niżej cytatów z werdyktu składów jurorskich, z którymi wypada się zgodzić- filmy mieszczące się mniej lub bardziej dokładnie w kategorii: zaskoczenia/niespodzianki.
Pierwszy z nich to „Wróbel” Tomasza Gąssowskiego (odebrał w Koszalinie Nagrodę Publiczności, kolejną już na koncie za ten film), czeskie z proweniencji czyli pochwały życia i człowieka zwykłego, kino, które jak się okazało trafia świetnie do każdego wrażliwego i empatycznego widza bez względu na wiek, rasę i pochodzenie. I właśnie zarówno reakcja publiczności po pokazie i jej końcowy werdykt stanowiła pewną niespodziankę, dodajmy wyłącznie in plus, bo mogło się wydawać, że opowieść o życiowych perturbacjach wieku średniego, nie do końca zostanie kupiona i zaakceptowana.
W pamięci zostanie z pewnością propozycja Damiana Kosowskiego „Ludzie i rzeczy”, ilustrująca wybiegający z przyszłość ale prawdopodobny scenariusz pewnych procedur po zakończeniu działań wojennych w Ukrainie. Identyfikacja szczątków poległych i zaginionych otwiera dla filmowca pole do wielorakich obserwacji, a uczestników dramatycznego procederu zmusza do podejmowania skrajnych, jedynych w swoim rodzaju, decyzji.
I jeszcze animowany „Bar Krokiet Freestyle” Marii Dakszewicz, zabawna historia pewnej poszukującej przygód kobiety, która postanowiła odmienić swe życie w… tytułowym barze. Film młodej animatorki z Gdańska, reprezentantki coraz liczniejszego, głownie damskiego grona „nowej polskiej animacji”, która coraz skuteczniej rozpycha się na światowych imprezach filmowych.
(Janko)
NAGRODY, NAGRODY
WIELKI JANTAR 2025 za pełnometrażowy debiut fabularny (nagroda dla reżysera) otrzymał film „Pod szarym niebem”, reż. Mara Tamkovich. Uzasadnienie: Za odwagę osobistą, twórczą i społeczną. Za głos w historii i o historii. Tej najbliższej i najbardziej przemilczanej. Za czułość do swoich bohaterów i magię obserwacji. Ten film krzyczy swoim milczeniem i bije bezradnością.
JANTAR 2025 za krótkometrażowy film dokumentalny otrzymała Martyna Peszko za film „Szalona miłość”. Uzasadnienie: Za niestereotypowe i szczere spojrzenie na bohaterów. Film zaprasza nas do świata bezwarunkowej miłości, która rodzi się między ludźmi niezależnie od tego, co ich ogranicza.
JANTAR 2025 za krótkometrażowy film fabularny otrzymał Iwo Kondefer za film „Dzisiaj się wszyscy ukryjemy”. Uzasadnienie: Za odwagę, świadomość formy i humor. Doceniamy kunszt reżysera, dzięki któremu oczami małej samurajki oglądamy rozpad świata na wielu poziomach.
JANTAR 2025 za szczególny wkład twórczy debiutanta otrzymała Kamila Tarabura za reżyserię filmu „Rzeczy niezbędne”. Uzasadnienie: Za koronkowo utkane emocje, szlachetność wizualną, skupioną opowieść o tym co schowane i zatajone. Za oddanie głosu traumie i wyparciu, szaleństwie, bólowi, radości, prawdzie. Za portret kobiet, które uczą się od nowa siły słów i swojego głosu. Za głęboką historię, która opowiada o wrażliwych tematach w sposób wyrazisty, konsekwentny i mądry.
JANTAR 2025 ZA ZDJĘCIA IM. ARKA TOMIAKA otrzymała Maria Zbąska za zdjęcia do filmu „To nie mój Film”. Uzasadnienie: Nagroda im. Arka Tomiaka to wyróżnienie za szczerość, wizję, uczciwość i pasję – wartości, które definiowały Jego twórczość. Nagroda Jego imienia zostanie przyznana po raz drugi, ale po raz pierwszy trafi ona w ręce kobiety, która opowiedziała historię obrazem pełnym czułości i prawdy. (…) Zdjęcia Marii Zbąskiej do „To nie mój film” to intymna, osobista opowieść namalowana światłem, kolorem i rytmem. Kamera nie podgląda, lecz współodczuwa. Bałtyk staje się lustrem emocji, a każdy kadr – świadectwem uważności i oddania. Za tę wrażliwość i szczerość – dziękujemy.