Amator znaczy miłośnik

Jedną z atrakcji 32. edycji Tarnowskiej Nagrody Filmowej okazał się pokaz specjalny pełnometrażowego filmu TodMachine, zrealizowanego przez tarnowskich amatorów, którzy swą filmową edukację zdobywali ? jak przyznają ? w miejscowym kinie, często podczas seansów tego właśnie festiwalu. Jak niegdyś słynni francuscy nowofalowcy, którzy do żadnych szkół filmowych nie uczęszczali, a ich filmowymi uniwersytetami stały się salki projekcyjne paryskiej Filmoteki.

Film wyreżyserowany przez Bogusława Kornasia ma na swym koncie już pokaz w sekcji Inne Spojrzenie ubiegłorocznego Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, a także wyróżnienie na Forum Kina Europejskiego ?Cinergia? w Łodzi oraz nagrodę w kategorii najlepszy fi lm niemy w październikowej edycji konkursu European Cinematography Award (2017). Bo fi lm Kornasia, zrealizowany w Tarnowie i okolicach, to obraz? niemy, zainspirowany sztandarowymi dokonaniami niemieckiego ekspresjonizmu. TodMachine to pełna suspensu opowieść o budowie tytułowej maszyny, która pomoże mieszkańcom miasta pokonać wroga i zakończyć wieloletnią wojnę. Inżynierowie, zafascynowani ideą, że człowiek potrafi stworzyć coś dorównującego dziełu Boga, nie dostrzegają zagrożeń. Tajemniczy mnich przestrzega ich, że serce maszyny obróci się przeciwko ludziom. W gronie konstruktorów rodzą się konflikty, a przyszłość przedsięwzięcia staje pod znakiem zapytania, gdy w tajemniczych okolicznościach zaczynają ginąć inżynierowie? Film Kornasia to fascynujący collage elementów kina science fiction oraz horroru, któremu patronują najwięksi mistrzowie tego typu produkcji lat dziesiątych i dwudziestych ubiegłego wieku, z Robertem Wiene (Gabinet doktora Caligari) i Fritzem Langiem (Metropolis) na czele. Autorzy tej frapującej opowieści o Maszynie, która pomoże pokonać wroga i zaprowadzić długo wyczekiwany pokój, to Bogusław Kornaś, młody artysta z Tarnowa, oraz grono jego przyjaciół, których zaraził bezinteresowną miłością do X Muzy. Bezinteresowną w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo wszyscy podczas realizacji TodMachine pracowali za darmo, co więcej ? podejrzewam, że do tej pracy jeszcze sporo dołożyli z własnych oszczędności. Początkowo twórcy zakładali, że nakręcą swój filmik w ciągu dwóch tygodni, ale w trakcie pracy ich projekt zaczął się tak rozrastać, że praca nad nim wydłużyła się do? pięciu lat, a krótka etiudka rozrosła się do filmu pełnometrażowego. Koszty tego zrealizowanego z ogromnym rozmachem inscenizacyjnym 98-minutowego filmu zamknęły się kwotą? 40 tysięcy złotych (28 tysięcy filmowcy dostali od miasta Tarnów, resztę musieli sami dorzucić). Nawiasem mówiąc, Kornaś jest filmowym samoukiem, ukończył ogólnokształcącą Szkołę Sztuk Pięknych w klasie o profilu reklama wizualna oraz Policealne Zawodowe Studium Plastyczne na kierunku? konserwacja mebli i wyrobów snycerskich. Okazuje się, że amatorzy także mogą robić kino wysoce profesjonalne. Bo amator znaczy także ? jak informuje ?Słownik języka polskiego? ? miłośnik czegoś, osoba znajdująca w czymś przyjemność. TodMachine nie był jednorazowym wyskokiem tarnowskich filmowców. Już myślą o projekcie następnym. Marzy im się western? Przypomina mi się inny profesjonalny filmowiec amator ? Józef Kłyk z górnośląskiej wsi Bojszowy, który kiedyś na strychu znalazł stary niemiecki podręcznik obsługi kamery i zaraził swą kinematograficzną pasją całą wieś, kręcąc z jej mieszkańcami tzw. kiełbasa-westerny, poświęcone losom Ślązaków na Dzikim Zachodzie. Jego Człowiek znikąd trafił nawet do Muzeum Westernu w Los Angeles. Marzenia czasem się spełniają, czego życzę także tarnowskim miłośnikom X Muzy.

JERZY ARMATA