Mamy zbiorowy lęk przed życiową zmianą

Rozmowa z aktorką, Magdaleną Cielecką.

? Rozmawiamy niedługo po szczęśliwym dla Pani festiwalu w Berlinie, podczas którego Zjednoczone stany miłości Tomasza Wasilewskiego zostały uhonorowane Srebrnym Niedźwiedziem za scenariusz. Czy była Pani zaskoczona faktem, że filmowi przypadła akurat ta nagroda?
? Nie, bo to rzeczywiście bardzo dobry tekst. O artystycznej odwadze i intuicji Tomka świadczy jednak fakt, że na planie wcale nie trzymał się kurczowo swoich pierwotnych pomysłów. Początkowo opowiedziane w filmie historie miały przeplatać się ze sobą, trochę jak w Na skróty Altmana. Tymczasem ostatecznie otrzymaliśmy właściwie trzy osobne nowele. Skoro widzowie i krytycy byli zadowoleni, oznacza to chyba, że podjął trafną decyzję. Prawda jest zresztą taka, że z każdej innej nagrody na Berlinale wszyscy cieszylibyśmy się tak samo. Osobiście miałam jeszcze więcej powodów do radości, bo ceremonia zamknięcia festiwalu wypadła w moje urodziny. Tego wieczoru nie tylko cieszyliśmy się z nagrody, lecz mieliśmy także okazję poznać osobiście Meryl Streep, a to jeden z najlepszych prezentów, jakie mogłabym sobie wyobrazić.

? Grana przez Panią w Zjednoczonych? Iza jest dyrektorką szkoły. Czy w jakimś stopniu oparła pani tę postać na nauczycielkach, które spotkała pani w życiu?
? Nie miałam żadnych konkretnych wzorców, ale na pewno w jakimś stopniu odwoływałam się do swoich wspomnień. Zwłaszcza, że w czasach, o których opowiadamy, miałam styczność ze szkołą, bo chodziłam jeszcze do liceum. Większość swoich nauczycieli z tamtych czasów wspominam z sympatią jako ludzi, którzy zachęcali mnie i moich kolegów do rozwijania tkwiącego w nas potencjału. Bez życzliwości takich osób zapewne nie zawędrowałabym tam, gdzie jestem dziś. Jednak dla mojej postaci nie to było najważniejsze. Wątek pracy w szkole odgrywał znacznie większą rolę w historii ? granej przez Dorotę Kolak ? Renaty, która przez lata uczyła języka rosyjskiego i zaczyna orientować się, że już za chwilę przestanie być swojej szkole potrzebna.

? Co w takim razie uznała Pani za klucz do zrozumienia postaci Izy?
? Gram kobietę, która jest złamana przez sprzeczność. Piastuje kierownicze stanowisko, a więc jest na pozór pewna siebie, a tymczasem w życiu prywatnym okazuje się słaba i bezradna. Właściwie ma w sobie coś z dużego dziecka, które demonstruje wyraźną zależność od drugiej osoby.

? Skłonność do odmiennego zachowania w życiu prywatnym i zawodowym jest jednak wśród ludzi bardzo powszechna.
? Tak, ale postawę Izy determinuje dodatkowo oczekiwanie, silna roszczeniowa postawa kobiety, której należy się miłość, a potem gorycz wynikająca porażki. Moja bohaterka tak bardzo zatraciła się w tym uczuciu, że podporządkowuje mu wszystkie swoje działania i właściwie nie ma własnego życia poza projekcją związku z Karolem, postępuje trochę jak bohaterka Fatalnego zauroczenia, która nie potrafi odpuścić, pogodzić się z przegraną.

? Zgodziłaby się Pani z Tomaszem Wasilewskim, który podkreśla, że miłość ? zależnie od swojej temperatury i przebiegu ? potrafi wprowadzać nas w różne, czasem skrajnie odmienne stany?
? Poszłabym nawet jeszcze dalej i powiedziała, że w człowieku najciekawsze są nie jego myśli czy zachowania, lecz właśnie szerokie spektrum stanów, w które popada ? od harmonii do absolutnej histerii. Za wiele z nich rzeczywiście odpowiedzialna jest miłość. Wielkie uczucie niemal zawsze łączy się z silnym bólem. Wszystkie bohaterki naszego filmu doznają wielkiego rozczarowania z powodu miłości, ale każda z nich mierzy się z tym na swój własny sposób. Postacie ze Zjednoczonych? to w pewnym sensie cztery warianty tej samej kobiety.

