Telewizyjny chleb powszedni

Kto dziś jeszcze sięga na biblioteczne półki po powieści Marii Ukniewskiej, Andrzeja Struga, Zbigniewa Uniłowskiego i wielu innych poczytnych pisarzy międzywojennego dwudziestolecia? Kto dziś czyta Nad Niemnem, Chłopów, Rodzinę Połanieckich czy nawet rozsławione serialem Noce i dnie? Literaturoznawcy, badacze piśmiennictwa różnych epok, uczniowie w ramach obowiązkowej lektury?

NA PRZYKŁAD DOŁĘGA-MOSTOWICZ

Te i inne literackie dokonania, może i znamienne w dziejach literatury (dotyczy to także literatury światowej), od dawna uznawane są za przebrzmiałe, za szacowną klasykę z lamusa, ciekawostki obyczajowo- -historyczne minionych epok dla współczesnego czytelnika nieistotne, by nie powiedzieć martwe. Do tej grupy zaliczany jest także obfity dorobek Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, przed wojną jednego z najpoczytniejszych twórców powieści, nazywanego protekcjonalnie ?pierwszorzędnym pisarzem drugorzędnym?. A jednak to właśnie na podstawie jego Kariery Nikodema Dyzmy, także przecież nie arcydzieła, powstał jeden z najlepszych seriali w dziejach polskiej telewizji. Dziś uznawany za kultowy, często wznawiany (ostatnio w TVP Historia), nadal zachwyca błyskotliwą realizacją (Jan Rybkowski i Marek Nowicki), świetną charakterystyką postaci pięknie odmalowanych przez wybitnych aktorów z Romanem Wilhelmim w roli tytułowej, no i jakże celną diagnozą świata polityki i tzw. elit. Zadziwiająco aktualną do dziś. Polski film telewizyjny od momentu swoich narodzin czerpał inspiracje z różnych źródeł. Jednym z nich była literatura, często dawna powieść epicka, szczególnie sposobna do ekranizacji w formie serialowej. A gdy trzeba było zgodnie z zapotrzebowaniem wypełnić krótkie odcinki programowe, 30-45-minutowe, niezastąpione były małe kameralne formy literackie, jakieś nowelki, opowiadania. Często sięgano po pozycje, które zdążyły okryć się literackim nalotem i dopiero rozwój telewizji dał im szansę ujawnienia specyficznych walorów.

ZAPOMNIANE, PRZYPOMNIANE

I tak oto telewizja ocaliła od zapomnienia znaczny fragment naszej literatury, która dzięki temu zyskała drugie życie i na swój sposób utrwaliła się w świadomości widzów. Niektóre seriale oparte o dawno zapomniane powieści nie tylko tej literatury nie zubożyły, lecz wręcz ją dowartościowały. I ocaliły od przedwczesnej starości. Niektóre zyskały nawet miano ?wielkich filmów małego ekranu?. Za popularnością seriali szły wznowienia książek, jak to się stało w przypadku Kariery Nikodema Dyzmy czy Chłopów, których okładki zdobiły serialowe fotosy. Sztandarowym osiągnięciem są Noce i dnie, epicki fresk Jerzego Antczaka wg powieści Marii Dąbrowskiej, dzieje polskiej rodziny na przestrzeni kilku dziesiątków lat, od powstania styczniowego do wybuchu pierwszej wojny światowej. Dobrą rękę i oko do dawnej literatury miał Jan Rybkowski, który przysposobił dla małego ekranu oprócz Kariery Nikodema Dyzmy, także Chłopów Reymonta oraz Sienkiewiczowską Rodzinę Połanieckich, powieść niezbyt cenioną już w chwili powstania, uznawaną nie tyle za osiągnięcie, co za chwilę słabości w biografii pisarza. Tadeusz Dołęga-Mostowicz powrócił jeszcze jako ?scenarzysta? serialu Doktor Murek (reż. Witold Lesiewicz), zaś powieść Marii Ukniewskiej nawiązująca do doświadczeń autorki, która w latach młodości była aktorką  i tancerką, zainspirowała serial Strachy Stanisława Lenartowicza.

