Nie planuję przyszłości

Rozmowa z Anitą Werner

ANITA WERNER ? Z URODZENIA ŁODZIANKA. KARIERĘ W MEDIACH ROZPOCZĘŁA OD WIZJI SPORT, ALE TO TVN 24, KTÓREMU TOWARZYSZY OD CHWILI POWSTANIA W 2001 ROKU, STAŁ SIĘ DLA NIEJ ZAWODOWĄ TRAMPOLINĄ. PRACOWAŁA JAKO REPORTERKA, ZREALIZOWAŁA SERIĘ AUTORSKICH PROGRAMÓW DAMA PIK. DZIŚ M.IN.: PROWADZI FAKTY. JEST LAUREATKĄ TRZECH WIKTORÓW, DWUKROTNIE TRAFIAŁA DO FINAŁU PLEBISCYTU GRAND PRESS DZIENNIKARZ ROKU. W 2010 ZDOBYŁA TELEKAMERĘ W KATEGORII OSOBOWOŚĆ, INFORMACJE I PUBLICYSTYKA. NIM POCIĄGNĘŁO JĄ DZIENNIKARSTWO PRÓBOWAŁA SIŁ W AKTORSTWIE. ZAGRAŁA M. IN. W FILMIE SŁODKO-GORZKI WŁADYSŁAWA PASIKOWSKIEGO. JEST ABSOLWENTKĄ FILMOZNAWSTWA NA UNIWERSYTECIE ŁÓDZKIM.

? Widząc dziś panią ? wytrawną dziennikarkę, laureatkę trzech Wiktorów i Telekamery ? na ekranie, niewielu zapewne widzów wspomina serial Zostać miss czy film Słodko-gorzki. Jeżeli już, to raczej Miss więzienia. Czy dokument zrealizowany dla TVN Style to powrót do czasów filmowych?
? Proszę nie wrzucać jednego i drugiego do jednego worka, bo moje amatorskie filmowe przygody sprzed 20 lat i mój najnowszy dokument dla TVN Style, to jednak dwie zupełnie inne historie. Kiedy dostałam propozycję zrobienia projektu dla TVN Style, bardzo się ucieszyłam, bo była to ponowna okazja do wejścia w rolę reportera. Zaczynałam od reporterki, kiedy trafiłam do TVN24, kilka lat temu zrealizowałam też autorski program Dama Pik. Dokument Miss więzienia był dla mnie połączeniem tych doświadczeń. Znowu mogłam wyjść z newsowego studia, w którym siedzę na co dzień i dotknąć tego, czego dotyka reporter w terenie. Pomyślałam, że fajnie przypomnieć sobie, jak to jest.

? Czy dziennikarstwo, które uprawia pani teraz, pomagało, czy może na początku przeszkadzało w kontakcie z osadzonymi?
? Nie wyobrażam sobie, żeby cokolwiek z mojego zawodowego warsztatu miałoby mi przeszkadzać w realizacji kolejnego zawodowego projektu. W tym roku mija 15 lat mojej pracy w TVN24 i wszystko, co każdego dnia zawodowo robię, buduje moje doświadczenie i nieustannie pomaga mi się rozwijać. Każdy dzień takiego doświadczenia procentuje przy podejmowaniu kolejnych wyzwań.

? Dziennikarz newsowy musi szybko wybrać najważniejsze informacje, wyłuskać z nich istotę i przekazać w skróconej formie, natomiast ktoś, kto wchodzi na trzy dni do kobiecego kryminału na drugim końcu świata, działa chyba inaczej ? na emocjach, niuansach, szuka niewerbalnego porozumienia…
? Oczywiście, robienie na co dzień dziennika informacyjnego, który ma dwadzieścia kilka minut i filmu, który trwa pięćdziesiąt kilka, to dwa zupełnie różne światy, ale i jeden, i drugi jest tak samo wielkim wyzwaniem. Fakt, wymaga zupełnie innego podejścia, ale to doświadczenie zdobyłam już parę lat wcześniej przy Damie Pik, a także pracując jako reporter. Takich rzeczy się nie zapomina. Ucieszyłam się, że mogę zrobić dokument, który emocje pokaże jak na dłoni, który będzie ociekać prawdą i który pokaże do bólu prawdziwych bohaterów, z ich twarzami, i historiami. Przy czym te kilkadziesiąt minut na ekranie, to efekt kilkudziesięciu godzin poświęconych na to, by zdobyć zaufanie moich rozmówców i dotrzeć do esencji tematów, o których chciałam rozmawiać, a które są dla nich trudne.