? Bohaterki filmu Wasilewskiego teoretycznie żyją tuż obok siebie, lecz w rzeczywistości nie wiedzą o sobie zbyt wiele.
? Wynika to zapewne ze strachu przed wzajemną bliskością i zaufaniem drugiej osobie. Grane przez Martę Nieradkiewicz i Julię Kijowską Marzena i Agata niby się przyjaźnią, ale i tak nie mówią sobie wszystkiego. Pierwsza chwali się drugiej, że odwiedzi ją fotograf z Warszawy, ale wątpię, by przyznała się do tego, jaki był finał tej wizyty. Moja Iza od czasu do czasu spotyka się z siostrą, ale emocjonalnie jest od niej dość oddalona. W pewnym momencie słyszy nawet oskarżenie w rodzaju Nigdy nic mi o sobie nie mówisz! Mam wrażenie, że wszystkie bohaterki cierpią z powodu emocjonalnej skazy, deficytu, którego źródeł możemy się jedynie domyślać, ale również przez czynniki zewnętrzne, choćby rzeczywistość, w jakiej żyją, uwarunkowaniach społecznych czy normach jakie wówczas determinowały życiowe decyzje.

? Osamotniona Iza chwilami znajduje się na skraju psychicznej wytrzymałości. Czy trudno było udźwignąć rolę, w której pani bohaterka zostaje uwikłana w sytuacje ekstremalne?
? Nie chcę zabrzmieć cynicznie ani wyniośle, ale właściwie nie mam problemu z odgrywaniem takich stanów. Zarówno w kinie, jak i w teatrze mierzyłam się wiele razy z takimi wyzwaniami, wiem jakie emocje muszę w sobie uruchomić, by wypaść przekonująco. Bardzo doceniam to, że Tomek ? nawet gdy opowiada o gwałtownych zachowaniach ? potrafi robić to subtelnie i niejednoznacznie. W końcu chodzi nam o to, aby niepokój i wzruszenie poczuli nie twórcy, ale widz.

? Zjednoczone? wydają się przesiąknięte pesymizmem, który wynika nie tylko z losów pojedynczych bohaterek, lecz także z zaprezentowanej w filmie wizji polskiej rzeczywistości. Choć postaciom teoretycznie powinien towarzyszyć entuzjazm z powodu ustrojowych przemian, w rzeczywistości wciąż tkwią one w marazmie kojarzącym się z poprzednią epoką.
? Podczas Berlinale niektórzy dziennikarze pytali nas dlaczego nie przenieśliśmy akcji do czasów współczesnych i argumentowali, że ludzkie emocje są przecież uniwersalne. Odpowiadaliśmy, że oczywiście tak jest, ale jesteśmy przekonani, że w dzisiejszych czasach bohaterkom znacznie łatwiej byłoby już podjąć pewne decyzje. Teraz kobieta w Polsce, choć oczywiście nie wszędzie i nie zawsze, prędzej zdecyduje się na porzucenie męża albo związek z inną kobietą niż zrobiłaby to 20 lat temu. Tomek Wasilewski powtórzył wiele razy, że nie pamięta z dzieciństwa nikogo, kto byłby dzieckiem rozwiedzionych rodziców. Zaczęłam się nad tym zastanawiać i stwierdziłam, że ? choć jestem od Tomka dobrych kilka lat starsza ? mogę powiedzieć o sobie to samo. Jak widać, dawniej ludzie często nie widzieli możliwości zakończenia związku, nawet gdy byli w nim głęboko nieszczęśliwi.

? Czy myśli Pani, że ? pomimo wszystkich przemian ostatniego ćwierćwiecza ? ciągle jeszcze jesteśmy zakorzenieni mentalnie w komunizmie?
? Reliktem tamtych czasów wydaje mi się przede wszystkim zbiorowy lęk przed życiową zmianą. To oczywiście głęboko uniwersalne uczucie, ale odnoszę wrażenie, że ? właśnie ze względu na naszą historię ? w Polsce jest ono silniejsze niż na przykład na Zachodzie. W wielu przypadkach nadal łatwiej tkwić nam w niedobrej sytuacji, niż zebrać się na odwagę i zacząć wszystko od nowa. To trochę jak ze zwierzęciem, które przez lata było trzymane w klatce, a potem długo nie potrafi zmusić się do wyjścia, nawet gdy drzwi otwarto już dawno temu.

