35. CARTOON FORUM, Tuluza: Polska rewelacja uświetniła jubileusz

35 edycja, 997 uczestników z 42 krajów, 77 projektów w tym po raz pierwszy prezentowanych przez producentów z Armenii, Gruzji i Mołdawii- oto najkrótszy bilans targów animacji, które odbyły się, jak zawsze od kilkunastu lat, w Tuluzie. Znaczenie Cartoon Forum dla europejskiej i światowej animacji nie sposób przecenić, a na poparcie tej tezy wystarczy podać za brukselska centrala  następująca informację:

Przez 35 lat Cartoon Forum pomogło 1002 serialom animowanym uzyskać finansowanie na kwotę 3,7 miliarda euro.

Choć od 12 lat obywa się we francuskiej Ocitanii wcześniej gościło w 22 miejscach całej Europy (m.in. w Sopocie), zaś liczba uczestników wzrosła od 200 do ponad tysiąca, zaś nabywców od 40 do ponad 280. W tym roku powitano kilku nowych producentów m.in. z Włoch, Francji i Hiszpanii, zauważono także wzrost aż o jedna czwarta w stosunku do przed pandemicznego okresu. W tych projektach, co znaczące i oczywiste, podkreślane są kluczowe kwestie istotne dla pokolenia Millenialsów i generacji Z, takie jak przemoc w miejscu pracy i otwarte dyskusje na temat intymności, jak choćby w hiszpańskim serialu „All Good”, który śledzi emocjonalną podróż głównego bohatera przez wypalenie zawodowe lub francuskich seriach „The Broos” i „Bitches”, które eksplorują codzienne historie, zagłębiając się w wewnętrzne myśli postaci, dzięki czemu widzowie mogą się z nimi głęboko utożsamić.

Coraz więcej projektów, szczególnie tych skierowanych do młodszej widowni, przyjmuje podejście transmedialne, które integruje różne platformy i sieci społecznościowe. „My Life is a Manga” (Brain Comet i Blue Spirit, Francja) zawiera zarówno elementy serialu internetowego jak i gry mobilnej, podczas gdy „Mechozaurs: The Voice From Afar” (Laniakea Pictures, Polska) to seria fantasy oparta na antologii 10 komiksów autorstwa uznanych pisarzy i ilustratorów z całego świata.

POLSKA SENSACJA

Tak trzeba nazwać przebieg prezentacji wspomnianego wyżej serialu bo już musiał dawać do myślenia tłum szturmujący wejście do jednej dwóch mniejszych sal tuluskiego Centrum Kongresowego, bo największa zarezerwowana była niemal wyłącznie dla gospodarzy. Kiedy już wypełnił wszystkie miejsca, wolne przestrzenie i podparł wszystkie ściany, rozpoczęła się popisowa gra Mateusza Kowalczyka i Jacka Błońskiego z warszawskiej firmy Laniakea Pictures, którzy w brawurowy sposób zarekomendowali swój projekt. Jak się szybko okazało doskonale znany wielbicielom komiksowej animacji z elementami Fantazy, czego dowodem żywiołowa reakcja publiczności a w finale prawdziwa owacja na stojąco. Najstarsi tuluscy górale nie pamiętali takiej fety, lawiny spontanicznych okrzyków, podziękowań i uścisków. Za rewelacyjnym przyjęciem poszły rozmowy i kontakty, głównie w gronie przyszłych dystrybutorów/nadawców ośmioodcinkowej serii. Wszystko wskazuje na to, że będzie nim jedna z największych platform streamingowych, co zapewni projektowi Liniakea Pictures światowy zasięg i może… sukces zwielokrotniony milionową frekwencją.

Ale to nie jedyny mocny polski akcent na tegorocznym Cartoon Forum, bo reżyserią części proekologicznego serial „Once There Was…” (Francja, Słowacja, Polska) zajmie się nasza Joanna Kożuch a firma Momakin jest jego koproducentem.

Po kolorowym świecie bajek, zwierząt i kosmitów, nagle na ekranie pojawiają się czarno- białe obrazy ilustrujące zagładę Morza Aralskiego w byłym ZSRR, bo to jeden z najbardziej spektakularnych i odczuwalnych dla środowiska przykładów katastrofy ekologicznej w dziejach świata. Każdy w sześciu odcinków serialu opowiadać będzie o podobnym, tragicznym zdarzeniu, jego genezie, skutkach i relacji społecznej. Warto zapamiętać ten tytuł i przesłanie.

