Twarze retrotelewizji

U zarania polskiej telewizji niekwestionowaną królową wywiadu była Irena Dziedzic. Królową? Carycą nawet.

Starsi widzowie z pewnością pamiętają elegancką panią zasiadającą przy małym okrągłym stoliku razem z zaproszonym gościem (niekiedy gośćmi). Jej atrybutem był notesik, w którym zapisywała niezbędne informacje o swoich rozmówcach wywodzących się z różnych kręgów zawodowych i intelektualnych.

Model salonowy

Czy Tele-Echo, autorski program Ireny Dziedzic, można uznać za wzór telewizyjnego wywiadu owych lat, coś w rodzaju wzorca z S?vres? Tak się z początku wydawało. Był to pierwszy talk-show polskiej telewizji. Z czasem ten model wywiadu doczekał się ocen krytycznych. Uznano, że za mało w nim spontaniczności, a za wiele akademickiej poprawności. Raził brak choćby odrobimy luzu, i to po obu stronach stolika. Wszystko było do bólu przewidywalne. Krążyły nawet pogłoski, że Irena Dziedzic pisze swoim gościom odpowiedzi na zadawane przez siebie pytania i nakazuje wyuczenie się ich na pamięć.

To prawda, że była osobą apodyktyczną, twardo egzekwującą postawione przed sobą cele i zadania, ale też zawsze do wywiadu perfekcyjnie przygotowaną. W latach 1956-1981 jej salonowe Tele-Echo (w latach 1983-1991 zastąpione przez Wywiady Ireny Dziedzic) było programem powszechnie oglądanym i lubianym. Trzymało się z dala od bieżącej polityki, za to przynosiło dość szeroki wgląd w problemy życia społecznego różnych grup Polaków, ze szczególnym uwzględnieniem problemów ludzi kultury.

Mała forma, wielka sprawa

Z czasem do Polski zaczęły przenikać fascynujące informacje o znaczeniu i roli telewizyjnego wywiadu, tej najprostszej ? z technicznego punktu widzenia ? formy programu. Przykłady pochodziły najczęściej ze Stanów Zjednoczonych, gdzie telewizja przeżywała burzliwy rozwój form i gatunków, często jeszcze u nas nie praktykowanych. Przywoływano osobę Waltera Cronkite?a, legendarnego dziennikarza i komentatora CBS, ikonę amerykańskiej telewizji (przez wiele lat prowadził cykl Evening News), któremu nie śmiał odmawiać wywiadów nawet prezydent Eisenhower, choć wiedział, że rozmowa nie będzie dla niego łatwa. Cronkite zadawał pytania kontrowersyjne, często podchwytliwe. Rozmowy z nim wymagały odwagi osobistej, i to od obu stron. Miały zawsze element napięcia, zatem i swoistą dramaturgię.

Ile może znaczyć wywiad? Znana jest sprawa konserwatywnego senatora Josepha McCarthy?ego, autora kampanii oskarżeń o działalność prokomunistyczną znanych osobistości Ameryki, dla którego wywiad telewizyjny (w CIA) okazał się końcem politycznej kariery. Podobnie zresztą jak klęska Richarda Nixona, który po serii wywiadów i dyskusji przegrał walkę o prezydenturę z Johnem F. Kennedym.

Na naszym terenie

Telewizja polska także dorobiła się w tym gatunku dziennikarskim swoich osiągnięć i wykreowała swoje gwiazdy. Wywiad telewizyjny nie miał takiego znaczenia, jak w Stanach ani takiej mocy, by kogoś zniszczyć czy zachwiać jego pozycją. Jeżeli już, to z całą pewnością nie gościa, lecz gospodarza. Czasy były specyficzne. Są przykłady. Współczesne również.

Przypomnijmy ? poza Ireną Dziedzic ? inne znane twarze retrotelewizji.