? Czy na miejscu jakieś wątki zostały zmodyfikowane? Jeśli tak, za czyją sprawą?
? Doskonale wiedziałam, gdzie jadę i po co. Wiedziałam, że w kobiecym więzieniu Butanta w Brazylii co roku odbywa się konkurs piękności i doskonale wiedziałam, że spotkam kilka osadzonych, z którymi będę mogła spędzić trochę czasu. Największym wyzwaniem było ?zaprzyjaźnić? się z bohaterkami, zdobyć ich zaufanie. Tym, co nas zaskakiwało, a jednocześnie dawało większą możliwość eksploracji pewnych wątków, były momenty, kiedy one się otwierały; zaczynały opowiadać o swoich emocjach, dzieciach na wolności; zaczynały płakać, zdradzać sekrety swojego życia prywatnego, relacji z rodziną, z mężczyznami czy kobietami. W tym sensie wpływały trochę na nasze plany. Ale tylko pozytywnie, bo dawały nam możliwość wejścia jeszcze głębiej, jeszcze szerzej, jeszcze bardziej w temat, który chcieliśmy opisać.

? To, że wyróżniała się pani, również fizycznie: blondynka, wysoka, niebieskooka … okazało się pomocne, czy może powodowało dystans?
? Bardzo pomogło, bo byliśmy rzeczywiście egzotycznie wyglądającą grupą. Nie dość, że byliśmy ekipą telewizyjną, co samo w sobie było atrakcją, to jeszcze z dalekiego kraju, z innego kontynentu. Na dodatek byliśmy jedynymi, którzy w tym roku konkurs obserwowali, więc mieliśmy w ręku same atuty. Wzbudzaliśmy dużą ciekawość. No i rzeczywiście ja, ze swoim typem urody, który nijak ma się do kanonu południowoamerykańskiego, rzeczywiście budziłam duże zainteresowanie. Osadzone były mnie ciekawe, chciały dowiedzieć się, skąd jestem, nawet pytały, czy pracowałam kiedyś jako modelka. Więc wykorzystując swoją nastoletnią, modelingową przeszłość, opowiadałam im o różnych doświadczeniach z tym związanych, robiąc to tylko i wyłącznie po to, żeby nawiązać z nimi taki babski, koleżeński kontakt. A proszę pamiętać, że w większości były to bardzo młode dziewczyny, ledwie po dwudziestce, więc takie rozmowy bardzo je cieszyły, otwierały, ekscytowały w pozytywny sposób.

? Niezależnie, jak sympatyczne udało się w nim nawiązać relacje, to jednak trafiliście do zakładu karnego o zaostrzonym rygorze. Jak to wpływało na powstawanie zdjęć?
? Więzienie, jak można sobie wyobrazić, nie jest miejscem, gdzie ? po pierwsze ? wszystkich wpuszczają; po drugie, można robić to, co się chce. Bardzo długo zabiegaliśmy o to, żeby się tam w ogóle dostać. Władze więzienia zgodziły się na wpuszczenie ekipy telewizyjnej po wielu miesiącach negocjacji. Każdego dnia towarzyszył nam szef służby strażniczej ? patrzył na każdy nasz ruch; informował, co mamy robić, gdzie wolno, a gdzie absolutnie nie wolno nam filmować. Mówiąc brutalnie szczerze, nie zawsze się go słuchaliśmy, natomiast codziennie byliśmy przeszukiwani. Nasze bagaże prześwietlano przed wejściem do więzienia, przechodziliśmy przez bramki, przeszukiwano każdą naszą torbę, nie mogliśmy używać telefonów komórkowych. Niektóre ujęcia kręciliśmy z ukrycia, trochę bez wiedzy naszego ?opiekuna?. Tak, realizacja dokumentu w takim miejscu jest związana z przestrzeganiem różnych reguł, które na szczęście czasem udaje się trochę ominąć.

? A jeśli chodzi o relacje z więźniarkami? Czy w którymś momencie poczuła się pani zagrożona z ich strony?
? Nie, w ogóle. Byliśmy wśród kobiet, które mają na koncie różne wyroki, często bardzo długie, za poważne przestępstwa. Ale proszę pamiętać, że władzom więzienia zależało, żeby nie było żadnego przykrego incydentu. To świadczyłoby o tym, że źle przygotowali naszą wizytę.

