Co robi szef rządu po przegranych koncertowo wyborach prezydenckich i popieranego przez siebie kandydata? Nie wywala na zbitą twarz ludzi za to odpowiedzialnych, w tym hałaśliwego ale mało kompetentnego ministra od sportu (w NRD zrobił by piękną karierę) czy nienawidzących komunikacji z narodem piarowców ale…. Ale z wielkim hukiem, na trawniku przez Urzędem Rady Ministrów ogłasza właśnie, że UWAGA! UWAGA! wreszcie i nareszcie jego brawurowo wałczący o lepsze jutro dla nadwiślan i nadodrzan organ będzie miał swego rzecznika. Odkrycie na miarę prochu, koła i powtarzalności dni tygodnia.
Ale zauważyć trzeba, że ceremonia odbyła się w piątkowe popołudnie, które normalnie DT spędza na podróży do domu i rozmyślaniu nad strategią walki w czekających go nazajutrz piłkarskich rozgrywkach towarzyskich, toczonych w przyjaznym trójmiejskim środowisku.
„Weź to na siebie”- powiedział podobno premier do Adama S. (znowu nie fachowiec tylko praktykujący polityk) ale może miał na myśli: jutrzejszy mecz, płaszcz gabardynowy czarny, leasing na Skodę, zeszytowy kredyt w bufecie (niepotrzebne skreślić) bo chyba nie „politykę komunikacyjną rządu”, której sam był do tej pory i pewnie będzie dalej jedynym kreatorem i nieomylnym wykonawcą.
Ze skutkiem wspomnianym w pierwszym zdaniu!
Swe poparcie dla nowego rzecznika ogłosiła natychmiast blondwłosa posłanka, wsławiona brawurową akcją kartoflaną w podwarszawskim DOS-ie , którą tuż przed wyborami niewątpliwie nie pomogła swemu faworytowi. Zachęcona skutecznością akcji, poszła za ciosem, więc… NIECH RZYJE ŻECZNIK!
WD-40