Zaklęty dwór Walerego Łozińskiego przygotował dla telewizji Antoni Krauze. Dzięki Władysławowi Reymontowi powstały nie tylko wielki Wajdowski film i serial Ziemia obiecana, ale także telewizyjna Komediantka (reż. Jerzy Sztwiertnia). Z kolei z trzech opowieści Zbigniewa Uniłowskiego (Wspólny pokój, 20 lat życia i Dzień rekruta) Józef Hen przygotował wartościowy poznawczo i dramaturgicznie scenariusz Życia Kamila Kuranta, opowieści o dorastaniu chłopca ze środowiska wielkomiejskiej biedoty do ambitnego celu zostania pisarzem. Reżyserował Grzegorz Warchoł. Seriale miały bardzo staranną oprawę plastyczną (dekoracje, kostiumy, rekwizyty), pierwszorzędną, starannie dobraną obsadę aktorską, reżyserowali je sprawdzeni fachowcy, scenariusze często wychodziły spod ręki cenionych pisarzy. Muzykę komponowali twórcy o światowej renomie: Waldemar Kazanecki (Noce i dnie, Czarne chmury), Zygmunt Konieczny (Zaklęty dwór), Andrzej Kurylewicz (Nad Niemnem), Adam Sławiński (Chłopi, Komediantka), Piotr Marczewski (Kariera Nikodema Dyzmy), Wojciech Kilar (Ziemia obiecana), Jerzy Maksymiuk (Strachy) czy Lucjan Kaszycki (Doktor Murek).

Z DRESZCZYKIEM I BEZ

Ciekawe, naprawdę ciekawe i twórcze, były owe lata 60. i 70. w polskim filmie telewizyjnym. Obfitowały w świeże pomysły, charakteryzowały się dobrą współpracą telewizji z zespołami filmowymi kinematografii, które systematycznie wykonywały usługi dla potrzeb małego ekranu. W zespołach filmowych powstawały telewizyjne cykle oparte na krótkich formach literackich pisarzy polskich i światowych. Np. filmy grozy z cyklu Klasyka światowa przypominały utwory Teofila Gautiera (Awatar czyli zamiana dusz), Prospera Merimée (Błękitny pokój), Oscara Wilde’a (Duch z Canterville), Aleksandra Puszkina (Dama pikowa), Edgara Alana Poego (Bicie serca), Aleksego Tołstoja (Upiór). To tylko pierwsze z brzegu przykłady obfitego liczebnie cyklu. Ale chyba jeszcze ciekawsze od światowych filmów grozy były rodzime Opowieści z dreszczykiem, bowiem naszym twórcom udało się trafić na istne źródło obfitości ? miniatury literackie z gatunku fantasy podpisane przez autorów kompletnie dziś zapomnianych. Według Tadeusza Rittnera zrealizowano Odwiedziny o zmierzchu, według Henryka Rzewuskiego Ja gorę o szlachcicu prześladowanym przez upiora, według Ludwika Niemojewskiego Szach i mat o niesamowitych przeżyciach człowieka związanych z jego mistrzowską umiejętnością gry w szachy. Zekranizowano też opowiadania Aleksandra Świętochowskiego Klub szachistów, Stefana Grabińskiego Ślepy tor i Pożarowisko, Czesława Chruszczewskiego Gdzie jesteś Luizo i Józefa Korzeniowskiego Mistrza tańca.

To tylko kilka przykładów pomysłowego cyklu z końca lat 60. Filmy były oczywiście czarno-białe, skromne realizacyjnie, ale miały swój wdzięk. Skąd ten wdzięk? Telewizja w zasadzie preferuje realizm narracji. Gorzej sprawdza się tu fantastyka, zwłaszcza fantastyka naukowa. Może to problem intymności odbioru, która zmniejsza dystans między widzem a postaciami z ekranu, podczas gdy fantastyka, zwłaszcza sci-fi , opiera się właśnie na koniecznym dystansie. Otóż prastare Opowieści z dreszczykiem były udanym połączenie realistycznej narracji z elementami fantasy w postaci przywoływanych z zaświatów upiorów, jakichś nieznanych mocy kierujących czyimś losem, czy śmierci przybywającej pod postacią mistrza tańca. Ta estetyka skameralizowanej sensacji, podparta trochę naiwną tajemniczością, bez trików technicznych i nadmiernego eksperymentowania, zadecydowała o atrakcyjności i staroświeckim uroku tych miniatur z lamusa. Telewizyjne ekranizacje dawnej literatury, nowel i powieści, po które rzadko albo wcale nie sięga się na półkę, dobrze zapisały się w historii polskiej telewizji. A że przy okazji przypomniały to, co od dawna zapomniane i dla wielu czytelników bezwartościowe, to jest już ich wartość dodana.

BARBARA KAŹMIERCZAK