Dokument trzyma się mocno, a nawet jeszcze mocniej. Od momentu, kiedy długometrażowe filmy dokumentalne trafiły do repertuaru kin na całym świecie, nie jako dodatki czy jako nocne pokazy dla maniaków, nikt już nie odważy się twierdzić, że to takie dziecko z filmowej rodziny, które zawsze miało trudniej i było trudniejsze w okiełzaniu, niż fabularna siostra, a przez to było przez rodziców i otoczenie mniej kochane.
Dokument, chyba dzięki ekspansji telewizyjnych kanałów tematycznych, które z jednej strony odpowiadały błyskawicznie na zapotrzebowanie nowej widowni, ale też same umiejętnie owe zainteresowanie podsycały, przeżywa swój złoty okres, dzieląc się radością i powodzeniem u widza wspólnie z animowanym bratem, któremu też telewizja, wbrew prognozom, nie zaszkodziła. Od lat dwa konkursy dokumentalne odbywające się w ramach festiwalu EnergaCamerimage ?trzymały poziom?, nie ulegając aktualnym modom i nie starając się za wszelką cenę ograniczać pola kwalifikacyjnej penetracji do uznanych nazwisk, wytwórni i krajów. Zawsze też preferowano tu różnorodność tematyczną i warsztatową, zawsze starano się doceniać ? co nie powinno dziwić na festiwalu, gdzie przede wszystkim docenia się sztukę operatorską ? jakość i poziom zdjęć, pracę operatora i całej ekipy, zawsze też prezentowane prace oceniało jury złożone z wybitnych osobowości ze świata filmu. Nie inaczej było i podczas tegorocznej 26. już edycji bydgoskiego (jak się okazało podczas ceremonii finałowej, odbywającego się po raz ostatni w mieście nad Brdą) festiwalu. Zarówno wybór filmów długometrażowych, zgromadzonych pod hasłem Obraz świata i świat w obrazach, jak i dokumentów krótkometrażowych nie zawiódł oczekiwań, czego dowodem wysokie oceny oraz świetna frekwencja na wszystkich pokazach. Można nawet sugerować organizatorom imprezy, by w nowym miejscu starali się znaleźć odpowiednio dużą salę na pokazy obu wspomnianych konkursów i pokazy dodatkowe. Co najbardziej cieszy, poza naprawdę wysokim poziomem, to fakt, iż wśród publiczności dominują ludzie młodzi, ciekawi obrazu świata i świata w obrazach.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
Jeden z jurorów powiedział na zakończenie konkursu, że największe wrażenie zrobiła na nim ?kobieca fala? ? tak to nazwał ? w światowym dokumencie. Także polskim, w którym pojawiło się w ostatnich czasach wiele bardzo obiecujących i interesujących nazwisk. To, że dziewczyny za kamerą to teraz nie rzadkość, ale wręcz odwrotnie dowodzi skład polskiej części obu dokumentalnych konkursów. Na dziewięć filmów, aż sześć miało damski podpis. W tej grupie znakomity, zbierający świetne oceny i laury na całym świecie (m.in. w: Amsterdamie, Krakowie, Sewastopolu, Perm, Luksemburg, Chicago) Over the Limit Marty Prus (ze znakomitymi zdjęciami Adama Suzina), którego pokaz i w Bydgoszczy z trudem pomieścił wszystkich chętnych. Ten zrealizowany w koprodukcji polsko-brazylijsko-fińsko-niemieckiej zakulisowy portret drogi do olimpijskiego złota w gimnastyce artystycznej, to przenikliwy i wstrząsający zapis relacji międzyludzkich, w których nie ma zahamowań i słownej cenzury, a wszystko podporządkowane jest jednemu celowi. No, ale jak bohaterkami są rosyjska gimnastyczka i jej trenerki, to przynajmniej widzów z naszej części Europy takie relacje nie powinny zaskakiwać. Ale i nas poruszają bez reszty, bo to nie tylko portret ludzi sportu, ale i samych Rosjan. Świetny film absolwentki Łódzkiej Filmówki sprzed dwóch lat, kto wie, czy nie najważniejszy debiut dokumentalny ostatnich lat. I nazwisko, które w branży już coś znaczy. Kolejna autorka i kolejny bardzo dobry film ? Krzyżoki Anny Gawlity ze zdjęciami Tomasza Wolskiego, który otrzymał w Bydgoszczy Złotą Żabę w konkursie krótkich metraży, mając za konkurentów wielu świetnych autorów z całego świata. Być może jurorów przekonała ?reporterskość? jego czarno-białych zdjęć, umiejętność obserwacji, łapanie szczegółu, ale zapewne także sam temat filmowego zapisu. Producenci filmu tak go rekomendowali: Oto co roku w Niedzielę Wielkanocną na śląskiej wsi 30 koni rusza w wielogodzinną podróż, aby objechać granice pól wokół wsi. Podczas 35-kilometrowej trasy modlą się, śpiewają nabożne pieśni. W czasie postojów odpoczywają, jedzą i piją wódkę. Stan zmęczenia i upojenia alkoholowego miesza się ze stanem uniesienia religijnego. Sacrum i profanum. I jeszcze z polskiej reprezentacji świetne Siostry Michała Hytrosia ze zdjęciami Janusza Szymańskiego. Opowieść o dwóch sędziwych siostrach Benedyktynkach, wiodących uświęcony wielowiekowym rytuałem, ale wcale przez to nie nudny czy monotonny żywot w najstarszym polskim klauzurowym klasztorze w podkrakowskich Staniątkach.
