… ROBERTA STOCKINGERA, dziennikarza

Nowe studio „Pytania na śniadanie” to z pewnością możliwość realizacji programu na najwyższym poziomie. Wydaje się, że to teraz kwestia priorytetowa, nie tylko dla ekipy tego porannego formatu, ale również innych projektów Telewizji Polskiej.

– Przez wiele miesięcy zastanawialiśmy się, jakie będzie to nowe studio „Pytania na śniadanie”, tak że można sobie wyobrazić, jacy byliśmy podekscytowani, kiedy mogliśmy je wreszcie zobaczyć. Na szczęście dla nas prowadzących nowe studio ma topografię zbliżoną do poprzedniego, tak że wiem, w którą stronę patrzeć z kanapy do kuchni, a w którą stronę iść z kuchni na czerwony dywan. Natomiast odległości są trochę inne, kolory, wystrój, to się zmieniło, to jest odświeżone, piękne, nowe, bardzo eleganckie, ale zarazem też ciepłe dla oka. Jest to zaszczyt, że możemy pracować w takich warunkach. Do dyspozycji ekipy „Pytania na śniadanie” jest nie tylko imponujące studio, ale także taras widokowy, który w letnim sezonie będzie pełnił funkcję ogrodu i studia plenerowego. Plener daje coś, czego zamknięte studio nie daje. Widz może mieć poczucie, jakby był na grillu ze znajomymi. Jest zupełnie relaksacyjnie, jest większa swoboda. Ale z drugiej strony, tak już technicznie mówiąc, na starym miejscu mieliśmy trochę ograniczone pole manewru, bo tych kadrów było jednak trochę mniej niż w studiu. Tak że coś za coś.

– Od początku sezonu jesiennego widzowie mają do wyboru trzy śniadaniowe produkcje. Zdaje Pan sobie sprawę z tego, że jest on i pozostali gospodarze formatu są bacznie obserwowani przez widzów.

– Oczywiście wiemy, że istnieje konkurencja, że są inne poranne formaty, ale to nie jest tak, że my analizujemy, przypatrujemy się, bierzemy przykład, w żaden sposób. Wiemy, co mamy robić, wiemy, jak mamy znaleźć dla siebie miejsce w tej nowej rzeczywistości programów śniadaniowych, kreślimy swój plan, wsłuchując się w oczekiwania naszych widzów, badając to, co oni by chcieli rano u nas oglądać w Dwójce i na to stawiamy. Realizujemy bardzo precyzyjnie ten plan. My nie jesteśmy od tego, żeby analizować konkretne wyniki oglądalności, nie można też patrzeć na oglądalność, nie zdając sobie sprawy z tego, co ogólnie dzieje się na rynku, jaki przewrót dokonał się wśród widzów w ostatnich miesiącach, jaki był odpływ z jednego programu, przepływ do drugiego. Nie można tylko patrzeć na jeden program, tylko w ogóle co się stało ze słupkami Telewizji Polskiej, niezależnie od jakości, bo jakość się zdecydowanie poprawiła, co nie oznacza, że od razu nowi widzowie się przekonali do konkretnych programów. To wszystko jest bardzo skomplikowane, natomiast patrzymy na nasze miejsce na rynku, analizujemy konkretne wydania, grupy docelowe.

– Ze statystyk wynika, że liderem wśród programów śniadaniowych jest „Dzień Dobry TVN”, a formatowi Dwójki w weekendy depcze po piętach „Halo, tu Polsat”.

– To, co jest przedstawiane w mediach, często jest pokazywane bardzo wybiórczo i na naszą niekorzyść. Pokazuje się na przykład, że mamy spadki w grupie docelowej, chociaż w grupie ogólnej, na którą przede wszystkim zwracamy uwagę, najczęściej w wydaniach codziennych jesteśmy liderem. Tak że to też trochę zależy od tego, kto jak chce te wyniki analizować. W pełni zdajemy sobie sprawę z tego, że jest to historyczny moment dla Telewizji Polskiej. Kiedy przechodziłem ze stacji konkurencyjnej, byłem tego świadomy i wziąłem na siebie odpowiedzialność podnoszenia jakości Telewizji Polskiej i przywracania jej blasku. To jest coś, co jest wielkim wydarzeniem w życiu dziennikarza. Kiedy te zmiany zaczęły się dokonywać, to ja jeszcze byłem u konkurencji i tam umieraliśmy z ciekawości, co się dzieje na Woronicza, jak to wygląda w środku, jakie będą zmiany, jak będą wyglądały programy, kto będzie zaangażowany. Wiem, jak się na to patrzyło w innych stacjach, i teraz czuję wielką satysfakcję z tego, że jestem częścią tych zmian i z samego środka mogę to obserwować .