Przez wiele lat był jedną z najjaśniej świecących gwiazd polskiej telewizji. Wiktor Zin (1925-2007) ? architekt, profesor zwyczajny Politechniki Krakowskiej, uwielbiany przez studentów, czego wyrazem wielokrotnie wygrywane plebiscyty na najpopularniejszego wykładowcę; niestrudzony popularyzator wiedzy o dawnej architekturze polskiej, jej urodzie i wartości dla przyszłych pokoleń… Wiele cennych obiektów udało mu się uchronić od unicestwienia, dewastacji czy oszpecenia. Zwłaszcza w Krakowie.
SŁODKO-GORZKIE LATA
Jego cykl Piórkiem i węglem miał oglądalność porównywalną z największymi ówczesnymi hitami, takimi jak Stawka większa niż życie czy inne popularne seriale. Talent malarski, popularyzatorski (i gawędziarski) Profesora, staranne wykształcenie, powszechnie znana pracowitość i równie powszechnie znane zaangażowanie w problematykę ochrony zabytków architektury, zwłaszcza drewnianej, zyskały mu prestiż i zapewniły pewną niezależność w trudnych latach 60. i 70. Nie musiał podpierać się niczyim autorytetem, bo sam był autorytetem. Nie zabiegał o względy decydentów, bo to decydenci zabiegali o jego względy. Miał w związku z tym niemało przykrości. Po latach, już w wolnej Polsce, nie szczędzono mu krytyki, zwłaszcza w związku z przyjęciem funkcji generalnego konserwatora zabytków w randze wiceministra kultury (1977- 1981). Po śmierci Profesora jego żona w jednym z wywiadów ujawniła, że przed podjęciem decyzji rozmawiał z prymasem Stefanem Wyszyńskim. Prosił o radę. Co usłyszał? Trzeba brać tę robotę i ratować, co się da. To twój patriotyczny obowiązek. Szarpano go za pomysł eksponowania Panoramy Racławickiej w Racławicach (do czego nigdy nie doszło), ale na przykład nie doczekał się uznania za podpisanie porozumienia, z trudem wypracowanego, o zwrocie przez Muzeum Narodowe w Warszawie wszystkich obiektów sztuki Gdańska ich miastu. Nie usłyszał dobrego słowa po swoim apelu (po raz pierwszy w Piórkiem i węglem) o odbudowę Zamku Królewskiego w Warszawie i Pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie. Krążyły plotki o wypromowaniu pracy magisterskiej Stanisławy Gierkowej, której udostępnił podobno do badań kolekcję porcelany zamku w Pszczynie, nie szczędzono złośliwości w dyskusjach o projektach rekonstrukcyjnych (m.in. rekonstrukcja Wieży Ratuszowej na Rynku Głównym w Krakowie, projekty kompleksowej renowacji zabytków Zamościa, Opatowa, Chełma). Nie był typem zamordysty, większość decyzji konsultował, więc oznaki nieżyczliwości i tendencyjnego przeinaczania faktów mocno przeżywał. Krytykujący go dziennikarze prasy bulwarowej mieli do faktów stosunek raczej niezobowiązujący. Gonili za sensacją.