WALKA O PRZETRWANIE
Film dokumentalny od zawsze był blisko życia i dzisiaj także nie zadawala się obrazkami rodzajowymi czy sięganiem do nowoodkrytych archiwów. Każdy dzień dostarcza nowe tematy, nowe sprawy i problemy do filmowej obróbki. Uchodźcy u bram Europy, kolejny konflikt na Bliskim Wschodzie, degradacja środowiska, nierówności społeczne w wydaniu azjatyckim czy południowoamerykańskim, ale też samotność, alienacja, walka z nałogiem, strach przed śmiercią. Zawsze też, w każdym niemal zestawie i na każdym festiwalu, filmowe portrety osobowości i szaleńców, lokalnych geniuszy i prawdziwych nowatorów, wyznawców nieznanych religii i pospolitych szarlatanów. Para belgijskich filmowców pojechała do Boliwii, by wysoko w górach z kamerą i mikrofonem obserwować codzienne życie mieszkających tam kobiet i mężczyzn, których podstawowym zajęciem jest wydobycie cyny. Niemal domowym sposobem, bo nie w klasycznej kopalni i bez użycia maszyn w drążonych własnoręcznie szybach i chodnikach. Praca to mozolna, ciężka i niebezpieczna, bo dynamit jest w stałym użyciu, a klimat surowy. Pomóc może modlitwa i alkohol wypijany na cześć Pana Ciemności, który wedle wierzeń mieszka w drążonej tunelami górze i jest lub nie jest przychylny kopiącym. Do tego grona należy bohaterka filmowej opowieści, samotnie wychowująca czwórkę dzieci. When the Bull Cried Barta Goossesna i Karen Vázquez Guadarramy, która była także autorką zdjęć, zdobył główną nagrodę, Złotą Żabę w konkursie długometrażowych dokumentów. W Bydgoszczy pokazano także najnowszy fi lm Sergeya Loznicy, zrealizowany w Berlinie i dla niemieckiego producenta Victory Day. 9 maja od 72 lat w berlińskim parku Treptower zbierają się mieszkający w stolicy Niemiec Rosjanie i świętują zwycięstwo Armii Czerwonej nad siłami zbrojnymi III Rzeszy. Paradują w mundurach, piją wódkę, śpiewają i tańczą, jakby wciąż starali się zdyskontować wygraną sprzed lat i utwierdzać się w przekonaniu, że ich ojczyzna wciąż jest światowym mocarstwem. A tymczasem półtora tysiąca kilometrów na południe, na greckiej wyspie Lesbos na rozpatrzenie wniosku o azyl i przenosiny do sytej części Europy oczekuje kilka tysięcy uciekinierów, głównie z Syrii oraz z Afganistanu, Pakistanu i Iraku. To ci, którzy zdecydowali wydostać się z terenu Turcji drogą morską, mimo setek utopionych poprzedników. Azadi Sama Peetersa, poruszająca relacja opowiedziana przez dwóch młodych Pakistańczyków oraz greckich rybaków. Po drugiej stronie kontynentu żyje w zagubionej w górach wiosce samotny, stary mężczyzna. Jest ostatnim mieszkańcem tętniącej kiedyś życiem osady, strażnikiem pamięci, kustoszem niszczejących zabudowań. Sam ze sobą toczy rozmowy o sensie istnienia i śmierci, o przeszłości i przyszłości, o tym, co zrobił, a co mu się nie udało? Hiszpański God`s Acre ? skupiony, piękny wizualnie portret ?ostatniego człowieka na ziemi? zrealizowali Pablo Adiego (reżyseria) i Irene Sanchez Arraez (zdjęcia). Trzeba wierzyć, że zapowiedziane w zakończeniu tegorocznej edycji przenosiny festiwalu do innego miasta (oby polskiego, bo mówi się także o zagranicy) nie wpłyną ani na zmianę jego programu, ani na poziom konkursów dokumentalnych. (Janko)