Karol Małcużyński, przez wiele lat telewizyjny spec od problematyki zagranicznej, prowadził swoje autorskie programy Peryskop i Monitor. Był doskonale zaznajomiony z niuansami polityki światowej, miał za sobą pracę sprawozdawcy z procesów norymberskich, a zatem nie tylko profesjonalne obycie, lecz także światowe kontakty. Bardzo powściągliwy w wypowiedziach i ocenach, świetnie wychowany (był synem przedwojennego dyrektora giełdy warszawskiej, bratem znanego pianisty Witolda Małcużyńskiego zamieszkałego w Szwajcarii), prezentował autentyczną kulturę profesjonalnego dziennikarza. Bezwarunkowo udostępniał gościowi antenę, pytał rzeczowo i dociekliwie, cierpliwie słuchał odpowiedzi. Zawsze na drugim planie. Wśród widzów zyskał nie tyle sympatię, co pozycję autorytetu w zakresie problematyki zagranicznej, zwłaszcza zachodniej.

Podobnie Henryk Kollat. Pochodził z rodziny zasiedziałej w Poznańskiem. W Poznaniu zaczynał pracę zawodową i może z tego powodu wyjątkowo dobrze rozumiał problemy niemieckie. Zawsze pisał i mówił o nich z podziwu godną wnikliwością, bez zacietrzewienia i na własny rachunek. Neutralnie i profesjonalnie. Był korespondentem telewizji w Bonn w latach 70. Oprócz codziennej pracy sprawozdawczej przygotował też dwa cykle wręcz fundamentalne dla rozumienia przemian dokonujących się w niemieckiej mentalności i demokratycznych obyczajach: NRF w godzinie wyborów i NRF w godzinie ratyfikacji. Jego spokojne, rzeczowe i uczciwe podejście do problematyki niemieckiej w trudnych czasach wzniecania konfliktów i agresywnej propagandy otwierało mu w Bonn wszystkie drzwi.

Przypadek Bardiniego

Pamięć podsuwa także postać Aleksandra Bardiniego, znanego aktora i reżysera, pedagoga i popularyzatora kultury.
W latach 70. prowadził w Studio 2 bardzo popularny cykl Spotkania z Aleksandrem Bardinim, rodzaj castingu dla młodych kandydatów na piosenkarzy, aktorów czy prezenterów telewizyjnych. Rozmawiał, wypytywał, oceniał i dawał wskazówki, a robił to z ogromną kulturą i dowcipem. Staram się mówić prawdę, nie raniąc i nie przechwalając. Jestem też zdania, że nauczyciela winno być stać na to, żeby się przyznać, iż nie jest nieomylny ? komentował swoje sukcesy przed kamerą. Był jednym z najmądrzejszych pedagogów ? wspominał mistrza Andrzej Szczepkowski. ? Uczył mówić, śpiewać, zachowywać się na scenie, a także myśleć.

Warto przywołać także autorskie projekty Niny Terentiew, która w TVP2 prowadziła najpierw Bezludną wyspę, gdzie w ?plażowej? scenerii gwiazdy wyjawiały sekrety swego życia prywatnego, a potem znacznie ambitniejsze Zwierzenia kontrolowane. Cykl był emitowany z Krakowa, dziennikarka zapraszała wybitne osobistości życia kulturalnego, głównie aktorów, by w intymnej, niezobowiązującej atmosferze kawiarni przy Starym Teatrze rozmawiać o problemach ich życia zawodowego i osobistego. Umiała całkiem nieszablonowo pytać i cierpliwie słuchać, powstrzymywała się od uwag i komentarzy. Umiała też powściągnąć swoją, silną przecież osobowość na rzecz wszechstronnej prezentacji gościa.

*     *     *
W polskiej telewizji pracowało wielu dziennikarzy, którzy sprawnie posługiwali się słowem mówionym. Liczni opanowali warsztat dziennikarski w zakresie prowadzenia wywiadów, jednak tylko nieliczni okazali się indywidualnościami. Powody były różne. Rozmowy przed kamerą w owych czasach podlegały znacznym ograniczeniom, cenzuralnym, politycznym, obyczajowym. Tym bardziej warto wspominać tych, którzy mieli talent, odwagę i osobowość. Tych, których praca nie raziła ani skrępowaniem, ani zbytnią pewnością siebie, a poza tym podsuwała jakiś materiał myślowy. I prawie nigdy nie była drętwą gadką.
BARBARA KAŹMIERCZAK