? Czy pamięta Pani jak sama przeżywała moment ustrojowego przełomu?
? Miałam wtedy 18 lat i odczuwałam lekką dezorientację. Z jednej strony byłam podekscytowana i żyłam myślą, że wszyscy zaczerpniemy świeżego powietrza, ale z drugiej dręczyło mnie poczucie wszechobecnego chaosu. Wokół zaczynał szaleć dziki kapitalizm, dzięki któremu jedni dorobili się fortun, czasem działając zresztą na granicy prawa, a inni gdzieś się zgubili ? tak jak nasze bohaterki ? chcieli zmienić swoje życie, ale poruszali się po rzeczywistości po omacku. Trudno było przewidzieć w jakim kierunku to wszystko zmierza i co właściwie przyniesie następny dzień. Moje pokolenie i tak przystosowało się do zmian stosunkowo łatwo, ale im kto dłużej żył w komunizmie i nasiąknął właściwą dla tego systemu mentalnością, z tym większym trudem odnajdywał się po jego upadku.

? A czy ? Pani zdaniem ? wciąż jesteśmy odbierani za granicą jak przedstawiciele biedniejszej, ?gorszej? części Europy?
? Na całe szczęście to już powoli się zmienia. Na tegorocznym Berlinale, głownie za sprawą Tomka i świetnego przyjęcia filmu, czuliśmy się na miejscu, bez kompleksów reprezentując siebie i film. Wszyscy chcemy wierzyć, że ostatnie sukcesy polskiego kina mocno przyczynią się do zdjęcia z Polski odium ?Kopciuszka Europy?.

? Zjednoczone? to nie pierwszy film w pani dorobku, który podejmuje tematykę transformacji ustrojowej. Podobne kwestie poruszali już przed laty choćby Egoiści Mariusza Trelińskiego.
? Filmy te są utrzymane w odmiennej stylistyce i opowiadają o zupełnie innych czasach. Akcja Egoistów toczy się dekadę po wydarzeniach ze Zjednoczonych?, w tym czasie Polska mocno się rozwinęła, a bohaterowie tego filmu mają już inne problemy niż kobiety u Wasilewskiego. Niemniej, oba tytuły rzeczywiście mają ze sobą coś wspólnego i przedstawiają ludzi, którzy znajdują się na życiowym zakręcie i ? z różnych powodów ? przegrywają walkę z rzeczywistością.

? Niedawno wystąpiła Pani również w filmie, którego akcja toczy się na kilka lat przed wydarzeniami ze Zjednoczonych?, czyli w Córkach dancingu. Jak odnosi się Pani do zawartej tam wizji przeszłości?
? Odbieram ten film jako zjawiskową pocztówkę retro i cieszę się, że mogłam współtworzyć ten projekt, nawet jeśli mój udział w nim był, powiedziałabym, krotochwilny. Nie mogłam jednak odrzucić możliwości wcielenia się w bohaterkę o pseudonimie Boskie Futro. Gdy myślę o Córkach?, odnoszę wrażenie, że reżyserka Agnieszka Smoczyńska wpisuje się do szerszej grupy młodych twórców, którzy tworzą odważne i autorskie wizje. Myślę, że oni bez obciążeń i lęku mogą o czasach PRL-u albo początków III RP mówić w sposób pełen twórczej wolności. Jeśli tak ma wyglądać szumnie zapowiadane polskie kino historyczne, jestem jego absolutną zwolenniczką.

? Nawet jeśli przeszłość bywa opisywana w atrakcyjny sposób, rzadko potrafi zainteresować młodych ludzi. Tymczasem oni również mogą być jej nieświadomymi niewolnikami. Istnieje popularna narracja, zgodnie z którą przyzwolenie na piractwo internetowe bierze się dziś w Polsce z komunistycznego ducha braku szacunku dla państwa i prawa.
? To na pewno jeden z powodów, ale wydaje mi się, że w przypadku młodzieży istotniejsze może być coś innego. Nie chcę, oczywiście, generalizować, ale mam wrażenie, że wielu współczesnych dwudziestoparolatków i ludzi jeszcze młodszych zostało zepsutych przez dobrobyt. Ci, którzy startują do życia z pułapu komfortu, często wychodzą z założenia, że jeśli mają coś na wyciągnięcie ręki, na przykład w internecie, automatycznie zyskują prawo, by tego używać. Kogoś, kto kupuje film na DVD albo płytę z muzyką, uważają najpewniej za frajera.

? Jak w takim razie walczyć z podobnym sposobem myślenia?
? Nie jestem ekspertką, ale wydaje mi się, że należałoby upowszechnić i maksymalnie uprościć dostęp do legalnych źródeł kultury, tak aby piractwo straciło chociaż część swojej atrakcyjności, przesłało mieć sens. Idealnie byłoby, gdybyśmy zaczęli traktować kulturę jako dobro wspólne ? takie, z którego wszyscy korzystamy, ale przez co czujemy też zobowiązanie, by wspólnie się o nie troszczyć.
Rozmawiał: Piotr Czerkawski (Legalna Kultura)