SKĄD PRZYCHODZIMY
Urodził się w Hrubieszowie ? stąd w głosie ten charakterystyczny wschodni zaśpiew. Dom rodzinny przy dawnej ulicy Browarnej (mieszka w nim obecnie syn Szymon) ma starą metrykę. Kiedyś była w nim pracownia wielopokoleniowej rodziny Bilińskich, cenionych rzemieślników wywodzących się z kręgu malarni króla Stanisława Augusta. Przed wojną i po wojnie dziadek Wiktora, uczeń Bilińskich, prowadził tu z synem pracownię malarsko-pozłotniczą, wykonując prace konserwatorskie dla kościołów, pałaców i dworów Lubelszczyzny. Właśnie dziadek uczył wnuka wszystkiego, co sam umiał. A w swoim zawodzie był mistrzem. Znalazł mu jednak także profesjonalnego nauczyciela rysunku i malarstwa ? rosyjskiego emigranta Aleksandrowa, ucznia Repina. Wychowany w kręgu sztuki, odznaczający się wybijającym się talentem plastycznym, Wiktor Zin rozpoczął studia architektoniczne w Krakowie. Przeszedł przez wszystkie szczeble kariery naukowej. Kochał młodzież, a młodzież odpłacała mu tym samym. Jego wykłady były oblegane. Nic dziwnego. Był uroczym człowiekiem, serdecznym i otwartym, a mówił zawsze o ciekawych sprawach i nigdy nie nudził. Prowadzał studentów do grobów królewskich, do kościoła i klasztoru oo. Franciszkanów w Chęcinach (zamienionego na restaurację), do krypty oo. Reformatów w Krakowie… Ujawniał tajemnice miejsc pozornie dobrze znanych. Studenci to uwielbiali. Wykładał na wielu uczelniach w kraju i za granicą, ale największe audytorium zyskał dzięki cyklowi Piórkiem i węglem zapoczątkowanemu w 1963 roku i kontynuowanemu przez 30 lat na antenie Telewizji Polskiej. Tytułowym piórkiem i węglem wyczarowywał na ekranie magiczne obrazy: pejzaże i zabytki. Nie zawsze efektowne, bo często zniszczone i zaniedbane obiekty, raczej brzydkie w naturze, pod jego ręką nabierały nie tylko życia, ale także jakiegoś specjalnego czaru świadków czasów minionych. W ciągu kilku minut, rysując i opowiadając fascynujące historie o dziejach prezentowanych budowli, detalach architektonicznych, pejzażach charakterystycznych dla regionów, wciągał widzów w swój świat. To był świat starych dworów, pałaców, kościołów i kamienic, które czasy świetności dawno miały za sobą. Niby parę kresek, niby kciukiem zakreślone kółeczko czy półkole, a już po chwili jawiła się na ekranie jakaś opuszczona chałupa na Roztoczu w promieniach zachodzącego słońca, jakiś dwór podparty wspornikami z rozpadającym się gankiem oplecionym dzikim winem, przechylona ze starości przydrożna kapliczka… A do tego ? opowieść.
DOKĄD ZMIERZAMY
Wykonał ok. 30 tysięcy rysunków, które hojnie rozdawał przy różnych okazjach. Malował też akwarelami i pastelami. O jeden z jego obrazów ? portret Tadeusza Kościuszki z 1938 roku, a więc pracę trzynastoletniego Wiktora ? toczą spór władze miejskie Hrubieszowa, miejscowe PSL i syn. Ładnie namalowany portret młodego Naczelnika od lat zdobi ścianę urzędu miasta. Był pracoholikiem. Wstawał ok. 4-tej rano i nikt nie mógł dotrzymać mu kroku. Dla telewizji ogólnopolskiej i regionalnej przygotowywał też cykle Klub pod Smokiem, Spotkania z zabytkami, Nad Niemnem, Piną i Prypecią, Opowieści domu rodzinnego czy Spotkania z prof. Zinem. Wygłaszał pogadanki w Radiu Kraków. I nigdy nie było to wypolerowane rzemiosło na potrzeby mediów, lecz praca wysokiej próby. Ceniony i nagradzany za popularyzację wiedzy o historii sztuki polskiej, mówił skromnie: Za pomocą telewizji chciałem wykształcić pokolenie ludzi wrażliwych na sztukę i architekturę. Pokazać jej piękno. Najwięcej dobrego zrobił dla Krakowa. Zasiadał w różnych gremiach typu Towarzystwo Miłośników Historii Krakowa, Krakowska Komisja Konserwacji Zabytków. Był też głównym architektem Krakowa i głównym konserwatorem Jasnej Góry. O różne sprawy walczył do upadłego i często udawało mu się zapobiec architektonicznym katastrofom. Zmarł nagle tuż przed wykładem w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, gdzie był kierownikiem Katedry Historii Sztuki i Kultury. Kraków żegnał go uroczyście ? mszą pogrzebową w Kościele Mariackim i wielotysięcznym konduktem żałobnym na Cmentarz Rakowicki, któremu przewodniczyli kardynałowie Stanisław Dziwisz i Franciszek Macharski. Obecne były władze Krakowa i Hrubieszowa. Od niedawna Wiktor Zin ma swoją ulicę w Krakowie, a w Hrubieszowie czeka na odsłonięcie jego pomnik na miejskim deptaku. Pomnik ? to nie ławeczka, jak nakazuje moda, lecz postać stojąca przed rozstawionym na sztalugach szkicem. Profesor trzyma w ręku kreślarskie piórko. Kończy rysować panoramę swego rodzinnego miasta…
BARBARA KAŹMIERCZAK