? Wspomniała pani doświadczenia Damy Pik ? cyklu reportaży, którego bohaterkami były kobiety ze świata polityki, kultury, biznesu. Czy między tamtymi realizacjami a obecną widzi pani podobieństwa?
? Każdą moją bohaterkę traktuję tak samo, chcę się od niej dowiedzieć jak najwięcej, wejść w jej emocje, jej życie. Moja praca przy takich projektach polega między innymi na tym, żeby z intruza stać się przyjacielem. Z intruza, który przychodzi z obcego świata i chce namówić do rozmowy o prywatnym życiu. To jest największe wyzwanie. I nie ma znaczenia, czy bohaterka jest panią premier czy osadzoną w więzieniu. Zależy mi na tym, żeby zrobić jak najlepszy materiał i najpełniej pokazać ich historie.

? Powiedziała pani, że kluczem do stworzenia maksymalnie pełnego portretu, jest stać się przyjacielem swojego bohatera. Przynajmniej na czas realizacji materiału. Czy są postaci, za którymi chciałaby pani podążyć, albo, które chciałaby pani spotkać za 5 czy 10 lat, by opowiedzieć ciąg dalszy ich historii?
? Jest takie powiedzenie: chcesz rozśmieszyć pana Boga, to powiedz mu o swoich planach. Nie planuję, ani mojej przyszłości prywatnej, ani zawodowej. Jeśli będzie mi dane spotkać się kiedyś z moimi bohaterkami, to z tego skorzystam.

? Z którą ?damą Pik? (cykl był emitowany w latach 2005-2007) chciałaby pani teraz porozmawiać?
? Teraz to z Hilary Clinton, choć ona nie była moją bohaterką. Być może zaraz zostanie prezydentem USA, więc stanie się  najbardziej wpływową kobietą na świecie. No i pewnie także z Angelą Merkel, jedną z najbardziej wpływowych w Europie.

? Szykuje się jakiś kolejny reportażowy projekt?
? Jeśli pojawią się takie możliwości, albo propozycje, na pewno je rozważę.

? Czy ogląda pani dłuższe formy reportażowe, dokumenty, jeśli tak, to jakie?
? Generalnie nie oglądam telewizji, z wyjątkiem programów newsowych. Więc filmy dokumentalne tak, czasem, ale nie w telewizji tylko zazwyczaj na płytach, w internecie czy w kinie. Ostatnio oglądałam kilka dokumentów z Brazylii, w ramach przygotowań do Miss więzienia. Ale żeby nie było tak ściśle zawodowo, to jakiś czas temu oglądałam dokument o weganizmie i badaniach amerykańskich naukowców, jak można dietą wpływać na nasze życie.

? Wyczytałam gdzieś, że znalazła pani czas także na dwa seriale.
? Tak, jedyne seriale, które oglądałam i które całkowicie mnie wciągnęły, to Homeland i House of Cards. Zdarzało mi się oglądać po 4 odcinki non stop, do 3.00 w nocy.

? Czy wyobraża sobie pani siebie w innym miejscu niż nie telewizyjny newsroom? Skończyła pani przecież kulturoznawstwo ze specjalnością filmoznawstwo…
? Kiedy 20 lat temu myślałam o swojej przyszłości, zakładałam, że może będę kierowcą rajdowym, albo sportowcem, albo tłumaczem. Oczywiście mówię o zawodach, o których myślałam na poważnie. Bo jako mała dziewczynka chciałam być piosenkarką (śmiech). I rzeczywiście było blisko ? w pewnym momencie mojego życia miałam na swoim biurku kontrakt na nagranie płyty. Nie skorzystałam. W tej chwili ciężko mi wyobrazić sobie siebie poza telewizją. Mam nadal mnóstwo radości i frajdy z tego, co robię.

? Czy pani przygoda z mediami zaczęła się w jakiś sposób dzięki Władysławowi Pasikowskiemu?
? Film i telewizja to jednak zupełnie dwie różne rzeczy. Choć Słodko gorzki rzeczywiście miał na mnie wpływ. To było jedno z tych doświadczeń, które wskazało mi dalszą drogę i dlatego poszłam na filmoznawstwo. Do TVN24 trafiłam na ostatnim roku studiów. Z ogólnopolskiego castingu. I było trochę jak w filmie ? 7,5 tysiąca chętnych i udało się wejść do finałowej dziesiątki.
Rozmawiała: Jolanta Gajda-Zadworna