Wiosenne spotkania branży telewizyjnej, skupionej wokół Polskiej Izby Komunikacji Elektronicznej, mają długą i bogatą historię. To podczas tych imprez ogłaszano start nowych kanałów, stacji i nadawców, promowano nowe formaty i akcje reklamowe, ogłaszano publicznie długie listy pretensji do aktualnej władzy za opieszałość w porządkowaniu rynku albo zbytnią galopadę zarządzeń i przepisów, a zawsze podczas uroczystych gal wręczano branżowe nagrody i fetowano okrągłe rocznice.
Pandemia i postępujące błyskawicznie zmiany na rynku, jak w przypadku niemal wszystkich podobnych przedsięwzięć, wyhamowały także tu, na telewizyjnym poletku, rozmach i frekwencję oraz nadmierną celebrę, a ponadto zdyscyplinowały radę programową i poprzednią skłonność do unikania kontrowersji, nawet wobec ewidentnych konfliktów na linii: władza- branża. Zrobiło się bardziej zwyczajnie, program był mocno napięty ale też, jak się wydaje, skupiony przede wszystkim na aktualiach.
A aktualia to zapowiedź nadchodzącego startu nad Wisłą platformy streamingowej MAX, firmowanej przez koncern Warner Bros. Discovery, do którego należy m.in. telewizja TVN, jedna z czterech największych polskich anten telewizyjnych. Tradycyjne Śniadanie Liderów przyniosło, dzięki gościom i uczestnikom, przynajmniej podstawowy zasób informacji an temat tego, co wejście do Polski globalnej platformy streamingowej oznacza dla naszego widza. Zapowiedzi są interesujące, atrakcyjne i co ważne, odwołujące się do dobrze rozpoznanych potrzeb i rzeczywistych oczekiwań nadwiślańskiego odbiorcy. Zwracał uwagę programowy przechył na dobre jakościowe kino i różnorodne gatunkowo seriale, pewnie kosztem nieco już męczących formatów, rozgrywanych w mniej lub bardziej atrakcyjnych regionach świata. I nowe nazwiska, jednoznacznie kojarzące się z uznanymi tytułami filmowymi czy teatralnymi. 11 czerwca wielki start MAX-a i… wszystko będzie jasne!
W Sopocie rozmawiano o dniu dzisiejszym i przyszłości telewizji, wspomagając się aktualnymi wynikami badań samego rynku oraz preferencji polskiej publiczności. Reprezentantka Krajowego Instytutu Mediów, Maja Kurzelewska, ogłosiła, że aż 4,1 miliona widzów ogląda systematycznie program telewizji lokalnych, co musi formułować szybki wniosek o docenieniu ich rangi i znaczenia, a informacja, że największym zainteresowaniem cieszą się one na Śląsku i w Wielkopolsce, potwierdza, że tam właśnie najlepiej funkcjonuje społeczeństwo obywatelskie.
Lucyna Koba z Nielsen Polska podała z kolei, że 94 procent polskich gospodarstw domowych ma u siebie odbiornik telewizyjny a 88 procent ma dostęp do Internetu, zaś łączny czas dobowego oglądania oferty programowej na wszystkich dostępnych ekranach wynosi aktualnie w Polsce 4 godziny i 43 minuty.
Najwięcej pytań oraz, co zrozumiałe, emocji wywołała dyskusja dotycząca aktualnego stanu telewizji publicznej. Telewizja Polska z trudem podnosi się po ośmiu latach rządów cynicznych propagandzistów i pazernych cwaniaków, którzy z ustami pełnymi quasi patriotycznych frazesów, wydawali radośnie rządowe miliardy na inicjatywy, które z rzekomą misją miały tyle wspólnego co oni z prawdziwą wiedzą o telewizyjnej robocie. Mówili o tym uczestnicy panelu, prowadzonego przez Witolda Grabosia, skupiając uwagę na funkcjonowaniu Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i jej aktualnego przewodniczącego, który, choć rekomendowany, nie dotarł do Sopotu, ale to oczywiste, bo grozi mu Trybunał Stanu za działania nie mające wiele wspólnego z regulowaniem rynku.
Jan Dworak omówił prace kierowanego przez siebie zespołu, który o d dawna pracował nad nowym kształtem mediów publicznych w tym oczywiście TVP. Zgodnie z tym mają one być finansowane z budżetu i z tzw. opłaty audiowizualnej, pełnić rozbudowane funkcje misyjne (w najprostszym ujęciu: media publiczne robią to, czego nie robi rynek) i dawać wsparcie mediom lokalnym.
Trudno jednak, poza jednoznacznie pozytywną oceną tych założeń, nie zauważyć, że aktualna ekipa rządząca, czego dowodem jej opieszałość w pracach nad nową ustawą medialną czy implementacja europejskiej dyrektywy zawierającej obowiązek pobierania tantiem z Internetu, nie traktuje tych tematów priorytetowo, popełnia stare błędy w komunikacji z wyborcami i zainteresowanymi środowiskami, unika deklaracji na temat ostatecznej rezygnacji z abonamentu radiowo- telewizyjnego. Znowu, jak już wielokrotnie w przeszłości, mamy do czynienia z legendarnym brakiem woli politycznej.
A tego skutki i dla rynku audiowizualnego i dla Polski w ogóle odczujemy zapewne już podczas nadchodzących wyborów do Parlamentu Europejskiego. Taki kraj!!! (JK)