NA ZACHODZIE BEZ ZMIAN…

… czyli wykonywana przez fachowców praca musi być odpowiednio wynagradzana a generalnie dobre musi kosztować. W zgodzie z tym kosztorys francuskiego/włoskiego czy nawet irlandzkiego  serialu znacznie przekracza sześć, siedem milionów euro. Kiedy w ubiegłych latach do Toledo przyjeżdżali Anglicy (jeszcze jako mieszkańcy kraju członkowskiego Unii Europejskiej) to sumy te lokowały się w granicach ośmiu, dziesięciu milionów a zawsze najwyżej cenili się Kanadyjczycy (zapraszani do udziału w CF ze względu na wkład do światowej animacji), który „na dzień dobry” ustalali koszty na poziomie 12/13 milionów.

Projekty z Europy Wschodniej i Środkowej można było rozpoznać bez trudu bo miały kosztować często nawet o połowę mniej i były wyliczane co do euro. Wynikało to z anachronicznych stawek, jakie księgowi wytwórni  nad Wisłą, Wełtawą czy Dunajem mogli zapłacić animatorom a które zostały kiedyś tam ustalone przez ministerialnych urzędników. Ponieważ jednak wszystkie projekty z naszej części Europy z oczywistych względów musiały korzystać z państwowego wsparcia, nie było mowy o finansowej samowoli czyli płaceniu twórcom odpowiednich honorariów.

Na szczęście powoli odchodzimy od tej praktyki, Polacy, Czesi i Słowacy podają coraz bardziej urealnione kosztorysy ale autorzy gruzińskiego „Pustelnika” gotowi są do jego realizacji za 350 tysięcy euro, co musiało  budzić u targowej publiczności odruch zdziwienia a zaraz potem współczucia. Tym bardziej, że to pracochłonny i wysmakowany wizualnie film, więc jego produkcja wymagają czasu i pieniędzy. Odpowiednich!!!

OPOWIEDZ MI COŚ CIEKAWEGO

To życzenie kierowane w stronę twórców i producentów z każdego piętra telewizyjnej widowni. Dzieci małe i trochę większe oczekują na bohaterów, ludzkich czy zwierzęcych, których mogą polubić, naśladować i zapamiętać. Takich choćby jak ci z duńskiego „Gulaszu jagnięciny”, półgodzinnej opowieści o pomysłowej, małej owcy wciągającej wilka w pułapkę, po to tylko, by odkryć, że nie jest on takim potworem, za jakiego go uważała. Pochwała indywidualności i różnorodności oraz akceptacja faktu, że każdą opinię można zmienić. Hasło przewodnie tego uroczego, brawurowo pomyślanego dziełka to: Nie oceniaj owcy po wełnie ani wilka po futrze!

Nieco starsi widzowie będą zadowoleni po obejrzeniu cypryjsko- izraelskiej „Kombiny”, której fabuła rozpoczyna się od tego, że dziesięcioletnia Lynn, urodzona przedsiębiorczyni, ucieka z letniego obozu, aby założyć food trucka z niedowidzącym dziadkiem za kierownicą i jego bohemicznym psem opiekunem Vinnym jako szefem kuchni. Przemieszczając się z miasta do miasta, załoga food trucka Kombina wdaje się w szaloną zabawę z ludźmi i zwierzętami , których spotyka po drodze.

Nastolatkowe zaśmieją się pewnie nie raz podczas oglądania prologu francuskiego „Michel Clubu” , przewrotnej opowieści o futurystycznym państwie usytuowanym na dużej wyspie gdzieś pośrodku oceanu. Dobrobyt i spokój zapewniają mieszkańcom małe stworzenia, tytułowe Michele, wykonujące wszystkie prace, na które ludzie nie mają czasu ani ochoty. Od czasu do czasu stworki mogą udać się na sąsiedni archipelag ale rzekomy odpoczynek to pułapka. Wszystko zmienia adopcja jednego z Michelów przez rodzinę z sąsiedniej wioski.

Dorośli telewidzowie być może poddadzą się oczywistej, czarno- białej stylistyce filmu „Marie Curie`s Great War” i z uwagą prześledzą wojenne perypetie Ireny Curie, córki wielkiej noblistki, która dołącza do mamy usiłującej na zapleczu frontu przekonywać lekarzy do stosowania nowych metod diagnozowania. Niektórzy odbiorcy, szczególnie nad Wisłą zwrócą jednak uwagę na to, że z ekranu ani razu nie pada panieńskie nazwisko wielkiej Polski o jej polskim pochodzeniu nie wspominając…

Janusz Kołodziej