RYKI Z AFRYKI A MAMROTY Z OCHOTY!

Za górami za lasami jest taki kraj, gdzie tzw. komentatorem sportowym „w temacie” piłki może zostać absolutnie każdy pod warunkiem, że mam mocny i chrypiący dopiero po godzinie rykówgłos, czyta od kołyski ale bez zrozumienia PN i nie zna uczucia śmieszności w starciu z jakakolwiek publicznością. Nie musi tak naprawdę mieć boiskowej praktyki czy w ogóle znać się na piłce, nie musi uchodzić za bystrego analityka czy choćby mieć pomysł, sposób lub metodę na trudnego rywala swoich, naszych orłów. Może za to wyglądać jak obrazek z zepsutego photoshopa lub starej drukarki 3D  i nawet ewidentnie seplenić, byle…

Byle opanował zestaw 48 dyżurnych i przekazywanych z pokolenia na pokolenie podobnych sobie krzykaczy mikrofonowo- telewizyjnych, określeń- haseł w rodzaju: postawili wysoko poprzeczkę, czytają lub czytają nie gry, wysoko albo nisko kryją, ależ podał lub zagrał itp. i dostawał słownej biegunki pod byle boiskowym pretekstem, bez różnicy czy kopanina toczy sie w 4 lidze czy na szczytach reprezentacji. To się nazywa zaangażowanie emocjonalne, które podobno pomaga w łączności z widzem, utożsamia  ryczącego z kibicami, podobnie jak on znającego się świetnie na piłce ale bardziej zmotywowanego do czynnej reakcji wypitym podczas oglądania alkoholem i równie jak on sympatycznym otoczeniem.

Jeszcze dwie dekady temu w komercyjnych mediach rządzili sportem fachowcy po zagranicznych stażach, wszyscy ze zdaną kartą mikrofonowo- ekranową (kiedyś nawet laski od prezesa SZ. musiały ją mieć) jak trzeba poważni, jak można żartobliwi a na co dzień kompetentni, unikający jak ognia słów- wytrychów i nigdy, ale to nigdy nie podnoszący głosu pod byle boiskowym pretekstem.

Do tego grona próbował zapewne aspirować aktualnie główny krzykacz w barwach publicznego nadawcy, który miał dobrych, może nawet najlepszych nauczycieli zawodu z Januszem B. na czele ale po kilkakrotnej zmianie miejsca pracy zalągł się kilka lat temu  na Woronicza i krzyczy, drze się i ryczy na potęgę bez cienia zażenowania czy samokontroli. Za partnera ma, bo nastała jakiś czas temu głupia moda na duety, byłego piłkarza, który mamrota bez sensu w języku zbliżonym do polskiego a zamiast oceniać zachowania kolegów po fachu, głównie ich tłumaczy czyli co nogi Kowalskiego albo innego Nowaka, miały na myśli.

Tego ryko i słowotoku nie sposób słuchać o czym wie rosnące z meczu na mecz grono miłośników wyłącznie obrazowej percepcji, tym bardziej , że wszystko widać i nie słychać, że siódemka “zaadresowała piłkę końcem buta” !

WD-40